[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jak gdyby — pomyślał Joe — twórca tego stworzenia zadał mucios pragnąc je zniszczyć.Ale tworzywo, z którego je wykonano,podstawowa substancja, było zbyt spoiste; chłopiec nie pękł i nierozszczepił się na pół.Istniał nadal, na przekór nawet swemutwórcy, szyderczo wykrzywiając się do wszystkich, także i doniego samego.— Kim jesteś? — spytał Joe.Chłopiec nerwowo poruszył palcami; ich zaciśnięcie najwyraźniejpomagało mu uniknąć jąkania się.— Czasem używam imienia Matt lub Bili — powiedział.—Ale przeważnie nazywam się Jory.Tak brzmi moje prawdziweimię.— Otwierając usta pokazał szare, zaniedbane zęby i jeżykpokryty nalotem.— Gdzie jest Denny? — spytał Joe po chwili milczenia.—Wcale nie wchodził do tego pokoju, prawda? — Nie żyje —pomyślał — tak samo jak inni.— Pożarłem Denny'ego już dawno temu — powiedziałJory.— Na samym początku; zanim jeszcze przyjechali tuz Nowego Jorku.Najpierw zjadłem Wendy Wright.Dennybył drugi z kolei.— Co masz na myśli mówiąc “zjadłem"? — spytał Joe.Czyżbyw sensie dosłownym? — pomyślał z dreszczem odrazy.Przeniknęłago potężna fala wstrętu, pod wpływem której miał wrażenie, żejego ciało pragnie skurczyć się i zniknąć.Udało mu się jednakjako tako ukryć to uczucie,— Zrobiłem to, co zawsze — odparł Jory.— Trudno towytłumaczyć, ale już od dawna robię to z wieloma osobami,znajdującymi się w stanie półżycia.Pożeram ich życie, a raczej to,co z niego zostało.Nie ma go w nich wiele, dlatego muszę zjadaćdużą ich ilość.Dawniej robiłem to dopiero wtedy, gdy znajdowalisię w stanie półżycia już przez pewien czas; teraz jednak muszęzabierać się do nich od razu.Jeśli sam mam przeżyć.Jeśli zbliżyszsię do mnie i posłuchasz — a ja otworzę usta — usłyszysz głosytych ludzi.Nie wszystkich, ale w każdym razie tych, którychzjadłem ostatnio.Tych, których znasz.— Zaczął dłubać paznok-ciem w jednym ze swych siekaczy; przechylając lekko głowę nabok przyglądał się Joemu, najwyraźniej oczekując na jego reak-cję.— Czy nie masz nic do powiedzenia? — spytał.— To przez ciebie zacząłem umierać, tam na dole, w hallu?— Przeze mnie, nie przez Pat.Ją zjadłem w korytarzu, kołowindy, a potem pożarłem pozostałych.Myślałem, że ty też już nieżyjesz.— Obrócił puszkę Ubika, którą nadal trzymał w ręku.—Nie mogę tego pojąć.Z czego się składa Ubik i skąd Runciter gobierze? — Na jego twarzy pojawił się gniew.— Ale masz rację;nie mógł zrobić tego Runciter.On przebywa w świecie zewnętrz-nym.Ta puszka pochodzi od kogoś, kto istnieje w naszymświecie.Musi tak być, ponieważ z zewnątrz mogą tu docieraćjedynie słowa.— Nie możesz więc nic mi zrobić — powiedział Joe.— DziękiUbikowi nie możesz mnie pożreć.— Na razie nie mogę.Ale z czasem Ubik przestanie działać.— Nie jesteś tego pewny; nie wiesz nawet, co on zawiera i skądsię bierze.— Ciekaw jestem, czy mógłbym go zabić — pomyślał.Jory wydawał się delikatny.A więc ten stwór zabił Wendy —myślał.— Widzę go twarzą w twarz, tak jak przewidywałem.Wendy, Ala, prawdziwego Dona Denny i wszystkich pozostałych.Pożarł nawet zwłoki Runcitera, leżące w trumnie w domuprzedpogrzebowym.Musiała tlić się w nich — albo wokół nich —jakaś resztka aktywnych protofazonów — w każdym razie coś, cozainteresowało go.— Panie Chip — powiedział lekarz — w tych warunkach niemogę zmierzyć panu ciśnienia.Proszę się z powrotem położyć.Joe przyjrzał mu się uważnie, potem zwrócił się do Jory'ego:— Czy on nie zauważył twojego przeobrażenia, Jory? Czy niesłyszał tego, co mówiłeś?— Doktor Taylor jest wytworem mojego umysłu — powiedziałJory.— Jak zresztą wszystkie inne stałe elementy tego pseudo-świata.— Nie wierzę ci — odrzekł Joe.Zwrócił się do lekarza.— Pansłyszał wszystko, co on mówi, prawda?Z trzaskiem, jaki wydaje pękający balon, lekarz znikł musprzed oczu.— A widzisz — stwierdził z satysfakcją Jory.— Co zamierzasz zrobić po mojej śmierci? — spytał chłopcaJoe.— Czy zachowasz ten świat z roku 1939, ten — jak gonazywasz — pseudoświat?— Ależ skąd.Nie będzie już mi potrzebny [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl