[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Brakowało mi wcią\ podstawowego elementu.Nie było\adnego podobieństwa między wydarzeniami opisanymi w tej kronicewypadków a morderstwem Sylvie Simonis popełnionym czternaście latpózniej.miałem niejasne uczucie, \e coś mi umknęło w czasie tejJednak\elektury.Jakaś ukryta informacja, której nie umiałem odczytać.Sędziowieśledczy i policja kryminalna musieli mieć to samo niemiłe wra\enie.Prawda była tu, pod naszymi nosami.W tle tej192sprawy istniała jakaś niewidoczna logika, ale nikomu nie udało siędo niej dotrzeć.Na schodach rozległ się głos dochodzący z parteru: Nie zaśnij nad moimi tekstami! Zapraszam na aperitif.36Chopard czekał na mnie na tarasie przy dymiącym grillu, na którymskwierczały piękne ró\owe pstrągi.Pomyślałem o pustych koszykach.Dziennikarz wybuchnął śmiechem, jakby odgadł mój wyraz twarzy. Kupiłem je w restauracji obok.Robię tak za ka\dym razem.Wskazał na ogrodowy stolik, wokół którego stały krzesła.Wszystko było ju\ przygotowane: papierowy obrus, kartonowe talerze,plastikowe kubki i sztućce.Na ten widok doznałem ulgi nie groziło mizgrzytanie metalu. Obsłu\ się.Zaopatrzenie jest tam, w cieniu, pod stołem.Znalazłem butelkę ricard i chablis.Wybrałem białe wino i zapaliłemcamela. Siadaj.Za minutę będą upieczone.Usiadłem.Słońce otulało ka\dy przedmiot cienką warstewką ciepła.Przymknąłem oczy, próbując odzyskać równowagę.W głowie przepływałymi tysiące myśli, słów. No i co o tym sądzisz?Chopard poło\ył mi na talerzu chrupiącego pstrąga z frytkami. Teksty są świetne. Nie wygłupiaj się.Jakie odniosłeś wra\enie? Czasami pisze pan zbyt rozwlekle. Musiałem zadowolić się tym, co miałem machnął sztućcami doobsługi z grilla. śandarmi absolutnie nie chcieli nic zdradzić.Prawdęmówiąc, nic nie mieli do powiedzenia.Zwyczajnie nic.Przez cały czasnic nie mieli. Poło\ył pstrąga na talerzu i zajął miejsce naprzeciwmnie. Ale co myślisz o dochodzeniu? Interesuje mnie twoja opinia jakopolicjanta. Widzę, \e coś wszystkim umknęło, ale nie wiem co.Chopard klasnął w ręce. Otó\ to! Dokładnie! Pochylił się do mnie, napełniwszyprzedtem swój kubek. Mgiełka winy, która unosi się nad tą całąhistorią.193 Czy winny jest któryś z trzech podejrzanych? Moim zdaniem wszyscy trzej. Jak to? Podpowiada mi to intuicja.Dowiedziałem się sporo o ka\dym ztych cwaniaków.Przesłuchałem nawet dwóch na mój własny sposób.Zapewniam cię, \e nie byli czyści. Chce pan powiedzieć, \e popełnili morderstwo.wspólnie?Przełknął kęs białego, upieczonego pstrąga. Tego nie powiedziałem.Tak naprawdę, nie jestem pewny, który znich to zrobił. Nie nadą\am za panem. Jedz, bo ostygnie. Napełnił swój kubek i wypił jednym tchem. Ka\dy z nich jest w jakimś stopniu odpowiedzialny za to, co się stało.Jakby ponosił trzydzieści procent winy.Daje to zabójstwo doskonałe.Skosztowałem rybę wyśmienita. Nie rozumiem. Nie zdarzyło ci się nigdy w śledztwie, \e wina widoczna jest wka\dym aspekcie, ale nie składa się to do kupy? I nawet, kiedyodnajdujesz prawdziwego mordercę, cień winy nie opuszcza pozostałych. Zawsze tak jest.Ale moja praca polega na trzymaniu się faktów.Mamaresztować tego, kto zadał śmiertelny cios.Wróćmy do śmierci Manon.Gdyby miał pan wskazać winnego, to kogo by pan wybrał?Chopard napełnił ponownie kubki.Zdą\ył ju\ opró\nić swój talerz. Thomasa Longhiniego odpowiedział. Dlaczego? Manon poszłaby tylko z nim.Bała się dorosłych.Doskonale sobiewyobra\am, jak wymknęli się ukradkiem, trzymając się za ręce.Wydostali się tylnym wyjściem przez piwnicę. Podziela pan więc teorię SRPJ? Zabawy, która zle się skończyła? Nie wiem.Ale jest jasne, \e naThomasa spada jakaś część odpowiedzialności. Jeśli to zabójstwo, to jaki motyw miałby ten chłopak? Kto wie, co się dzieje w głowie takiego dzieciaka? Rozmawiał pan z nim? Nie.Kiedy wypuszczono go z aresztu, wraz z rodzicami opuściłSartuis.Chłopak nie był w najlepszym stanie. Policjanci potraktowali go ostro? Komisarz Setton nie jest zbyt delikatny.194 Czy wie pan, gdzie teraz przebywa Thomas? Nie.Myślę nawet, \e rodzina zmieniła nazwisko.Znowu napiłem się wina.Poczułem wyraznie mdłości. Czy wie pan, gdzie mogę znalezć tamtych dwóch, Moraza iCazeviela? Moraz jest nadal w Locie.Cazeviel te\.Pracuje w ośrodkurekreacyjnym koło Morteau.Wyciągnąłem notes i zapisałem namiary. A pozostali? Sędziowie śledczy z tamtego okresu? Czy mogę ichjakoś odnalezć? Setton został prefektem policji gdzieś we Francji.De Witt umarł.Sięgnąłem po paczkę cameli, \eby zabić smak wina. A Lamberton? Umiera na raka gardła.W Jean-Minjoz, szpitalu w Besancon.Chopard znowu napełnił mój kubek, po czym wyciągnął zapalniczkę,\eby zapalić mi papierosa.Kręciło mi się w głowie. Teściowie? Osiedlili się w Szwajcarii romańskiej.Nie ma sensu kontaktować sięz nimi.Połamałem sobie na tym zęby.Nie chcą ju\ nic słyszeć o tejhistorii. Ostatnie pytanie co do Manon: czy na miejscu przestępstwa niebyło \adnych symboli satanistycznych? Krzy\e czy coś w tym rodzaju? Były.Opró\niłem kubek, przechylając głowę do tyłu.Złapałem się stołu.Czułem, \e mogę za moment zwymiotować. Nikt mi o tym nie wspominał. Chopard nachylił się ku mniezaintrygowany. Masz jakiś trop? Nie.A pan ma jakiś pogląd na temat morderstwa Sylvie?Znowu napełnił kubki. Ju\ ci mówiłem.To ten sam zabójca. Ale jaki miałby motyw? Zemsta dokonywana na przestrzeni czternastu lat. Zemsta za co? To klucz do tej zagadki.Tego właśnie trzeba szukać. Po co czekać tyle lat, \eby ponownie uderzyć? Do ciebie nale\y znalezienie odpowiedzi.Po to tu przyjechałeś, nonie?Przez moment myślałem, \e runę na podłogę.Wszystko wokół195mnie straciło ostre kontury, kręciło mi się w głowie.Połknąłem kawałekpstrąga. Longhini mógłby być tak\e zabójcą Sylvie? Zastanów się.Dlaczego te morderstwa tak się ró\nią? Bo zabójcazmienił się.W osiemdziesiątym ósmym roku Thomas Longhini miałczternaście lat.Dziś ma dwadzieścia osiem.Dla mordercy to najlepszywiek.Okres, w którym rozwijają się skłonności przestępcze.Zapierwszym razem mógł to być wypadek wynikający z sadyzmu samejzabawy.Za drugim razem jest ju\ to morderstwo popełnione z zimną krwiąprzez dojrzałego mę\czyznę. Gdzie on jest teraz? Ju\ ci mówiłem, \e nie wiem.I niełatwo będzie go odnalezć.Zmienił nazwisko, wyjechał stąd.Słońce znikło.Spotkanie dobiegło końca.Wstałem, chwiejąc się nanogach. Czy mógłby pan wydrukować dla mnie swoje artykuły? Ju\ to zrobiłem, chłopie.Mam przygotowany cały plik.Zerwał się z krzesła i zniknął w domu.Wpatrywałem sięw odbicie szarego nieba w szklanych pasach nad tarasem gładkapowierzchnia kołysała się niczym fale. Proszę!Chopard podał mi plik spięty czarnym spinaczem.W środek wsunąłpapierową kopertę.Przechyliłem się przez balustradę.Wnętrznościpodeszły mi do gardła. Dołączyłem jeszcze trochę fotografii.Z mojego osobistegoarchiwum.Podziękowałem mu.Zebrałem papiery.Podniosłem wzrok, słyszącodgłos bulgotania
[ Pobierz całość w formacie PDF ]