[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Skoczył w prawo i przylgnął do muru.Za plecami narastała cisza.Eksplozji niesłychać.Myślowe procesy Guida uległy przyhamowaniu, jego ciało natomiast wiedzia-ło doskonale, co ma robić.Wycelował pistolet maszynowy nieco na lewo od żół-toodzianej postaci stojącej bliżej niego i ściągnął spust, a następnie powędrowałlufą pistoletu w prawo, zataczając wielki łuk i plując pociskami.Ujrzał błyskiz luf broni przeciwników i przypadł do ziemi na ułamek sekundy przed tym, kie-dy chmara pocisków trzepnęła w mur tuż nad jego głową.Ale cel, który sobieprzed chwilą wybrał, został trafiony.Zółtoodziana postać padła na ziemię, wy-dając okropny agonalny jęk.Wzrokiem zaczął szukać drugiej postaci.Dostrzegłtylko żółtą plamę na ziemi.Doskonale!Przerzucił teraz uwagę na to, co działo się po drugiej stronie bramy.De Wittleżał na ziemi, jakby wtulony w mur.Wszystko wskazywało na to, że nie żyje.Guido ponownie spojrzał na żółtą plamę.Tak, de Witt musiał zginąć w pojedyn-ku, w którym obaj przeciwnicy się pozabijali.Teraz zaczął penetrować głębokimrok wokół świątyni.Musieli się tam kryć dalsi przeciwnicy.Instynkt i logika235podpowiedziały mu, że dwaj zabici to ochrona.Wyeliminowanie Connie Crumi Van Luk Wana należało do drugiej fazy operacji.Creasy! Nadal nie słychać eksplozji, a więc Creasy żyje.Jeśliby jednak upadłna ścieżkę, to zdążyłby już dołączyć do Guida.Musiał osunąć się na pole minowe.Ma piekielne szczęście, że nie potrącił żadnego detonatora.Ale pobiec mu na po-moc nie może.Bogini Szczęścia na tyle hojna nie jest.Creasy będzie macał szlaktak powoli i ostrożnie, jak czyni to chłopak odpinając guziczki bluzki dziewczy-ny podczas pierwszej randki.Guido musi dać Creasy emu czas, a więc nie możeteraz bezprzytomnie pognać do świątyni.Poza tym nie ma już żadnego wsparcia.Przesunął się nieco w prawo, aby mieć lepszy kąt ostrzału bramy świątynnej.* * *Connie Crum i Wan stali za świątynią.Connie usiłowała zebrać myśli nasyco-ne najgorszymi przekleństwami.Rozerwanie pociskiem z RPG-7 bramy było dla niej jedną z najgorszych chwilw życiu od dnia, kiedy ujrzała spalone ciało ojca.Natychmiast zdała sobie sprawę,że Creasy wyprowadził ją w pole.Patrzyli w niebo, oczekując spływających kuziemi spadochronów, a tu nastąpił wybuch, biały ogień rozjaśnił wszystko dokoła,brama zniknęła, a w jej otworze pojawiły się dwie sylwetki w żółtych kombine-zonach.Uświadomiła sobie przebieg wydarzeń i scenariusz Creasy ego: samolot to za-słona dymna, Creasy przybył drogą naziemną.Skłonił albo zmusił de Witta, żebygo przeprowadził przez pole minowe, znalazł także zapasowe stroje ochronne.Po raz pierwszy poczuła lęk, który zalała natychmiast fala palącej nienawiści.Nie,nic jej teraz nie powstrzyma!Wyjrzała zza załomu muru i zobaczyła zwłoki jednej ze swoich ochroniarek.Założyła, że i druga nie żyje.Przy bramie muru okalającego teren ujrzała bez-władny korpus ludzki.Mignęła jej sylwetka po drugiej stronie bramy.Skryła sięi zaczęła analizować sytuację.Coś ją bardzo niepokoiło.Wiedziała, że metodą Creasy ego jest błyskawicznedziałanie.Może więc trupem po lewej stronie jest ten Włoch, a Creasy czai się,oczekując na jej ruch.Skoro tak, to nie będzie długo czekał!Szepnęła do stojącego za nią Wana: To chyba Creasy kryje się pod murempo lewej stronie.Obejdz dokoła świątynię i zaskocz go z przeciwnej strony.Za-cznij strzelać, kiedy wykrzyknę: Teraz!.A ja zacznę strzelać z tego rogu.Wietnamczyk nie ruszył się.Stał jak skamieniały.Pchnęła go, sycząc przez zęby: Albo my go zabijemy, albo on nas!236Wan ruszył we wskazanym kierunku zaciskając dłoń na kolbie pistoletu.* * *Creasy zdawał sobie sprawę z nasycenia pola minami i wiedział, jak niepraw-dopodobne miał szczęście, że nie uderzył w żaden z zapalników i nie spowodowałdetonacji.Wierzył, że zarówno to szczęście, jak i jego własne umiejętności po-zwolą mu powrócić żywym i całym na ścieżkę.Nie miał na kogo liczyć, a jedenfałszywy ruchu mógł spowodować rozerwanie na strzępy.Leżał bez ruchu, wsłuchując się w strzelaninę wysoko nad nim.Usłyszał jedenprzejmujący kobiecy krzyk, a potem zapadła cisza.Wolniutko, ostrożnie wycią-gnął nóż z pochwy przytroczonej do prawej łydki i ostrym końcem zaczął delikat-nie rozgarniać ziemię przed sobą.Na czole perlił mu się pot.Wyrzucał sobie własną głupotę i nieodpowiedzial-ność: przed wystrzeleniem z RPG-7 powinien był skorygować położenie ciała.Nie uwzględnił w ogóle pochyłości terenu, i ten jeden błąd może Guida koszto-wać życie!Po chwili przestał się karcić.Nie czas na to.Jeśli Guido żyje, to jedynymsposobem utrzymania go nadal przy życiu było wydostanie się jak najszybciejz tego przeklętego pola minowego.Wziął głęboki oddech i cierpliwie kontynuował nakłuwanie ziemi końcem no-ża.* * *Guido wyliczył sobie, że Creasy stoczył się w pole minowe nie dalej niż czte-ry, powiedzmy pięć metrów.Wydobycie się z pułapki zajmie mu wiele minut
[ Pobierz całość w formacie PDF ]