[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rzucił się wtedy stary do brogu, ale już i Jagny nie było, jeno mu mignęła i przepadła w nocy, więc jąłryczeć oszalałym, nieprzytomnym zgoła głosem:- Gore! gore! - i biegał z widłami dookoła brogu że kiej zły widział się w krwawym brzasku, bo ogieńobjął już cały bróg i z szumem miotając się, sycząc, bił w górę okropnym słupem płomieni i dymów.Ludzie zaczęli nadbiegać, krzyki poszły po wsi, ktosik uderzył w dzwon, trwoga zaszarpała serca, a łunarosła i pożar ognistą płachtą powiewał na wsze strony, i pryskał deszczem iskier na zabudowania, nawieś całą.ROZDZIAA 12Co się działo w Lipcach po onej nocy pamiętliwej, to i najpierwszemu głowaczowi niełacno byłobyzapamiętać wszystko a opowiedzieć; tak się bowiem zakotłowało we wsi jakoby w tym mrowisku, kiejw nim jaki niecnota kijaszkiem zagrzebie.Ledwie rozedniało chyla tyla i ludzie oczy z pomroki nocnej przetarli, a już każdemu było pilno napogorzelisko, że niejeden pacierze jeszcze w drodze odmawiał, a pędem bieżał kieby na ten jarmarek.Dzień się był podniósł ciężki i tak przemglony, że choć już pora była na dużą jasność, a mroczałojeszcze kieby na świtaniu, śnieg bowiem jął walić mokrymi płatami i przysłonił świat roztrzęsioną,szklistą i przemiękłą płachtą, ale nikto na pluchę nie zważał, schodzili się ze wszystkich stron i całymigodzinami wystawali na pogorzelisku przeredzając z cicha o wczorajszym, a strzygąc uszami, bychczego nowego dosłyszeć.Gwar się też czynił niemały, bo coraz więcej nadciągało narodu, że kupy już stały w opłotkach, pełnobyło w podwórzu, a już zgoła ciżbą się gęstwili wpodle brogu, że ino czerwieniało na śniegach odkobiecego przyodziewku.Bróg był spalony do cna i porozwalany, że jeno dwa słupy sterczały z pogorzeli, opalone kiej głownie,na chlewach zaś i szopie dachy pozrywano do samych zrębów i rozrzucono, że cała dróżka i polewokoło, na jakie pół stajania, zaniesione były opalonym poszyciem, potrzaskanymi łatami, przepalonąsłomą i na pół zwęglonym drzewem i wszelką spalenizną.Znieg padał bez przerwy i z wolna pokrywał wszystko szklistą powłoką, ale miejscami topniał odprzytajonych żarów.a niekiedy z porozwalanych kup siana wytryskiwały strugi czarnego dymu i buchałblady, trzeszczący płomień, ale wnet rzucali się nań chłopi z osękami, dusili trepami, bili kijami iprzywalali śniegiem.Właśnie byli rozwlekli taką roztlałą kupę, gdy któryś, bodaj chłopak Kłębów, wygarnął osękiem jakąśopaloną szmatę i podniósł wysoko.- Jagusina zapaska! - wrzasnęła urągliwie Kozłowa, boć już dobrze wiedziano, co się stało.- Pogrzebta no, chłopaki, może najdzieta tam jeszcze jakie portki!.- Hale! wyniósł je całe, tyle że mógł zgubić na drodze.- Dzieuchy już szukały, ktosik je uprzedził.- Bych Hance odnieść - gadały wybuchając śmiechem.- Cichota, pyskacze, ale! Na zabawę się zebrały i zęby będą szczerzyć z cudzego nieszczęścia! -krzyknął rozgniewany sołtys.- Do domu, baby! Czego tu stoita? Jużeśta dosyć namełły ozorami - irzucił się, by rozganiać.- Zasie wam do nas! pilnujcie swojego, kiejście na to ustanowieni! - krzyknęła Kozłowa tak mocno, żesołtys tylko popatrzył na nią, splunął i poszedł w podwórze, a nikt się nawet nie ruszył z miejsca, babyzaś jęły sobie trepami podsuwać zapaskę, oglądać, a coś cicho i ze zgrozą opowiadać.- Taką trzeba ze wsi wyświecić ożogiem kiej czarownicę! - rzekła w głos Kobusowa.- A przeciech! bez nią to wszystko! bez nią! - przygadywała Sikorzyna.- Juścić, ale Pan Jezus strzegł, że cała wieś nie poszła z dymem! - szepnęła Sochowa.- Bo i prawda, że cud, prawdziwy cud!- Wiatru też nie było i w czas spostrzegli.- A ktosik w dzwon uderzył, bo wieś była w pierwszym śpiku.Pono to niedzwiedniki szły z karzmy i pierwsze zobaczyły.- Moiściewy! ale ich sam Boryna złapał w brogu i tyle co rozegnał, a tu ogień zaraz buchnął.Miarkowałem wczoraj u Kłębów, że coś będzie, skoro razem się wynieśli.- Pono już dawno stróżował za nimi.- Jakże! powiadał mój chłopak, że wczoraj cały czas chodził po drodze przed Kłębową chałupą i miał ichna oku - prawiła pod nosem Kobusowa.- Toteż widno, co bez złość Antek podpalił.- Abo się to nie odgrażał?- Cała wieś o tym wiedziała.- Musiało się na tym skończyć, musiało! - dogadywała Kozłowa.A w drugiej grupie starszych gospodyń szeptano również różności, jeno tyle że ciszej i ważniej.- Stary pono tak zbił Jagnę, że leży chora u matki.wiecie to?- Jakże! zaraz do dnia, powiadali, wygnał ją, skrzynkę za nią wyrzucił i wszystkie szmaty - dorzuciłamilcząca dotąd Balcerkowa.- Nie powiadajcie byle czego, byłam dopiero co w cha-łupie, skrzynka stoi na swoim miejscu -objaśniała Płoszkowa.- Ale już na weselu przepowiadałam, że się tak skończy - podjęła głośniej.- Co się dzieje, mój Jezus! co się dzieje! - jęknęła Sochowa chwytając się za głowę.- Ano co, do kreminału go wezmą i tyla!- Sprawiedliwie mu się to należy: cała wieś mogła pogorzeć!- A tom już spała w najlepsze, a tu Auka, co latał z niedzwiednikami, bębni w okno i krzyczy: "Gore!"Jezus Maria! w oknach czerwono, jakoby kto zarzewiem szyby obwalił, to mi już ze strachu całkiemmoc odjęło.a tu dzwon bije.ludzie krzyczą.- opowiadała Płoszkowa.- Skoro jeno powiedzieli, że Boryna się pali, zaraz mnie tknęło, że to Antkowa sprawa - przerwała jejktóraś.- Cichocie, powiadacie, jakbyście na oczy widzieli.- Widzieć nie widziałam, ale skoro tak wszystkie powiedają.- Jeszcze w zapusty bąkała o tym tu i owdzie Jagnustynka.- Ani chybi, wezmą go w dybki i posadzą w kreminale.- Co mu ta zrobią? widział to kto? są na to świadki? co? - zauważyła Balcerkowa, że to procesownicabyła sielna i na prawie się znała.- A nie złapał go to stary?.- Złapał, ale na czym innym, a choćby i widział podpalanie, świadczyć nie może, bo ociec i w złości zsobą żyli.- Sądów to sprawa, nie nasza, ale kto winowaty przed Bogiem i ludzmi, jeśli nie ta suka Jagna? Co -podniesła znowu surowy głos Balcerkowa.- Prawda! Juści! takie zbereżeństwo, taki grzech! - szeptały ciszej, zbiły się w kupę i zaczęły jednaprzez drugą wypominać jej grzechy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]