[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Co było, to nie jest, a zechce się jej nowych figlów, to z niej rychło wytrzęsę.W opłotkach przed chałupą czekała na niego matka.- Jasiek wrócił - szeptała zatrwożona - już mu o tym powiedzieli.- To i lepiej, nie będzie potrza się ocyganiać.- Tereska przylatywała już parę razy, grozi, że się utopi.że nie.- Pewnie, co gotowa to zrobić, pewnie - szepnął wystraszony i tak się tym srodze zamartwił, żezasiadłszy w progu do kolacji nie mógł jeść, a jeno nadsłuchiwał od Jaśkowego sadu, że to siedzielitylko przez miedzę.Przejmował go coraz większy niespokój, odsunął miskę i kurząc papierosa zapapierosem na darmo barował się z dygotem trwogi, na darmo klął siebie i wszystkie kobiety i nadarmo chciał całą sprawę obrócić w przekpinki, bo strach o Tereskę rozrastał się w nim coraz barzej idręczył już nie do wytrzymania.Już parę razy się podnosił, aby iść kajś na wieś między ludzi, aleostawał wyczekując nie wiada na co.Noc się już zrobiła, gdy naraz posłyszał, jakieś kroki, a nim rozeznał, z której strony nadchodzą, jużTereska wisiała mu na szyi.- Ratuj, Mateusz! Jezu, tak czekałam na cię, tak wyglądałam.Usadził ją pobok, lecz cisnęła mu się do piersi kiej dzieciątko i przez łzy lejące się ciurkiem, przez mękęi rozpacz szeptała:- Powiedziały mu o wszystkim! Zmierci bym się była prędzej spodziała nizli jego powrotu.Byłam uksiężego lnu.przylatuje któraś i powiada.dziw trupem nie padłam.szłam jak na śmierć.nie byłocię doma.poszłam cię szukać.nie było cię we wsi.kołowałam z godzinę, ale musiałam iść.wchodzę do chałupy.a on stoi na środku blady kiej ściana.skoczył do mnie z pięściami.o prawdępyta.o prawdę.Mateusz jaże się zatrząsł i obcierał z twarzy zimny, lodowaty pot.- Wyznałam się przed nim.na nic już by się zdały cygaństwa.Topora chycił na mnie.myślałam, żejuż koniec, i pierwsza mu rzekłam: "Zabij! ulży nam obojgu!" Ale me nie tknął nawet palcem! Jenopopatrzył we mnie, przysiadł pod oknem i zapłakał!.Jezu miłościwy, żeby me chociaż sprał, skopał,sponiewierał, lżej by mi było, lżej, a on siedzi i płacze! I cóż ja teraz pocznę nieszczęsna, co? kaj siępodzieję! Ratuj me, bo się rzucę do studni albo se co złego zrobię, ratuj! - wrzasnęła padając mu donóg.- Cóż ja ci poredzę, sieroto, co? - jąkał bezradnie.Zerwała się nagle z dzikim warkotem gniewnego szaleństwa.- To po coś me brał? po coś me stumanił? po coś me przywiódł do grzechu?- Cała wieś tu się zleci, cichoj!Przypadła mu znowu do piersi, objęła sobą i pokrywając pocałunkami zaskamlała całą mocą strachu,miłowania i rozpaczy:- O mój jedyny, o mój wybrany z tysiąca, zabij me, a nie odpędzaj od siebie! Miłujesz to me, co? Miłujesz? Dyć me utul ten ostatni razik, dyć me wez, ogarnij sobą i nie daj na mękę, nie daj płakania,nie daj zatracenia! Jedynego cię mam na wszyćkim świecie, jedynego.Ino me ostaw przy sobie, asłużyła ci będę za tego psa wiernego, za tę ostatnią dziewkę!Jęczała rzewliwymi słowy, rwanymi ze samego dna udręczonej duszy.A Mateusz wił się jakby w kleszczach i jak mógł, wykręcał się od stanowczej odpowiedzi zbywając jącałunkami a przygłaskaniem i przytakując wszystkiemu, co jeno chciała, rozglądał się trwożniej iniecierpliwiej, gdyż mu się uwidziało, że Jasiek siedzi na przełazie.Ale w jakiejś minucie Tereska przejrzawszy prawdę do dna odepchnąła go od siebie i zakrzyczała, bijącsłowami kieby biczem:- Cyganisz jak pies! Zawdyś me ocyganiał! Już me teraz nie zwiedziesz! Strach ci Jaśkowego kija, to sięwijesz kiej ta przydeptana glista! A ja mu zawierzyłam jak komu najlepszemu! Mój Boże, mój Boże! AJasiek taki poczciwy, nawiózł mi podarunków, nigdy mi nie powiedział marnego słowa i ja mu takodpłaciłam.I takiemu przeniewiercy zawierzyłam, takiemu zbójowi! takiemu psu! Idz se za Jagusią! -zawrzeszczała przyskakując do niego z pięściami - idz, i niech was pożeni hycel, pasujeta do siebie,lakudra i złodziej.Padła na ziemię zanosząc się strasznym, obłąkanym płaczem.Mateusz stał nad nią, nie wiedząc, co począć, matka chlipała kajś pod ścianą, gdy wyszedł ze saduJasiek i przystąpiwszy do żony jął jej szeptać tkliwe, przesiąkłe łzami, a pełne dobrości słowa:- Chodz do dom, chodz, sieroto.Nie bój się, nie ukrzywdzę cię, masz ty już dosyć za swoje, chodz,żono [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl