[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- A gdzie on właściwie jest?- Moje królestwo jest w tobie.- Nie odpowiadasz mi szczerze, Pani.- Zawsze odpowiadałam ci szczerze.- To było na Deibie, prawda?- Tak.Tam właśnie dokonaliśmy formalnego kontaktu.- Jakoś nie mogę przypomnieć sobie tej chwili.- Byłeś chory.Uratowaliśmy cię.- "My"?- Ja.Uratowałam cię po to, abyśmy nawzajem mogli czerpać z tego korzyści.- Dlaczego zwlekałaś z tym tak długo?- Pora nie była jeszcze odpowiednia - stała się taka dopiero teraz.Odwrócił się i szybko skłonił głowę.Widział przed sobą jedynie błękitny lód i błękitny płomień.- Co się stało? - mruknął zdumiony.- Odnalazłeś tu więcej, niż przypuszczasz, Drą von Hymack.Nieistotne wspomnienia z twojej przeszłości nie są już częścią naszych dalszych poczynań.Odrzuć je.Nie jesteś już tym człowiekiem, jakim byłeś na Deibie, a nawet na Cleech.Czcij mnie, a ja cię uświęcę.Dam ci łaskę i błogosławieństwa.- Wielbię cię i adoruję.- Po przebudzeniu wyruszysz w drogę i będziesz szedł, dopóki nie dotrzesz do miasta.Będąc tam, nie wypowiesz ani jednego słowa.Wyciągniesz palec w stronę pierwszej napotkanej osoby.-.Wyciągnę palec w stronę pierwszej napotkanej osoby.- Poczujesz moc otwierającą się w tobie niby kwiat, rosnącą niczym wąż.-.Poczuję moc.- Potem opuścisz to miejsce i poszukasz innego.-.Poszukam innego.- Piękny mój, jesteś tu, przede mną i kocham cię, Drą von Hymack.Dotyk jej chłodnych warg na jego powiekach był niczym monety dla Charona.Po jakimś czasie wydało mu się, że słyszy jej śpiew.Ściekająca z opuszków jej palców krew splamiła mu dłonie.Śpiew był częścią wieczności.Podał jej środek uspokajający i zapakował do koi.Albo to, albo całkowite wyłączenie ekranów, które z niejasnych powodów wywoływały u niej zawroty głowy.Wiedział, że ostatecznie poradziłby sobie i bez ekranów, ale dziewczyna od chwili wejścia na pokład bezustannie działała mu na nerwy."I to nawet nie dlatego, że ta piękna dziewczyna widzi w tobie swego idola i obawia się, byś jej nie dotknął - rozmyślał.- Nawet nie jej bezustanne rozmowy o Przyczynie czy żądania, by bez końca wspominać to, co dawno już powinno zostać zapomniane.A więc dlaczego, do diabła? Może dlatego, że przez dwa tygodnie będę zamknięty w ciasnej przestrzeni z inną istotą ludzką? Nie, to też nie to.A może to nagły ciężar czasu? To Jackara zwróciła moją uwagę na upływ lat, na kontrast pomiędzy tym, jaki byłem kiedyś, a jaki jestem teraz.Czy rzeczywiście nienawidziłem niegdyś z taką siłą, że spaliłbym miasto, by zniszczyć szczury? Od kiedy właściwie zacząłem się zmieniać, zastępując czystą zemstę tymi idiotycznymi planami co do statusu Ligi? Musiało to następować stopniowo, niepostrzeżenie, z czego sprawę zdałem sobie dopiero teraz.Pragnąłem chłosty, a sam nie jestem już pewien, czy to właściwa droga.Zastanawia mnie ten Sandow.Czy rzeczywiście pomógłby DYNAB? Czy zrobiłby to, gdybym go poprosił? To, co mówił, brzmiało dość rozsądnie.Jedynie ta historyjka o strantryjskiej bogini.Nie może być prawdziwa, nawet jeżeli sam Sandow uważał inaczej.Ta dziewczyna doprowadza mnie do szału.To przez nią wszystko wydaje się takie pogmatwane.Nieprawda.To ja byłem do tej pory ślepy.Jednak.Spróbuję zasnąć, gdy się przebudzi.Jeżeli ludzie Sandowa połączą mnie z tym wszystkim, może być niezła zabawa.Oni nie przejmują się granicami i politycznymi wpływami.No cóż, przede mną kolejny dzień.I jakie zamieszanie powstanie, gdy wreszcie spuszczę von Hymacka ze smyczy! Z pewnością ktoś będzie próbował mnie za to winić.Szkoda, że wysłałem tę kulę.Powinienem był ją zatrzymać.Czyżbym się tym odsłonił? Obciążył wiecznym memento mori? Trudno powiedzieć.Jak wielu tych sukinsynów z Wyższego Dowództwa Lig już przeżyłem? Oni nie podlegali takim zabiegom medycznym, jak my.Ziemia.Powinienem wysadzić dziewczynę na Bifrost.To także DYNAB.Zobaczyłaby tam wulkany, nauczyłaby się wykrywać przypuszczalne siedliska epidemii.Ale dlaczego tak się spieszę? Czy to z tym właśnie chcę uporać się tak szybko, jak to tylko możliwe? Sam już nie wiem.Boże, nie skazuj mnie na wyrzuty sumienia.Jeszcze nie teraz.Jeszcze nie jestem gotowy.Zaszedłem już tak daleko.Ależ ona piękna, z tymi opadającymi na ramiona włosami i przestraszonym wyrazem twarzy."- Jeżeli rozpatrujemy podobne zniszczenia w skali całej planety - mówił, gestykulując gwałtownie - to ruiny tego miasta, w którym prowadziliśmy poszukiwania, stanowią jedynie niewinny relikt przeszłości.Jackara spoglądała na to, co pozostało z Manhattanu.- Widziałam co prawda fotografie - odezwała się w końcu stłumionym głosem.- Ale.Skinął głową.- Po południu zabiorę cię nad Mississippi.Pokażę ci, jak wyglądała niegdyś Kalifornia.Włączył po kolei pozostałe ekrany, które za pośrednictwem satelitów ukazywały obrazy innych zniszczonych miejsc.- Byli bardzo sumienni - powiedział."Co on, do diabła, wyprawia? - pomyślał Morwin, udając, że całą uwagę zaprzątniętą ma kraterami.- Gdziekolwiek wynalazł tę dziewczynę, zamierza sprawić, by stała się taka sama, jak on.I ta wczorajsza rozmowa przy kolacji.Wystarczy rok, a będzie z nią gorzej niż z nim.A zresztą, może już jest? Czy na tym właśnie polega władza komandora floty? Oddziaływanie na umysły ludzi, by myśleli w ten sam sposób, co on? W końcu to nie mój interes, ale ona jest taka młoda.A może to ja potrzebuję takiego prania mózgu? Może to oni mają rację? Kto wie, od czasu wojny pozostaję na uboczu, podczas gdy ludzie tacy jak on wciąż walczą.A jeżeli ta sprawa nie jest jeszcze przegrana? Zakładając, że komandorowi w jakiś sposób uda się zwyciężyć.To nierealne.Chociaż.Co się ze mną dzieje, do diabła? Czyżbym już zbyt długo zabawiał się marzeniami innych? Dziewczyna z pewnością ledwie pamięta konflikt, a jest razem z nim.Co on zamierza z nią zrobić?"- To rzeczywiście potworne - powiedział, przenosząc wzrok z pleców dziewczyny na ekran.Po chwili zapytał: - Komandorze, dlaczego tak nagle zainteresował się pan epidemiami?Malacar przez pół minuty spoglądał na niego w milczeniu.Potem powiedział:- To takie moje nowe hobby.Morwin bez słowa sięgnął po fajkę i zapalił.".Typowe - pomyślał z rozdrażnieniem.- Co oni planują? Gdy stworzyłem dla niego tę przeklętą kulę, przypomniało mi to o rzeczach, które zarzuciłem lata temu.Co się stanie z dziewczyną? Czy ciśnie ją pomiędzy wilki jak pozostałych, zostawiając jedynie ślepą wiarę we własną nieomylność? Powinna stąd uciekać.Ma przed sobą zbyt wiele życia, by marnować je w taki właśnie sposób.Muszę jednak przyznać, że nie mogę nie podziwiać takiego poświęcenia.Jak niebezpieczna będzie jego nowa taktyka? Być może.Ktoś powinien uważać na tę dziewczynę".Wypuścił kłąb dymu i pogłaskał swą długą, rudą brodę.- Ja także zainteresowany jestem tym tematem - rzekł w końcu.Rankiem pierwszą żywą istotą, którą spotkał, był młody mężczyzna, idący wąską, opustoszałą o tej porze ulicą.Gdy był dostatecznie blisko, Heidel wyszedł zza zasłony gęstych krzewów i stanął tuż przed nim
[ Pobierz całość w formacie PDF ]