[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zaklęcie wypłynęło cichutko na zewnątrz, a temperatura w komnacie podsko-czyła niemal natychmiast o dziesięć stopni. A teraz do procedury reanimacyjnej zakomenderował Azzie, kiedy lódzaczął wreszcie tajać. Szybko, Frike, dawaj ichor!Służący zgarbił się jeszcze bardziej nad leżącą poziomo Królewną i spryskałjej twarz krwią bogów. Teraz zaklęcie rezurekcyjne zdecydował Azzie, i wyrecytował je.Ludzki składak noszący od niedawna imię Scarlet pozostał martwy jak klocdrewna.Potem ledwo widoczne drżenie przebiegło przez policzek królewny,a pięknie ukształtowane wargi rozdzieliły się, ukazując mały języczek, który za-czął smakować ichor.Delikatny nosek rozszerzył się, ciało naprężyło i ponownie94zwiotczało. Szybko! krzyknął Azzie. Włóż oczy!Gałki oczne gładko wskoczyły na swoje miejsce.Teraz niezbędne stało się ko-lejne zaklęcie, włączające wizję, bardzo rzadkie, ale Zaopatrzenie było w stanieje dostarczyć.Gdy Azzie zaintonował je, powieki Królewny Scarlet zatrzepota-ły i podniosły się.Nowe oczy, o głębokim szafirowym odcieniu zagapiły się naświat.Jej twarz nabrała wyrazu i ożywiła się.Rozejrzała się wokół i cicho jęknęła. Kim wy jesteście? zapytała Scarlet.Głos miała donośny, oschły i w dodatku zrzędliwy.Azziemu nie podobało sięjego brzmienie, ale szczęśliwie to nie on musiał ją pokochać.To było zadanie dlaKsięcia.Królewna, dopiero co powstałe istnienie, nie dysponowała żadną pamięcią.Należało zatem wyjaśnić jej pewne sprawy. Kim jesteś? wykrzyknęła ponownie. Jestem twoim wujem Azziem odparł Azzie. Pamiętasz mnie z pew-nością? Och, oczywiście skłamała Scarlet, bo oczywiście widziała faceta pierw-szy raz w życiu; śmierć zatarła w jej umyśle wszelkie wspomnienia, złe i dobretak samo; po czym kostucha wypuściła ją ze swych szponów na świat z umysłemjako tabula rasa. Co się dzieje, wujku? Gdzie jest mama?To było oczekiwane pytanie.Wszystkie żyjące stworzenia przyjmują a prio-ri, iż miały matkę i nigdy nie przyjdzie im do głowy, że można zostać zszytymz kawałków niczym szmaciana lalka. Mamusia i tatuś odparł Azzie lub raczej Ich Królewskie Mościepozostają pod władaniem czarów. Powiedziałeś: Królewskie Moście ? Tak, moja droga.Ty, co oczywiste, jesteś księżniczką, królewną Scarlet.Chcesz z pewnością uwolnić swych rodziców od zaklęcia, prawda? Co? A tak, tak, pewnie powiedziała Scarlet. Więc jestem królewną! Twoi rodzice mogą zostać odczarowani ciągnął Azzie tylko pod wa-runkiem, że ty sama zostaniesz uwolniona od zaklęcia. Jestem zaczarowana? Dokładnie tak, moje złotko. W porządku zdejmij zatem ze mnie ten czar. Obawiam się, że nie potrafię tego zrobić skłonił się Azzie. Nie jestemwłaściwą osobą. O, do diabła! A jakiego rodzaju czar na mnie spoczywa? Zaklęcie snu.Spędzasz dwadzieścia kilka godzin dobę, śpiąc lub drzemiąc;nazywają cię też Zpiącą Królewną.Tylko jeden człowiek może zdjąć czar jestnim Królewicz.95 Kto to taki? Nikt, kogo znałabyś wcześniej, moja droga.Królewicz jest wspaniałym,przystojnym młodym mężczyzną pochodzącym ze znamienitej rodziny, który wła-śnie całkiem niedawno dowiedział się o twym pożałowania godnym położeniu.Jest już w drodze, by dotrzeć tutaj jak najśpieszniej i obudzić cię pocałunkiem,przywracając cię życiu i rozkoszy.Scarlet zastanowiła się. Niezle to brzmi.Ale czy jesteś pewny, że to mi się nie śni? To nie jest sen, jeżeli nie rozpatrywać tego w tym znaczeniu, że wszystko jawa i sen, życie i śmierć może być snem.Ale zostawmy na boku me-tafizykę; to wszystko jest prawdą i spoczywa na tobie zaklęcie snu.Możesz miwierzyć.Oczywiście, nie śnisz w tej chwili, ponieważ muszę porozmawiać z tobąi doradzić ci kilka rzeczy. A może zaklęcie nie działa? chciała wiedzieć Scarlet. Obawiam się, że działa, i to całkiem niezle odparł Azzie, wyjmu-jąc ukradkiem z kieszeni senne zaklęcie i naciskając niewielki uaktywniający jesztyft.Scarlet ziewnęła. Masz rację.Jestem śpiąca.A nie zjadłam nawet kolacji! Przygotujemy dla ciebie wieczerzę, kiedy już się obudzisz na dobre obiecał Azzie.Oczy Królewny zamknęły się i wkrótce zapadła w sen.Azzie, pod bacznymspojrzeniem Ylith, zaniósł dziewczynę do jej sypialni i położył na łóżku, otulającją kołdrą.Przez następnych kilka dni stało się oczywistym, że z Księżniczką Scarlet bę-dą trudności.Nie chciała słuchać Azziego, ani nawet cioteczki Ylith, z całym jejmiłym i inteligentnym podejściem do dziewczyny.Scarlet była niezwykle piękna,bez dwóch zdań, i nie ostatni z jej uroków polegał na tym, że długie, oliwkowei ponad miarę kształtne nogi tancerki unosiły alabastrowo białe ciało ukoronowaneblond główką.Ciemny połysk skóry jej nóg sprawiał wrażenie, że nosi jedwabnepończochy.Nie było w niej nic, co raziłoby poczucie piękna.Jednak właśnie owedługie nogi stanowiły problem sam w sobie, gdyż zdawały się podlegać własnejkarmie królewna trwała w szponach jakiejś tanecznej manii.Azzie musiał wy-próbować dziesiątki czarów, zanim udało mu się opanować to zjawisko; a i tak,pomimo pozostawania pod wpływem zaklęcia śpiączki, Scarlet niczym luna-tyczka wiedziona przez swe roztańczone nogi schodziła w dół do wielkiej salibalowej, gdzie pląsała do rytmu flamenco słyszanego tylko przez nią samą.Azziemusiał bardzo uważać na te somnambuliczne wędrówki królewny. Ylith zapytał czy mogłabyś zostać tutaj i zaopiekować się nią? Mamwrażenie, że jej ruchy są jeszcze nieco niepewne; mogłaby upaść i się zranić.96Ale ma w sobie ducha i jestem pewny, że wykona wszystko to, czego od niejoczekujemy. Mam nadzieję rzekła Ylith. Przy okazji, poprosiłam Zwiętego Miko-łaja, żeby na Boże Narodzenie podarował Brigitte ów wspaniały domek dla lalek. Och, dzięki. Powiedziałam mu o tym na wypadek, gdybyś zapomniał o swojej obietnicy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]