[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Czemu tylko was dwoje?- Czujniki były zaprogramowane na wszystkich.W momencie śmierci któregoś z członków załogi umieszczano go na stanowisku medycznym.Jeśli kom­puter stwierdzał zgon, to automatycznie kasował jego bioprądy w zespole bezpieczeństwa.- A jeśli ktoś zginął w kosmosie lub na innej planecie?- Dopóki jego ciało nie znalazło się na pokładzie zachowywał wszelkie uprawnienia, jakby wciąż żył.- Może przygotowałabyś nam coś do jedzenia ­zaproponował Pet - nie dlatego, żebym miał ochotę na to nasze syntetyczne potrawy - dodał krzywiąc się - ale Lara powinna poznać, czym się żywili dawni kosmonauci.- Z przyjemnością - ucieszyła się Anna i zobaczy­wszy, że Lara podnosi się, jakby chciała jej towarzy­szyć, dodała pospiesznie: - Pet, zabaw Larę przez moment.Nie lubię kiedy ktoś pomaga mi w kuchni ­wyjaśniła już w drzwiach.W ten sposób ona również zamieniła się z kopią.Przygotowanie posiłku na “Feniksie" polegało na połączeniu się z komputerem i wydaniu odpowiednich poleceń.Po chwili cała trójka siedziała w klubie, na pokładzie rekreacyjnym.Była to duża, nawet jak na “Feniksa" sala, w której umieszczono mały basen, urządzenia gimnastyczne i coś na kształt dawnej ka­wiarenki.Basen był teraz pusty, bo przed rozpoczę­ciem manewrowania woda została z niego spuszczona.Pet podszedł na chwilę do urządzeń regulujących i po chwili kawiarenka została odgrodzona od reszty sali holograficznym obrazem lasu, światło zostało przy­ćmione, w powietrzu zabrzmiała cicha muzyka.Nie wiedział, czy na Larę działa taki rodzaj nastroju - dobry w końcu przed trzema tysiącami lat - ale lubił go i Anna również.- Las - zdziwiła się Lara, patrząc na hologram ­piękny, dzisiaj takich już nie ma.- Właśnie - włączyła się Anna.- Skąd się wzięła na przykład taka dżungla.Z tego, co nam przekazałaś hipnotycznie wynika, że żyją w niej zwierzęta, które nie miały się prawa pojawić.Musiała zaistnieć jakaś mutacja.Dlaczego?- Program był standardowy.Przeznaczony dla mas.Stąd pewne barki.Była wojna.Hersth, który był naszym największym, jak dotąd, uczonym, nie chciał, żeby to wiadomość przedostała się do szerszego kręgu.W miarę kolejnych Naborów poświęcano więc tej sprawie coraz mniej miejsca.Obecnie jest to wiado­mość dostępna tylko niektórym badaczom.- Kto z kim walczył? - zapytał Pet.- W sto lat po waszym odlocie doszło do rozłamu w łonie federacji.Trochę później nastąpiły pierwsze walki.Wreszcie ktoś zaczął stosować broń jądrową, później neutronową, no i zaczęło się.Hersth operował z baz na Marsie, gdzie jeszcze istniał przemysł.Nie było tego wiele, bo to były młode kolonie, ale zawsze.Na Ziemi ustały wreszcie walki.Nie było ani komu wal­czyć ani czym.Hersth stworzył wtedy koncepcję Wielkiej Zmiany.Zaczęto ją realizować w dwieście lat po jego śmierci.Wtedy powstała pierwsza wieża.Powoli odbudowywano wszystko od początku.Dzicy żyli w dżungli i nikt specjalnie się nimi nie zajmował, a przemysł powstawał powoli, w miarę pojawiających się potrzeb kolejnych wież.Te mutacje pojawiły się niespodziewanie.Niektóre gatunki w ogóle niknęły, inne przybrały olbrzymie rozmiary, jeszcze inne, nie wiedzieć czemu, skrzyżowały się ze sobą.- Nie badaliście tego? - zdziwiła się Anna.- Oczywiście, że tak.Wszystko jest zbadane i usta­lone.Po prostu nie można było zatrzymać tego proce­su.Z trudem udało nam się zmniejszyć poziom radio­aktywności.Trzeba było przez pewien czas produko­wać nawet tlen do atmosfery.To już historia.- Dlaczego więc dzicy nie są dotknięci mutacja­mi? - zapytał Pet.- Każde plemię posiada ołtarz Herstha.Jest to zwykły odbiornik radiowy przekazujący nasze rozka­zy, który ma zainstalowane czujniki określające sto­pień ewentualnych mutacji.Każde nowo narodzone dziecko jest zgodnie z rytuałem przedstawione bogu poprzez złożenie na ołtarzu.Wtedy dokonujemy po­miarów.Jeśli wypadają one niepomyślnie, dziecko ginie.- To straszne - Anna nie ukrywała wrażenia, jakie na niej zrobiła to wiadomość.- Sądzę, że nie było innego wyjścia - odparł Pet spokojnie.- Zgadza się.Mieliśmy dość własnych kłopotów.Nie było możliwości zajmowania się mutantami, któ­rzy zresztą w większości byli zwykłymi kretynami.Tylko część z nich posiadała wyższe niż normalnie zdolności.- Co osiągnęliście w zamian?- Ludzie w wieżach są zjednoczeni.Nie ma już rozłamu.Nie ma także wojen.- Ani lotów do gwiazd - dodała Anna.- Jest nas za mało.Za to nikomu niczego nie brakuje.- Chyba, że dzikim - powiedział spokojnie Pet.- Tak, dzicy nie mają tego wszystkiego, ale w za­mian nie mają również żadnych problemów.Nagle muzyka ucichła i kawiarenkę zaległa cisza.Po chwili zgłosił się komputer.Ktoś usiłował połączyć się z “Feniksem".Pet kazał łączyć w kawiarence.Był to Nazon do Lary.- Jestem a siebie - stwierdził bez żadnych wstę­pów.- A Kuffa? - zapytała Lara.- W drodze do ciebie.Loop wezwał Emmę - do­dał po krótkim wahaniu.- W porządku.Będę z tobą w stałym kontakcie ­oznajmiła Lara i dała znać Petowi, że zakończyła rozmowę.- Jakieś kłopoty? - zainteresowała się Anna.- Skądże.- Myślałem - stwierdził Pet, nie informując jed­nak o czym.- Co sądzicie o naszej Ziemi? - zapytała wreszcie Lara.Anna przez chwilę udawała, że myśli nad odpowie­dzią, a następnie wdała się w dość długi wywód, jakiego powinna się po nich spodziewać Lara.Pet pomagał, jak umiał, wtrącając od czasu do czasu miłe uwagi pod jej adresem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl