X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czuć już było widmo wojny.Kraj cuchnąłstrachem.Miquel nie miał nic do roboty i był zbyt słaby nawet nautyskiwanie.Zwykł schodzić na nasz placyk lub nawet aż do aleikatedralnej, zawsze biorąc ze sobą, niczym amulet, jedną z książek Juliana.Na ostatnich badaniach nie ważył nawet sześćdziesięciu kilo.W radiuusłyszeliśmy o buncie wojsk stacjonujących w Maroku, a parę godzinpózniej zjawił się u nas kolega Miquela z gazety, by powiedzieć, żeCansinos, szef redakcji, dwie godziny temu został zamordowany strzałemw potylicę przed kawiarnią Canaletas.Nikt nie miał odwagi zabrać ciała,które wciąż leżało przed kawiarnią, barwiąc chodnik pajęczyną krwi.Szybko, hałaśliwie i krwawo, choć krótko, bo przez kilka dni tylko, dało sobie znać terror.Oddziały generała Godeda przemaszerowały przez alejeDiagonal i Gracia ku centrum, gdzie rozpoczęły się walki.Była niedziela iwielu barcelończyków mimo wszystko wyszło na ulice w przeświadczeniu,że uda im się spędzić piknik przy drodze do Las Planas.Najczarniejsze dniwojny w Barcelonie miały dopiero nadejść za dwa lata.Po krótkiejstrzelaninie oddziały generała Godeda poddały się.Cud albo brak łącznościpomiędzy dowódcami.Wydawało się, że autonomiczny rząd LluisaCompanysa odzyskał pełną kontrolę w Katalonii, ale to, co się stało wpierwszych dniach puczu, miało w rzeczywistości znacznie poważniejszekonsekwencje, co okazało się dopiero w nadchodzących tygodniach.W Barcelonie władzę objęły anarchistyczne związki zawodowe.Podniach zamieszek i walk ulicznych, gruchnęła wieść, że czterem421 zbuntowanym generałom tuż po poddaniu się została w zamku Montju�cwymierzona sprawiedliwość.Kolega Miquela, brytyjski dziennikarz, którybył przy tym obecny, powiedział, że pluton egzekucyjny liczył siedemosób, ale w ostatniej chwili do fety dołączyły dziesiątki ochotników zoddziałów milicji robotniczej.Generałów zmasakrowano taką ilościąstrzałów, że ich ciała zostały porozrywane na niemożliwe dozidentyfikowania kawałki, do trumien zostały złożone więc w stanie prawiepłynnym.Niektórzy chcieli wierzyć, że to koniec konfliktu i że wojskafaszystów nigdy nie dotrą do Barcelony, a rebelia wygaśnie po drodze.Lecz był to dopiero początek.O tym, że Juli�n jest w Barcelonie, dowiedzieliśmy się w dniukapitulacji Godeda, z listu Ir�ne Marceau, w którym ta pisała, że Juli�nzabił Jorge Aldayę w pojedynku na cmentarzu P�re  Lachaise.Aldayajeszcze konał, gdy anonimowy telefon już dał znać policji o zdarzeniu.Juli�n musiał natychmiast uciekać z Paryża, ścigany za morderstwo.Niemieliśmy wątpliwości, kim był informator policji.Czekaliśmyniecierpliwie na wieści od Juliana, żeby nie tylko uprzedzić go o grożącymniebezpieczeństwie, ale i ochronić przed jeszcze gorszą pułapką zastawionąnań przez Fumero: odkryciem prawdy.Trzy dni pózniej nadal nie mieliśmyod Juliana znaku życia.Miquel nie chciał okazywać mi swego niepokoju,ale wiedziałam doskonale, o czym myśli.Juli�n wrócił do i po Pen�lope, itylko ze względu na nią, nas w ogóle nie biorąc pod uwagę. Co się stanie, gdy się dowie prawdy?  pytałam. Ale my postaramy się, żeby do tego nie doszło  odpowiadał Miquel.Zdawaliśmy sobie sprawę, że bez trudu przyjdzie mu stwierdzić przedewszystkim, że rodzina Aldaya zniknęła bez śladu.A i liczba miejsc, zktórych mógł rozpocząć poszukiwania Pen�lope też była ograniczona.Przygotowaliśmy listę tych miejsc i zaczęliśmy wędrówkę.Dom z aleiTibidabo był już tylko opuszczoną posiadłością, do której dostępu broniłyłańcuchy z kłódkami i ściany bluszczu.Straganiarz sprzedający na roguwiązanki róż i gozdzików powiedział nam, że ostatnio tylko jedna osobakręciła się koło tej posiadłości i, o ile pamięta, był to starszy już, żeby nierzec stary, i trochę kulejący mężczyzna. Kawał chama, nie ma co.Chciałem go namówić na kupno gozdzikado butonierki, a ten z buzią, żebym się odpieprzył.Bo teraz jest wojna i nieczas na jakieś pedalskie kwiatki.422 Nikogo więcej przy tej posesji nie widział.Miquel kupił od niegozwiędłe róże i na wszelki wypadek zostawił mu numer telefonu do redakcji Diario de Barcelona , żeby ewentualnie dał znać, gdyby się pojawił ktośodpowiadający opisowi Caraxa.A stamtąd udaliśmy się do szkoły SanGabriel, gdzie Miquel spotkał się z Fernandem Ramosem, dawnymszkolnym kolegą.Fernando był teraz wykładowcą łaciny i greki i nosił habit.Przeraził sięnie na żarty, ujrzawszy Miquela w tak fatalnym stanie zdrowia.Powiedział,że Juli�n go nie odwiedził, lecz obiecał skontaktować się z nami, gdyby dotego doszło, a nawet na jakiś czas go zatrzymać.Wyznał nam nie bez lęku,że przed nami był u niego Fumero.Inspektor Fumero, jak się kazałnazywać, ostrzegł go, że w czasach wojny lepiej mieć się na baczności. Wielu ludzi czeka niebawem śmierć, a kula nie wybiera i nie odróżniamunduru od habitu.Fernando Ramos przyznał się nam, że nie było dlań jasne, do jakiejformacji czy grupy należy Fumero, i że nie on akurat będzie tym, który goo to zapyta.Nie potrafię Danielu opisać ci tych pierwszych dni wojny wBarcelonie.Powietrze wydawało się zatrute strachem i nienawiścią.Ludziepatrzyli na siebie spode łba, a ulice przesiąknięte były zapachem ciszy, odktórej uciskało w żołądku.Co dzień, co godzinę pojawiały się nowepogłoski i plotki.Pamiętam noc, kiedy z Miquelem wracaliśmy do domuprzez Ramble.Było pusto, nigdzie żywej duszy.Miquel spoglądał nafasady budynków i domów, widział twarze ukrywające się za zasłonami,patrzące na cienie na ulicy i mówił, że słychać jak za ścianami ostrzą noże.Następnego dnia, nie łudząc się zbytnio, iż możemy tam spotkaćJuliana, poszliśmy jednak do pracowni Fortuny'ego.Napotkany sąsiadpowiedział nam, że kapelusznik, przerażony ostatnimi zajściami, zamknąłsię w sklepie.Długo pukaliśmy i dzwoniliśmy, ale nam nie otworzył.Tegodnia, nieopodal, na rondzie San Antonio doszło do strzelaniny, po którejnie obeschły jeszcze kałuże krwi; wciąż leżał tam martwy koń, rzucony napastwę bezpańskich psów, które dobierały się do rozszarpanego kulamibrzucha, w otoczeniu gapiącej się dzieciarni, co jakiś czas rzucającej w psykamieniami.Ale udało nam się przynajmniej zobaczyć przez kratkę wdrzwiach wystraszone oczy kapelusznika.Powiedzieliśmy, że szukamyjego syna Juliana.Fortuny odparł, że jego syn nie żyje i żebyśmy poszliprecz albo wezwie policję.Odeszliśmy stamtąd zbici z tropu i423 przygnębieni.Przez wiele dni zaglądaliśmy do kawiarń i przeróżnego rodzajusklepów, by tam pytać o Juliana.Dowiadywaliśmy się w hotelach, wpensjonatach i w bankach, gdzie mógł ewentualnie wymieniać pieniądze.nikt nie pamiętał mężczyzny odpowiadającego rysopisowi Juliana.Zaczęliśmy już obawiać się, czy Juli�n nie wpadł w łapy Fumera, więcMiquel skorzystał z pomocy jednego z redakcyjnych kolegów, mającegokontakty w głównej komendzie miasta, który przyrzekł dyskretniewybadać, czy Juli�n przypadkiem nie przebywa w więzieniu.Nic na to niewskazywało [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl
  • Drogi uĹźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.