[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Widział także, jak ciało tego młodego człowieka porusza się pod ubraniem z hamowaną energią, tak że materiał wydaje się cienki niczym chusteczki higieniczne; żołnierz mógłby rozerwać go lekkim szarpnięciem, ponieważ nic nie mogło go powstrzymać oprócz własnego opanowania.Wydawało się, że jego pot to czysty testosteron.Taki właśnie powinien być mężczyzna.Żołnierz.Ja nigdy nie byłem żołnierzem, pomyślał Groszek.Spróbował wyobrazić sobie siebie takiego, jaki był w Szkole Bojowej, kiedy wkładał przycięte fragmenty skafandra, który nigdy porządnie nie pasował.Groszek zawsze wyglądał jak małpka przebrana dla żartu za człowieka.Jak maluch, który włożył ciuchy z szuflady starszego brata.Ten mężczyzna z przodu.Kimś takim chciałby zostać, kiedy dorośnie.Ale choćby nie wiadomo jak się starał, nie potrafił wyobrazić sobie siebie dużego.Nie, nawet siebie normalnego wzrostu.Owszem, jest płci męskiej, jest człowiekiem, ale nigdy nie będzie męski.Nikt nigdy nie spojrzy na niego i nie powie: Oto prawdziwy mężczyzna.Z drugiej strony ten żołnierz nigdy nie wydał rozkazów, które zmieniły bieg historii.Świetny wygląd w mundurze to nie jedyny sposób, by zyskać swoje miejsce w świecie.W dół po schodach, trzy poziomy, a potem krótkie oczekiwanie daleko od wyjścia ewakuacyjnego.W tym czasie dwóch żołnierzy wyszło na zewnątrz i zaczekało na sygnał ze śmigłowca MF, stojącego o trzydzieści metrów od drzwi.Sygnał nadszedł.Graff i siostra Carlotta poprowadzili całą grupę, wciąż szybkim marszem.Nie rozglądali się, ale patrzeli wprost na maszynę.Wsiedli, zapięli pasy, śmigłowiec przechylił się, uniósł i poleciał nisko nad wodą.Mama chciała natychmiast poznać prawdziwy plan, lecz Graff grzecznie, choć krzykiem uciął rozmowę.- Zaczekajmy, aż będziemy mogli rozmawiać bez wrzasków!Mamie się to nie podobało, jak zresztą nikomu.Ale obok siedziała siostra Carlotta ze swym najlepszym uśmiechem zakonnicy, „dziewica na szkoleniu”.Jak mogliby jej nie zaufać?Po pięciu minutach w powietrzu wylądowali na pokładzie okrętu podwodnego.Był duży, a na kiosku miał wymalowaną amerykańską flagę.Groszek pomyślał, że przecież nie wiedzą, jaki kraj porwał inne dzieci.Czy mogą mieć pewność, że nie wchodzą właśnie sami w ręce wroga?Kiedy jednak zeszli do wnętrza, przekonał się, że chociaż załoga nosi amerykańskie mundury, broń mieli tylko żołnierze MF, którzy ich tu dostarczyli, i jeszcze kilku czekających na okręcie.Ponieważ władza płynie z lufy karabinu, a jedyne karabiny tutaj były pod rozkazami Graffa, uspokoił się trochę.- Jeśli próbuje nas pan przekonać, że możemy rozmawiać tutaj.- zaczęła mama, ale ku jej zdumieniu Graff uniósł dłoń, a siostra Carlotta gestem nakazała milczenie.Graff ruszył za prowadzącym żołnierzem przez wąski korytarz.Wreszcie cała szóstka znowu wcisnęła się do ciasnego pomieszczenia - tym razem była to kajuta oficera - i raz jeszcze zaczekali, aż Graff uruchomi tłumik dźwięku.Kiedy zamrugało światełko, mama odezwała się pierwsza.- Próbuję odgadnąć, po czym możemy poznać, że nie zostaliśmy porwani tak jak tamci - rzekła oschłym tonem.- Trafiła pani - stwierdził ironicznie Graff.- Wszystkie te dzieciaki porwała grupa zakonnic terrorystek, wspomaganych przez tłustych i podstarzałych biurokratów.- On żartuje - wtrącił ojciec, żeby uspokoić rozgniewaną mamę.- Wiem, tyle że jakoś mnie to nie śmieszy.Po tym wszystkim, przez co przeszliśmy, mamy teraz iść za nimi bez słowa, bez jednego wyjaśnienia, mamy po prostu.zaufać?- Przykro mi - powiedział Graff - ale w poprzednim miejscu pobytu i tak musieliście ufać greckiemu rządowi.Komuś musicie.Dlaczego nie nam?- Grecka armia przynajmniej tłumaczyła nam swoje działania i udawała, że ma prawo podejmować decyzje.Mnie i Nikolaiowi niczego nie tłumaczyli, chciał zawołać Groszek.- Dajcie spokój, dzieci.Dość tych kłótni - wtrąciła siostra Carlotta.- Plan jest bardzo prosty.Grecka armia nadal strzeże budynku, jakbyście wciąż tam mieszkali.Dostarczają posiłki i dbają o pranie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]