[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nieudane małżeństwo zawsze jest klęską, również dla strony, która nie zawini-ła.Liv była jedną z niewielu religijnych osób w rodzinie i chociaż znów potrafiłasię śmiać i uśmiechać, w głębi duszy nadal przeżywała swoje niepowodzenie. Brakuje mi Sol odezwała się nieoczekiwanie Dobrze było, kiedymogłam dzielić z nią sypialnię.Zachowywała się tak wspaniale, kiedy miałamzłe sny.Czasami pocieszała mnie, tak jak matka pociesza dziecko, czasami łajałamnie za to, że jestem głupia i wierzę we wszystkie złośliwe kłamstwa.Teraz niemam u kogo szukać pocieszenia.Czasami chciałabym umrzeć.Cała rodzina wpatrywała się w nią zdumiona. Miewasz złe sny? spytała Silje zatroskana.Wydało się, że Liv rozmawiała sama ze sobą.Teraz nagle oprzytomniała. Co? Tak, mam.Potem nie mogę już zasnąć, bo nie ma Sol. Tak przecież być nie może! wykrzyknęła Charlotta wzburzona. Ko-chana Liv, wybacz, że wtrącam się w twe osobiste sprawy, ale wiem, że Dag ni-czego nie pragnie bardziej, niż pojąć cię za żonę.Dlaczego nie miałoby to nastąpićteraz? Teraz? Liv otworzyła szeroko oczy. Jeszcze za wcześnie! Ale ty tak bardzo potrzebujesz kogoś, kto by się tobą zajął.Liv spuściła wzrok. Albo kogoś, kim ja mogłabym się zająć dodała nieśmiało. Tak, bymmogła zapomnieć o sobie. Bardzo chciałbym, żebyś zajęła się mną uśmiechnął się Dag. Ale czy naprawdę tak można? wtrąciła się Silje, najbardziej z nichwszystkich dbająca o konwenanse. Chodzi mi o to, czy ludzie nie będą nanas krzywo patrzeć? Od śmierci Laurentsa upłynęło dopiero kilka miesięcy.Charlotta włożyła całą swą duszę w przekonywanie rodziny. Gadanie i plotki nigdy zbytnio mnie nie pociągały.Ale tym razem zajmę siętym gorliwie.Zaleję sąsiadów i znajomych potokiem opowieści o złym Laurentsiei jego niedobrej matce.Zdziwieni i wstrząśnięci, będą użalać się nad losem Liv.Tak zresztą powinno być! Opowiem im o jej nocnych koszmarach i o tym, jakmocno kocha ją Dag.140 Niektórzy i tak będą gadać, ale większość jakoś to przyjmie.Ale ksiądz. zastanowiła się Silje. Z księdzem jestem w dobrych stosunkach odparła Charlotta. Odczasu gdy podarowałam kościołowi te piękne świeczniki.Niech tylko odważy sięprotestować? Zabiorę je z powrotem. Mamo, jesteś wspaniała uśmiechnął się Dag. Nie będziemy wyprawiać dużego wesela orzekła Silje. Czy musicie wszystko ustalać za mnie? szepnęła Liv z rozpaczą. Jużnigdy nie będę mogła wyjść za mąż.Jestem bezwartościowa, do niczego się nienadaję i nie jestem godna niczyjej miłości.Nie mogę nawet mieć dzieci. Cicho, cicho uspokajał ją Tengel. O tym ostatnim nic nie wiesz.Równie dobrze wina mogła być po stronie Laurentsa. Wiesz dobrze, że nikt z nas nie uważa cię za nic nie wartą i do niczego nieprzydatną podjął Dag. Nie ma drugiej osoby, która byłaby tak wszechstronna jak ty, Liv powie-działa Charlotta. Doskonale zajmujesz się domem, masz artystyczne uzdolnie-nia, jesteś inteligentna i świetna w rachunkach. I tyle masz w sobie miłości do wszystkiego, co żyje dokończył Tengel. Zawsze niosłaś ze sobą tyle słońca! Liv, to my wpędziliśmy cię w to okropnemałżeństwo.Czy możesz nam wybaczyć?Liv patrzyła na nich oczami pełnymi smutku. Wszystko mi jedno, co mówicie.Ja po prostu nie mogę wyjść za mąż powtórzyła z uporem.Dag zasmucił się. Nie chcesz mnie, Liv? Czy to właśnie chcesz powiedzieć?Doprowadzona do ostateczności wybuchnęła płaczem. Nie ma chyba nic na świecie.czego bym bardziej pragnęła.Ale on.mnie zabił.Zabił we mnie.wszystko.Dag objął ją. Chodz, Liv powiedział łagodnie.Odwrócił się do pozostałych.Chciałbym porozmawiać z Liv na osobności.Pokiwali głowami.Liv i Dag przeszli do sąsiedniego pokoju. Sol opowiedziała mi, co zrobił z tobą Laurents.Zniszczył twą zdolnośćodwzajemniania zmysłowej miłości.Przyjmuję to, Liv.Przyjmuję, że być możebędziesz się temu sprzeciwiać albo pozostaniesz całkowicie obojętna.Nadal była niezmiernie poruszona. Ale to nie w porządku wobec ciebie, Dagu.Uśmiechnął się czule. Powiedzmy, że potraktuję to jako wyzwanie.Wiem, ile masz w sobie ciepłai żaru.Daj mi szansę, Liv, pozwól znów wyciągnąć na powierzchnię skarby two-141jego ducha i ciała.Wierzę, że nam się to uda, nawet jeśli miałoby potrwać wielelat.Roześmiała się przez łzy i przytuliła czoło do jego policzka. Nie mam już sił zostawać dłużej sam na sam z myślami.Bezgraniczniepotrzebuję twojej bliskości. To właśnie wszyscy od dłuższego czasu próbujemy ci wytłumaczyć. Ale nie mogę być przecież taką egoistką! A jeśli nigdy nie będę taka jakdawniej? Liv, posłuchaj mnie.W bawialni Silje westchnęła. Jestem bliska obłędu.Dlaczego obydwu naszym dziewczynkom tak zleukłada się życie? Dlaczego nie znajduję rady?Are wziął głęboki oddech i gwałtownie wstał. Jutro pojadę do Oslo i spróbuję odszukać Sol. Nie, ty nie zaprzeczył Tengel. Potrzebny jesteś tutaj.Właśnie miałempowiedzieć to samo.Ja pojadę.Trzymając się za ręce weszli Liv i Dag. Spróbujemy! powiedział Dag.Liv nie odezwała się ani słowem, ale ku radości wszystkich w jej oczach za-paliło się małe, nieśmiałe światełko.Tengel nie natrafił na najmniejszy nawet ślad Sol.Dopiero przypadkiem usły-szał o czarownicy o kocich oczach, o tym, jak uciekła podczas podróży, którapowinna być ostatnią w jej grzesznym życiu, prowadząc prosto na stos.W Tengelu aż wrzało, lecz przezornie nie rozpytywał za wiele.Wiadomo było,że czarownicy udało się zbiec i od tej chwili jakby zapadła się pod ziemię.Tylemusiało mu wystarczyć.Nie były to zbyt szczegółowe informacje, ale kogóż innego mogły dotyczyć,jeśli nie Sol.Tengel z całego serca życzył jej powodzenia.Wrócił do domu, do trosk, które i tam nie dawały mu spokoju.Kłopoty miał przede wszystkim Dag.Nie wiodło mu się w handlu drewnem.Gorzko zawiódł się na wszystkim i wszystkich.Chciał tak dobrze, zaoferował świetne warunki i pracownikom, i dostawcomdrewna
[ Pobierz całość w formacie PDF ]