[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Nie.NIE dawaj mi jej do telefonu, Gwen.Jestem w pracy i niemam czasu na&W jednej chwili jego głos zmienia się z głośnego i poirytowanego nałagodny i wesoły.Transformacja jest tak zaskakująca, że stoję igapię się na niego zszokowana tym, co właśnie zobaczyłam.BradyMarshall, twardziel i prywatny detektyw w jednym, rozpłynął sięjak czekolada. Cześć, kochanie! Tak, jestem jeszcze w pracy.Jak było w szkole?Naprawdę? Super! Jestem z ciebie dumny! Tak, wujek Brady kupi cicoś w nagrodę za dobre stopnie.Eee, ehm, to chyba nienajlepszypomysł, skarbie.Zerka znów na mnie, tym razem z lekką paniką w oczach. Bo pracuję.Wiem, że zawsze z tobą śpiewam, ale to nie jestdobry moment.O Boże, to on śpiewa ze swoją siostrzenicą? Robi się corazciekawiej. No nie bądz taki, wujku Brady.Uważam, że powinieneśzaśpiewać z siostrzenicą mówię wystarczająco głośno, żebyusłyszała mnie dziewczynka po drugiej stronie słuchawki. Zapłacisz mi za to mówi bezgłośnie Brady.Wzruszam tylkoramionami i kładę sobie ręce na biodrach.Jeśli chce o mnie aż tylewiedzieć, sam też powinien pozwolić mi siebie poznać.Słuchanie,jak śpiewa z siostrzenicą przez telefon, to moim zdaniem idealnypoczątek. Nie! Tylko nie to.Wszystko, tylko nie to.Proszę cię, Emmo.Możezaśpiewamy tę świetną piosenkę Nirvany, której nauczyłem cię wzeszłym tygodniu? Nieprawda, wcale NIE jest do kitu.Ty chyba niewiesz, co dobre.Brady wzdycha ciężko, przewraca oczami i odwraca się do mnietyłem. Dobra, ale to ostatni raz mówi do małej.Zaczyna śpiewać tak cicho, że muszę wytężyć słuch, żeby gousłyszeć.Rozróżniam pierwsze słowa dobrze mi znanej piosenki. Jest piątek wieczorem, leci obłędna muza.Zbieram dziewczyny iruszamy w tango.W tym momencie nie jestem już w stanie pohamować wybuchuśmiechu.Trzymam się za brzuch i śmieję się tak bardzo, jak nieśmiałam się już od dawna.Brady śpiewa jeszcze kilka linijek, poczym przerywa gwałtownie, mówi Emmie, że ją kocha, i rozłączasię.Odwraca się i wsuwa telefon do kieszeni.Unika mojego wzroku.Przestaję się śmiać i przybieram poważny wyraz twarzy. Tak dla jasności: czy ty właśnie śpiewałeś Wishing for theWeekend? No wiesz, jedną z MOICH piosenek? pytam niewinnie.Brady krzyżuje przed sobą ręce i rzuca mi wściekłe spojrzenie. Tak mi się właśnie wydawało.To tylko jeszcze jedno pytanko ciągnę, widząc, jak przewraca oczami. Czy ktoś ci mówił, żepięknie śpiewasz?Uśmiecham się szeroko, ale zaraz w następnej chwili Brady łapiemnie za nogi i przerzuca mnie sobie przez ramię, tak że zawisamgórną połową ciała na jego plecach.Nawet nie wiem, kiedy to sięstało.Znów mam doskonały widok na jego umięśnione pośladki. Puszczaj! krzyczę, nie przestając się śmiać.Brady zawraca wstronę, z której przyszliśmy. Przykro mi, ale nie.Idziesz prosto pod prysznic, żebyś mogłazmyć z siebie wszystko, co przed chwilą usłyszałaś informuje, poczym klepie mnie w tyłek i łapie mocniej za nogi.Zwisając z jego silnego ramienia i patrząc na uciekającą ziemię,staram się nie myśleć o tym, jak przyjemnie jest czuć jego ciepłedłonie na gołej skórze moich nóg.Zastanawiam się natomiast nadtym, czy przypadkiem zle go nie oceniłam.Rozdział 7.Brady I jaka ona jest?! Czy prywatnie jest równie śliczna jak wtelewizji? I czy jest taka naprawdę wyluzowana i otwarta? Napewno jest wyluzowana.O Boże, ale czad! Nie mogę uwierzyć, żebędziesz spędzać każdy dzień z Laylą Carlysle!Odkąd wszedłem do biura, jeszcze spocony po porannym biegu zLaylą, Gwen nie przestaje gadać i zasypywać mnie pytaniami.A janie mogę przestać myśleć o ciepłym oddechu Layli przenikającymprzez moją koszulkę, gdy niosłem ją przerzuconą przez ramię.Nie podobało jej się, gdy próbowałem drążyć temat jej matki, przezco Layla zaczęła mnie jeszcze bardziej intrygować.Bo kto pozwalasobą tak pomiatać? Nawet własnej matce? Layla jest wygadana ibez trudu potrafi mi się odgryzć, ale przy Eve natychmiast milknie. Dobra, wystarczy tych pytań.Layla jest normalnym człowiekiem,a nie wynikiem eksperymentu naukowego mówię Gwen, którapodskakuje podekscytowana, czekając, aż opowiem jej wszystko natemat jej ulubionej wokalistki. Proszę, proszę.Cóż za cudowna odmiana? Jeszcze w zeszłymtygodniu mówiłeś, że jest dramatyzującym beztalenciem przypomina Gwen. A tak dla twojej wiadomości, ona NIE jestnormalnym człowiekiem, Brady.To Layla Carlysle.Jedna znajwiększych artystek dwudziestego pierwszego wieku.Ikonapopkultury. Sądząc po jej minie i podrygującej stopie, mojasiostra jest wyraznie oburzona, że nie podzielam jej entuzjazmu.Ale jak miałbym podzielać? Wszystko, co czytałem w gazetach,okazało się nieprawdą.Co nie powinno mnie dziwić, bo wbrukowcach piszą też, że aktorzy kupują sobie ziemię na Marsie i żepewna piosenkarka country znalazła w jaskini dziecko-nietoperza.Nie powinno mnie szokować, że Layla ma poczucie humoru i że jestnieziemsko piękna, gdy nie ma na twarzy grubej warstwy makijażu,a na włosach tony lakieru.Najbardziej zdumiewa mnie jednak fakt,że pozwala się znieważać kobiecie, na której wsparcie powinna mócliczyć w stu procentach.Choć bardzo nie chcę się do tego przyznać, prawdziwa LaylaCarlysle mnie intryguje. Możemy zająć się pracą? proszę Gwen, siadając przy biurku iuruchamiając komputer
[ Pobierz całość w formacie PDF ]