[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Służbowo znam go doskonale, fakt, ale prywatnie tyle, co kot napłakał.A ja bym może chciała wiedzieć.Zawahała się.Swoich planów matrymonialnych wyjawiać nie zamierzała, a Konrad półgłówkiem nie był, mógł je z miejsca wywęszyć.Postanowiła też zastosować dyplomację.- Pracuję z nim.Zarabiam.Bazuję na jego biznesach, można powiedzieć.Orientuję się całkiem nieźle w tym międzynarodowym hochsztaplerstwie i bardzo mnie obchodzi przyszłość Wolskiego.Robi rzeczy ryzykowne, udaje mu się, ale jak długo? Rozbestwi się i strzeli byka, a ja przecież te sposoby odstrzału też znam dosyć dobrze i chciałabym wiedzieć, choćby pobieżnie, czy tam już tej fuzyjki ze ściany nie zdejmuje.- A konkretnie? - docisnął podejrzliwie Konrad.- On chyba grywa.Hazard, wyścigi, kasyna.W jakich ilościach? Jak często? Dostał małpiego rozu­mu czy nie? No i czy tam się jakieś dziwy nie plączą, seksowny to on nie jest, rozrzutny też nie, służbowo, mam na myśli, rozrzutny, ale prywatnie.? Raz go przypadkiem widziałam, jak wychodził ze sklepu złoto, srebro, diamenty, jeśli, na przykład, lokuje szmal w diamentach, to już jakaś pociecha, ale jeśli po dziwkach rozprowadza? To co innego, nie? A może się upija, jak go nikt nie widzi, skąd ja mam wiedzieć, strasznie milczy, na przykład, z jednego słowa całe zdanie muszę odgadywać, może to objaw kaca? Jego prywatne życie znam z telefonów od jego żony, a i to mniej niż brudu za paznokciem, właściwie tyle, ile miBeatka naplotkuje.- Jaka Beatka?- Jego osobista sekretarka.Powiada, że ona też człowiek i przy takim szefie służbowo nawet szmeru z siebie nie wyda, poleciałaby ze świstem, ale na tematy prywatne jakieś ludzkie słowo musi czasem z kimś zamienić.Do chłopa mowy nie ma, mężczyź­ni do plotek gorsi niż baby, więc do mnie.To jest nic, prawie zero.Więc chcę wiedzieć, gdzie on bywa i jak to się rozwija, najzwyczajniej w świecie dla własnego bezpieczeństwa.Co ty na to?Teraz Konrad z kolei musiał się zastanowić.Wy­pił trochę piwa, poprawił świetną kawą i również podjął decyzję.- Ostatnio grał w brydża w klubie, ale zdaje się, że tam i w pokera grywają, na ręce mu nie patrzyłem.Chyba wygrał, bo podobno zadowolony wyszedł.- Jak to, podobno? - pochwyciła nieufnie Jola.- To nie widziałeś?- Mam zmiennika.Lubi brać noce, bo żona pracuje, a mają małe dziecko, więc się wymieniają, ona w dzień, a on w nocy.- Czy to może ten malarz pokojowy? - prze­rwała mu znów Jola nieco kąśliwie.- Jaki malarz pokojowy?- Ten twój kumpel, Janusz.Jakoś go tak ostatnia widuję pod firmą.- On taki malarz pokojowy, jak ja primadonna.Nie, nic z tych rzeczy, on zasadniczo robi w samochodach, żony nie ma, rozwiedziony, bezdzietny, a w ogóle elektronik.Za Wolskim nie lata, więc chyba za tobą? Zdawało mi się, że podobno baby takie rzeczy wiedzą?Owszem, zgadzało się, Jola bez trudu odgadła, iż ów Janusz spotykają starannie zaplanowanym przypadkiem, ale z racji zniechęcającego zawodu przyjmowała to do wiadomości z wielkim oporem.Teraz jakoś ten opór zelżał.Wolskiego jednakże wypuścił z ręki nie chciała.Powiedzmy: wolała nie.Wróciła do tematu.- To co ty na to?Konrad kiwnął głową.- W porząsiu, podejrzane wybryki masz u mnie jak w banku.Co do dziwek, jak dotąd plącze się przy nim jedna, a i to słabo.- Kto taki?- Ty.- Co?- Ty, mówię.Własną siostrę udaje mi się jeszcze czasem rozpoznać, a zmiennik też cię widział i bardzo trafnie opisał.Wolski odwoził cię do domu o je­denastej wieczorem z knajpy w Marriotcie, nie wy­siadł nawet, zawrócił i pojechał do siebie, więc ro­mans mu z tego nie wyszedł.- Po pierwsze, zgadza się - przyznała Jola, nieco rozweselona.- Konferencja ze Szwedami, wszyscy znali angielski, ale Wolski lubi mieć dodatkową wiedzę, a im się tak czasami ten szwedzki do siebie wzajemnie wyrywał.- Szwedzi w Warszawie.- Po drugie, to właśnie jest życie służbowe, a nie prywatne.Odwoził mnie po to, żebym mu po dro­dze powiedziała, co oni do siebie mówili.A po trze­cie, skąd wiesz, co widział twój zmiennik?- Rany, przesłuchanie mi tu urządzasz? Proszę bardzo, nie tajemnica, klient życzy sobie rozmawiać tylko przez telefon i tylko z jedną osobą, a tą osobą jestem akurat ja.Więc muszę wiedzieć, co on wi­dział.- Znaczy, ty znasz całość, a on tylko połowę?- Zgadłaś za pierwszym razem.- Bardzo dobrze.Dolej mi trochę piwa.To jak będzie?- Zdawało mi się, że to ja pytam, jak będzie? - zdziwił się Konrad i otworzył drugą butelkę.- To jak będzie?- Idę na to.I od razu odniesiesz korzyść.Jutro masz go z głowy od dziesiątej do czternastej, a może nawet do trzeciej.Do czternastej ja jestem przewi­dziana, nad korektą różnych rzeczy posiedzimy, a, właśnie! Tego ci nie powiem.- Zaraz, niech ja się nie pogubię.Czego mi nie powiesz?- Jakich rzeczy.Może to umowy, może kore­spondencja, a może on pisze wiersze.- A co mnie to obchodzi? Niech pisze nawet epopeję!- No to dobrze.A o czternastej przychodzą ludzie na pogawędkę o interesach.I też ci nie powiem, ani jacy ludzie, ani ile sztuk, ani o czym będą gadać- Też mam to głęboko w odwłoku [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl