[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Śniło mi się,że mnie wieszają.I gdy już porządnie zadyndałem na wietrze,zbudziłem się znowu w Piekle.Kolejne dni były podobne, z tym, że dostawałem corazwiększe dawki fenactilu i coraz bardziej upodabniałem się dopozostałych zombie na naszym piętrze.Chodziłem coraz wol-niej i byłem coraz bardziej otępiały, ale najgorsze w mym sta-nie było to, że zaczęło mnie boleć.I to nie w jednej części cia-ła, ale w całym mym jestestwie.Gdy doszedłem do 1500 mg.fenactilu na dobę, gdy zastrzyki robiono mi w ten sposób, żediablica wbijała mi igłę w pośladek, wstrzykiwała jednąpompkę dwudziestkę, a później nasadzała kolejną i podawałami ją całą, ból stał się nie do wytrzymania.I w ten sposóbpompowano w mój umęczony zezwłok gigantyczne ilościchemicznego świństwa.Zaczęły się u mnie pojawiać objawypozapiramidowe, tzn.opadała mi szczęka i zaczęła mi z ustpłynąć ślina.Ból był coraz dokuczliwszy i w końcu przekona-~ 69 ~łem się, że te wszystkie opowieści o wiecznym cierpieniuw piekle, to nie bujdy wyssane z palca, ale prawda i tylkoprawda.~ 70 ~5.OdwiedzinyPo pewnym czasie, nie wiem jakim, bo wszystkie dni zle-wały mi się w jeden niekończący się ocean bólu, gdy siedzia-łem sobie kontemplując cierpienie pod telewizorem, któryryczał mi za plecami jednym bełkotem, przyszła do mnie uro-dziwa pracownica piekieł i powiedziała:– Mirku, masz odwiedziny.Nie wiedziałem, co by to mogło oznaczać, ale wstałem wy-siłkiem całej woli i powlokłem się, podtrzymywany przez nią,na korytarz, a później schodami piętro niżej, do tej części budynku, której nigdy nie widziałem.Wszedłem do małego po-koiku.Jakież było moje zdziwienie, gdy ujrzałem mojego ojcai brata.„A więc potęga Faraona sięgała aż tutaj, w zaświaty” –pomyślałem sobie.– Po co przyszliście tutaj za mną, wy diabelskie nasienie? –zapytałem już od progu.– To twój ojciec i brat – powiedziała diablica.– No przecież jeszcze poznaję – odparłem.– Przyszliścieponapawać się swoim tryumfem – wyszeptałem i usiadłem napodsuniętym mi zydelku.Ojciec nie powiedział ani słowa i ujrzałem w jego oczachłzy.Chcąc je ukryć, wybiegł na korytarz.– Tak – wyrzekłem w ślad za nim – najpierw uśmiercić,a potem płakać – rzuciłem zjadliwie, gdy drzwi za nim zamy-~ 71 ~kały się.Brat, na którego twarzy widziałem przerażenie, wy-trzymał jednak konfrontację z moją trzęsącą się, powykrzy-wianą i sączącą ślinę z ust osobą i zaczął:– Cześć, brat, jak ci leci?– Po samym zastrzyku jakby bardziej – odpowiedziałemocierając ślinotok.– Ale tak w ogóle? – zapytał udając, że rozbawił go mójdowcip sytuacyjny.– Ano w otchłani, jak to w otchłani: „płacz i zgrzytanie zę-bami”.– Ale dokładniej, jak się czujesz?– A dokładniej, to każda komórka ciała boli mnie tak, żegdybym mógł to ryczałbym, ot tak – i wydałem z siebie nie-ludzki ryk, a raczej przerażający skowyt, który wystraszyłbiedną diablicę.Wybiegając na korytarz zdołała jedynie rzu-cić, tłumiąc szloch:– Nie mogę.Gdy moje wycie wybrzmiało, zapadła cisza, w której dałosię słyszeć szum padających płatków śniegu.– Czy mogę dla ciebie coś zrobić? – Paweł przerwał mil-czenie.– Tak – odpowiedziałem.– Wybaw mnie od mąk piekiel-nych.Daj na Ziemi na mszę w intencji uwolnienia mnie odognia piekielnego.– Załatwione – odpowiedział.– Coś jeszcze?– Tak.Przywieź mi na jutro pierogów od cioci Ireny z Rze-szowa.– Zrobi się – odpowiedział rzeczowo.Pojadę jeszcze dziś.– Dostałem nowego Spitfire’a – dorzucił z głupia frant, że-by nawiązać jakoś rozmowę.– No to nieźle ci się powodzi – pochwaliłem nabytek.–Kiedy nie musisz się już czaić przede mną, to sobie używasz~ 72 ~na całego, ty Faraonie – Delfinie.– No, to wszystko – powiedziałem wstając.– Zawołaj tęszatankę, aby ze mną poszła.Paweł wyszedł na korytarz i zawołał cud dziewoję, która ca-ła roztrzęsiona wzięła mnie pod rękę i powiodła na górę.Ką-tem oka zauważyłem, że mój ojciec rozmawia z głównym sza-tanem Belzebubem, który co rano przychodzi do mniew wianuszku czeladników piekielnych i co dzień zadaje minieodmiennie jedno pytanie:– Co tam słychać?A ja nieodmiennie odpowiadam mu:– Boli.Na co on:– Niemożliwe.I odchodzi dalej.W żargonie piekielnym nazywają to tutaj„wizytą”
[ Pobierz całość w formacie PDF ]