[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Valder opanował już zdumienie i zaczynał rozsądnie myśleć.- Czy nie można ich wykorzystać, żeby przerzucać skryto­bójców albo i całe regimenty za linie nieprzyjaciela, a może na­wet wprost do ich stolicy?Szpieg westchnął.- Śliczna teoria, prawda? Ale nic z tego.Mag, który tka go­belin, musi bardzo wyraźnie widzieć wyplataną scenę.Jeśli odwzorowanie nie jest doskonałe aż do najdrobniejszych szcze­gółów, gobelin nie będzie działał, a przynajmniej nie będzie działał jak należy.Nie mamy sposobu na taki wgląd za linie nie­przyjaciela.Nasze zaklęcia zwiadowcze wystarczają do więk­szości potrzeb, ale nie do czegoś takiego.- Po chwili dodał: - Na razie.Valder uznał, że nie należy drążyć tego tematu.Zamiast tego rozejrzał się po blankach.Widział już tę Fortecę z daleka, o ile to naprawdę kwatera generała Gora.Nie był jednak za murami.Gdzieś tutaj, przypomniał sobie, przebywa Tandellin.Twierdza była imponująca.Kamienne mury wydawały się grube na kilka stóp, a podejścia tak strome, że nie widział ich z miejsca, gdzie stał.Nie ośmielił się wyjrzeć zbyt daleko za pa­rapet; od wysokości kręciło mu się w głowie.Ze swego miejsca nie widział niczego prócz morza, nieba i kilku mew.Bardzo daleko na północnym wschodzie dostrze­gał linię ciemnych wzgórz.Cytadelę zbudowano w najwyższym punkcie okolicy, na ostrym urwisku, wyrastającym nad skali­stym brzegiem oceanu; tyle zapamiętał z poprzedniej wizyty.Mur, na którym stał, rozciągał się na prawie pięćdziesiąt sąż­ni w obie strony.Z tyłu znajdował się dziedziniec: szeroki na ponad sto stóp, ale tak długi, że wydawał się nieproporcjonalnie wąski.Dziesiątki, może setki ludzi zajmowało się tam swoimi sprawami.Mężczyźni ostrzyli miecze albo ćwiczyli szermierkę, kobiety wieszały ubrania, wiele osób siedziało albo stało w gru­pach i rozmawiało.Na północnym narożniku dwaj strażnicy spoglądali na ocean, od południa łuk muru i niewielka strażnica skrywały przed wzrokiem Valdera drugą parę.- No cóż - rzekł Kelder - jeśli skończyłeś się zachwycać wi­dokiem, to mamy umówione spotkanie z kimś ze sztabu gene­rała Gora, niejakim kapitanem Dumerym, który ma ci wyzna­czyć kwaterę i kolejne zadanie.- Aha - mruknął bez entuzjazmu Valder.Nie interesowały go żadne zadania, a samo wspomnienie o nich zepsuło całą radość z pobytu tutaj.Kelder nie zwracał uwagi na jego ton.Poprowadził Valdera schodami w dół na dziedziniec.Potem poszli dalej przez plac, westybul, korytarzem, w dół po schodach, i znowu korytarzem.Przekroczyli spory hali, kolejny korytarz, weszli schodami do mniejszego hallu i dalej do przedpokoju.Wreszcie dotarli do nie­wielkiej komnaty, której ściany były całe pokryte półkami.Valder ze zdumieniem zobaczył wąską szczelinę okienną z wido­kiem na ocean.Sporo krążyli, ale był przekonany, że znaleźli się raczej na południowej stronie Fortecy, nad stoczniami, a już na Pewno nie blisko morza.W pokoju czekał na nich niewysoki siwy mężczyzna, który wskazał im krzesła.Sam przysiadł na stołku, tak że gdy Valder i Kelder zajęli dwa niskie krzesła, mimo swego wzrostu mógł patrzeć na nich z góry.- Ty jesteś Valder? - zapytał.Głos miał nieco piskliwy, ale stanowczy.Valder skinął głową.- A to jest Wirikidor? -Tak.- I działa tak, jak mówił Darrend?- Na to wygląda.- Dobrze.W takim razie chcemy, żebyś zabił imperatora Pół­nocy.Valder w niemym zdumieniu spojrzał na mężczyznę.Kelder drgnął.- Nie mówi pan poważnie! - zawołał.Siwowłosy mężczyzna wzruszył ramionami.- Może nie.Ale jeśli uda nam się go zlokalizować, myślę, że to najlepszy cel.W końcu, o ile wiem, nikt nigdy nie miał takie­go miecza i podejrzewam, że nie ma przeciwko niemu obrony.A mogą się obronić praktycznie przed wszystkim, czym ich ata­kujemy - westchnął.- Niestety, nie potrafimy zlokalizować im­peratora.Nigdy nie umieliśmy.Więc będziemy cię posyłać prze­ciwko wszystkim ważnym osobom, które potrafimy znaleźć.Jakiś problem?- Aha - mruknął znowu Valder, usiłując zyskać czas do na­mysłu.- Wie pan, podobno ten miecz w końcu zwróci się prze­ciwko mnie.Po pewnej liczbie wyjęć z pochwy.- Tak, oczywiście, ale sporo jeszcze zostało.Darrend mówił, że możesz zabić mniej więcej sto razy, nim miecz cię zabije.A wykorzystałeś z tego ile? Pięć?- Siedemnaście - poprawił go Valder.- Aż tyle? Zresztą i tak zostaje nam mniej więcej osiemdzie­siąt trzy.Valder był zrozpaczony, ale nie wiedział, jak ma protestować.Zanim się zdecydował, siwowłosy mężczyzna machnął ręką, kończąc spotkanie.- Wezwę cię, gdy będziesz potrzebny - rzucił.- Mój sekre­tarz poinformuje cię, gdzie masz teraz pójść.Valder zaczai coś mówić, lecz Kelder uciszył go i szybko wy­pchnął z pokoju.rozdział 16Dopóki Valder pozostawał w Fortecy, jego życie, jako skrytobójcy generała Gora, nie było szczególnie nie­przyjemne.Jedzenie podawano dobre i dużo, co nie zdarzało się w obozie Karannina.Co prawda sporo potraw - o wiele więcej, niżby to Valderowi odpowiadało - przyrządza­no z owoców morza.Podłogi były pokryte nie ziemią czy bło­tem, lecz gładkim kamieniem, zresztą większość czymś zasło­nięte: dywanami, matami, a przynajmniej rozrzuconym sitowiem, nie były więc ani zimne, ani twarde.Gdzieś w trzewiach Forte­cy otrzymał własny niewielki pokój z małą szczeliną okna, przez którą wpadało powietrze, a przez kilka godzin dziennie nawet trochę słonecznych promieni, kiedy słońce znajdowało się w od­powiedniej części nieba.Nie mógł wyjrzeć przez ten otwór, po­łożony osiem czy dziesięć stóp nad podłogą, ale sądził, że wy­chodzi na południowy zachód.Aby nie wzywano go do prac fizycznych, otrzymał nowe ubranie.Oddał wytarty stary mundur, a od tej pory miał nosić szaro-czarną tunikę i czarny kilt, który świadczył o tym, że tak ubrany człowiek wypełnia specjalne polecenia generała Gora.Kostium ten był praktyczny przy skradaniu się po zmrokuI nosił znamiona surowej elegancji, Valder jednak uznał, że tro­chę zanadto przypomina mundury północerzy.Niechętnie się w nim pokazywał, dopóki nie zauważył w Fortecy innych, w tym Keldera, ubranych podobnie.Szybko się przekonał, że nowy mundur dawał jedną znaczą­cą przewagę - pociągał kobiety.Valder, nie wiedząc, jakich to specjalnych usług wymagał zwykle generał Gor, nie był pe­wien, dlaczego mundur tak działa.Trudno jednak zaprzeczyć, że kobiety, które wcześniej ledwo zwracały na niego uwagę, te­raz spoglądały pożądliwie i szukały pretekstu, żeby nawiązać rozmowę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl