[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Naprawdę.I tak właśnie lubi być nazywany.Pan Capelli odchrząknął.– No cóż, posłuchaj, Boofuls.Przepraszam, nie chciałem tak na ciebie krzyczeć.Ale naprawdę bardzo martwię się o Emilia.To lustro wcale mi się nie podoba i nie chcę, aby się tam włóczył, to nienormalne.Wiesz, co chcę przez to powiedzieć?Dłonie Boofulsa dalej zakrywały twarz.Pan Capelli stawał się coraz bardziej zatroskany.Przesunął swe krzesło nieco bliżej chłopca, który w odpowiedzi cofnął się o krok.– Posłuchaj mnie.Jestem dziadkiem.Kocham dzieci.Nie mam pojęcia, skąd się wziąłeś i jak możesz chodzić i rozmawiać z nami, skoro nie żyjesz, ale w końcu nie muszę rozumieć absolutnie wszystkiego na tym świecie, prawda? W końcu nie rozumiem też podatku od dochodów osobistych – czy dlatego mam być złym człowiekiem? Ale kocham Emilia.On jest dla mnie wszystkim.I nawet jeśli nic mu nie grozi, gdziekolwiek teraz jest, mnie jest potrzebny tutaj.W końcu Boofuls opuścił ręce.Jego twarz była mokra od łez.Wyglądał przeraźliwie żałośnie.– Och, panie Capelli, jestem taki nieszczęśliwy!– Hej, uspokój się.– Gospodarz wyciągnął do niego ręce.Boofuls zawahał się przez moment, po czym podszedł i przytulił się do niego jak do własnego dziadka.– Wiesz, masz rację.– Pan Capelli zaczynał się uśmiechać.– Rzeczywiście nie wyglądasz na martwego.I z pewnością w dotyku nie sprawiasz wrażenia martwego.Nie wiem, jak to możliwe, ale jesteś żywym chłopcem!Martin przyglądał się temu wszystkiemu z rezerwą.Niewątpliwie Boofuls był niezwykle czarującym dzieckiem, mimo to jednak Martin nie mógł się oprzeć wrażeniu, które zawsze ogarniało go podczas oglądania musicali: że ma przed sobą dorosłego mężczyznę, przebiegłego dorosłego, udającego małego chłopca.Boofuls był odrobinę za sprytny, za bardzo wyrachowany.Cała ta scena podbijania serca pana Capelli przypominała niemal zręcznie napisany filmowy kawałek, mający wzruszyć widownię do łez.„Och, ciociu” – łkał Freddy Bartholomew w Davidzie Copperfieldzie.– „Jestem taki nieszczęśliwy.” A Boofuls użył tego samego tekstu dokładnie w taki sam sposób.Ostatnia próba poruszenia serca dziadka.David Copperfield został zrealizowany w 1935 roku, było zatem bardzo prawdopodobne, że Boofuls go widział.– Panie Capelli – zaczął ostrzegawczo Martin.– Ciii, Martin.Ja tu jestem dziadkiem.A poza tym, kogo my tu mamy? Słynną gwiazdę filmową.– Panie Capelli.– powtórzył, niewiele jednak mógł zrobić.Za plecami gospodarza Boofuls obdarzył go wrogim spojrzeniem, mającym oznaczać: „Nie wtrącaj się, albo już nigdy nie ujrzysz Emilia żywego.”– Emilio jest bezpieczny, proszę pana.– Chłopiec otarł łzy wierzchem dłoni.– Jest tam mnóstwo ludzi, którzy się nim zajmą.Ale w momencie, gdy Emilio wróci, ja będę musiał wrócić do lustra, będę musiał.– Ale przecież ty żyjesz wewnątrz lustra – odparł pan Capelli.– Prawda? Faktycznie nawet nie należysz do tego świata.Boofuls żałośnie przełknął ślinę.W jego oczach ponownie zakręciły się łzy.– Nie żyję tam, proszę pana, tam w ogóle nikt nie żyje.To takie miejsce, gdzie się idzie, kiedy nie można pójść do nieba.– Czyściec – podsunął Martin.– Niektórzy tak to nazywają – zgodził się Boofuls.– Ale można jednak dostać się do nieba, jeśli wypełni się swoje zadanie na ziemi, zadanie przeznaczone nam przez Boga.– I nakręcenie Błogosławionego rydwanu to właśnie twoje zadanie?Boofuls skinął głową.– Jeśli uda mi się ukończyć ten film, odzyskam spokój.– Co to jest, ten Błogosławiony rydwan? – chciał wiedzieć pan Capelli.Przez moment Martin milczał, obserwując Boofulsa, po czym rozlał kawę do kubków, podsunął jeden panu Capelli i wyjaśnił:– To był ostatni film Boofulsa prawda, Boofuls? Zanim zamordowała go babcia.Czy raczej wydawało się jej, że go zabiła.Historia małego ulicznika, który staje się aniołem i lata naokoło, czyniąc dobro, aby przypodobać się Wszechmogącemu.Musical i, proszę mi wierzyć, prawdziwy wyciskacz łez.Boofuls przywarł do gospodarza.– Nigdy nie ukończyłem tego filmu, nie udało mi się, a jeżeli go nie skończę, będę musiał zostać w tym lustrze na zawsze i nigdy nie zdołam się wydostać.Martin napił się kawy.– Rozumie pan, o co on prosi, panie Capelli? Prosi o pańskie pozwolenie.Emilio miałby zostać w lustrze do czasu, aż Boofuls skończy film, wypełni swe przeznaczenie i ruszy na spotkanie Stwórcy.– Wiem, że to bardzo dużo, proszę pana – wykrztusił przez łzy Boofuls.– I wiem, jak wiele Emilio dla pana znaczy.Ale błagam, niech się pan zgodzi.W przeciwnym razie nigdy nie uda mi się zasnąć, przez całą wieczność.A taki jestem zmęczony.Tak okropnie zmęczony.Również w oczach pana Capelli pojawiły się łzy.Gospodarz pogładził plecy chłopca.– Sam nie wiem, co mam powiedzieć.Nie wiem.Jak mężczyzna i dziadek może odmówić komuś takiemu, małemu chłopcu, potrzebującemu jego pomocy?– Panie Capelli – powiedział Martin – czy Emilio nie ma tu nic do powiedzenia?– Oczywiście, że ma – zgodził się pan Capelli.– Ale jeśli Boofuls mówi prawdę, Emilio sam chciał pobawić się w lustrze.To on tego chciał.– Może moglibyśmy zapytać go o to sami? – zaproponował Martin.– Czy da się to zrobić? – spytał gospodarz Boofulsa.Ten przytaknął.– Tak, możemy go zapytać.Ale nie wolno wam próbować wydostać go z lustra.Dokąd nie będę gotowy, to bardzo niebezpieczne.Mógłby umrzeć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]