[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Powoli zaczynało mnie to denerwować.To nie było w porządku.Powiedziałem mu:- Sądzę, że lepiej będzie, jak już sobie pójdę.- Też przypuszczam, że już najwyższy czas.- Zdobył się na blady uśmiech.Jedna z jego wielkich wron wsadziła swój dziób do pomieszczenia.Gdyby możliwe było, aby ptak sprawiał wrażenie zmieszanego, wyglądałby właśnie tak jak ona.A ponadto śmierdziała.Musiała ucztować w ruinach.Zapytałem Jednookiego:- Jak wielkie zaufanie winniśmy pokładać w naszym kontrakcie z Taglianami?- Hm? - W odpowiedzi nie uzyskałem nic więcej ponad ten pełen zakłopotania pomruk.Chciał tylko, żebym sobie poszedł, aby mógł w sa­motności rozkoszować się swym destylatem.- Chodzi mi o to, czy jesteśmy obowiązani dotrzymać naszej części umowy aż do czasu, kiedy oni naprawdę nie spróbują nas orżnąć?- O co ci chodzi? - Machnął dłonią.Jednak wokół nie było żadnych ciekawskich dziobów.- Rozmawiałem ze Starym, mówił coś o ominięciu Przeoczenia, za­pomnieniu o Długim Cieniu i wszystkich innych.Zostawieniu ich sa­mym sobie, podczas gdy my skierowalibyśmy się na południe.Ten pomysł zaskoczył małego czarodzieja.Zrezygnował z prób zby­cia mnie.- Wymyślił już, w jaki sposób moglibyśmy tego dokonać?- Być może właśnie nad tym duma.Nie sądzę, aby wiedział na pew­no.Ale zakładam, że jest już gotów sprawdzić to w najbardziej nieprzy­jemny sposób.- To niedobrze.W ten sposób możemy się znaleźć pośród najwięk­szej fali gówna, jaka.Przypuszczalnie jak nic, co potrafilibyśmy sobie wyobrazić.Jak coś wzięte prosto z mitu.- Ja również tak uważam.Być może jednak on tylko kłapie ozorem.Jednak mogłoby się okazać dobrym pomysłem przypomnienie mu, że wciąż jeszcze nie przeczytał tych trzech zagubionych tomów Kronik.Mam przeczucie, iż nie powinniśmy ich lekceważyć.Jednooki nawet w czwartej części nie podzielał mojej wiary w Kro­niki, co zapewne nie stanowiło nawet dziesiątej części wiary Konowała, ale na jego twarzy wykwitł grymas ulgi.- Dobry pomysł.Przypomnę mu o tym.- Subtelnie? Jeżeli uderzysz weń młotem, może się zrobić uparty.- Subtelnie? Znasz mnie, Dzieciaku.Jestem bardziej subtelny niż natłuszczone gówno sowy.- Znam cię, faktycznie.To mnie właśnie martwi.- Nie mam pojęcia, co za demon opętał twoje pokolenie.Brakuje wam zaufania.Dla niczego nie macie szacunku.- I żadnej cierpliwości dla gadających bzdury również - przyzna­łem.- Mam zapiski do zrobienia.Nie wspominając już o kłopotach, którymi muszę się pomartwić.- I pożywieniu do zjedzenia.Znowu by­łem głodny.Biorąc pod uwagę ilości, jakie pożerałem, kiedy wędrowa­łem z duchem, dawno już powinienem zrobić się na tyle gruby, by nie móc chodzić.Przyłączyłem się do moich krewnych przy ich ognisku.Matka Gota nałożyła mi na talerz chochlę czegoś, cokolwiek to było, co parowało w jej kotle.Nikt nie odezwał się słowem.Ostatnimi czasy niedużo z nimi rozmawiałem.Zaczynali pewnie podejrzewać, że przestałem udzielać się towarzysko.Dumałem nad tym, dlaczego stara nie gotuje w środku.Thai Dei i ja wykonaliśmy dla niej całkowicie prywatne pomieszczenie w ramach naszej wciąż rosnącej ziemianki, ale ona wchodziła do wnętrza jedynie wówczas, gdy pogoda robiła się paskudna albo czas był kłaść się spać.Thai Dei w istocie wykonał większą część pracy przy budowie na­szego schronienia.Poza tym niewiele więcej miał do roboty.Najwyraź­niej nie był zaangażowany w knowania Wujka Doja i swej matki.- Dziękuję - zwróciłem się do Matki Goty, kiedy skończyłem.- Tego właśnie było mi trzeba.- Nie potrafiłem się zdobyć na to, by powie­dzieć coś miłego na temat jej kuchni.Nawet gdyby kiedyś zawiodła kompletnie i ugotowała coś jadalnego, i tak nie potrafiłaby zrozumieć, o co mi chodzi.Nigdy nie rościła sobie pretensji do posiadania jakich­kolwiek umiejętności kulinarnych.- Ty - powiedziała, rozpoczynając rozmowę, co rzadko jej się zda­rzało - Wojowniku Kości, czy strzeżesz się wron? Czy one są w jakiś sposób znaczące? - Jej tagliański był nie do zniesienia.Ja znacznie le­piej mówiłem w Nyueng Bao, jednak nie miała zamiaru wyświadczyć mi tej uprzejmości.Przypuszczam, że w jej oczach stanowiłoby to ro­dzaj uprawomocnienia mego związku z Sahrą.Już całe lata temu prze­stałem próbować zrozumieć, jakim tropem biegną myśli Matki Goty.Odpowiedziałem w Nyueng Bao:- Czasami przenoszą wiadomości.Szpiegują.Doskonale zdajemy sobie z tego sprawę.Myszy i szczury robią to samo.Ci, którzy wysyłają te zwierzęta, nie zaliczają się do naszych przyjaciół.Posuwałem się za daleko, gdy mówiłem jej o tym wszystkim.Konował nie byłby zadowolony.Ale w ten sposób zarzucałem również przy­nętę.Miło byłoby się dowiedzieć, co ona sobie myśli lub kogo podej­rzewa.Czasami nie mogła się powstrzymać i coś jej się wymykało.- Widywałam również sowy latające po nocy, Kamienny Żołnierzu.Nie zachowywały się w taki sposób, jak to zazwyczaj czynią sowy.Tylko odmruknąłem w odpowiedzi.To było coś nowego.I zrozu­miałem, że jeśli ktoś wykorzystywał sowy, a nikt inny tego nie zauwa­żył, wówczas stara była znacznie bardziej bystra, niż podejrzewałem.- Ostatniej nocy wiele wron poleciało, a potem wróciło z lśniącej fortecy.Przyjrzałem się jej uważniej.Ostatniej nocy.Kiedy Thai Dei i ja by­liśmy w mieście z zagubionymi chłopcami.Kiedy ona włóczyła się w to­warzystwie Wujka Doja.Dostrzegła coś, co mi umknęło.Może.Ostatnimi czasy wrony rzadko można było spotkać w pobliżu Prze­oczenia.Długi Cień zapałał najwyraźniej zdecydowaną niechęcią do tych ponurych zwiastunów.Jego kryształowe kopuły otoczone były drobny­mi, ale paskudnymi zaklęciami, które działały na zasadzie pajęczych sieci, uderzając, gdy ptaki znalazły się nazbyt blisko.- Ciekawe - powiedziałem.- To może być coś nowego.- Wrony pojawiały się tam już wcześniej, ale nigdy tak wiele.- Hm.- Co też działo się tam takiego interesującego zeszłej nocy, że Duszołap musiała to wiedzieć? Dzisiaj nie spostrzegłem nic nienor­malnego.Być może cała sprawa warta była zbadania.Być może urabia­no mnie.Może Wujek Doj i Matka Gota umówili się, by sprawdzić dzi­wactwa dostrzeżone w moim zachowaniu podczas ostatnich miesięcy.Może przygotowywali się do zrobienia tego, o co podejrzewał ich Konował.Jeżeli rzeczywiście robił cokolwiek więcej, niż tylko podejrzewał.Każdego o coś podejrzewał.- Ten, który potrafi latać, zeszłej nocy opuścił fortecę, Żołnierzu Ciemności.- Aha.- Jednak próbowała mną manipulować.Wiedziała, że niena­widzę tych enigmatycznych tytułów po raz pierwszy użytych przez jej ojca, Ky Dam.Stary Mówca nigdy ich nie wyjaśnił, a Matka Gota na pewno nie powie mi nic, skoro jej ojciec nie zdradził choćby najlżejszej wskazówki.- To jest naprawdę ciekawe.- Przez czas jakiś nie słysza­łem żadnych unoszących się w powietrzu odgłosów przenikliwych krzy­ków Wyjca [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl