[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Towarzyszu pułkowniku! Wybaczcie mi moje.- Nie zasłaniajcie.Spektakl był tak wspaniały, że rzeczywiście szkoda było tracić z niego cokolwiek.Fakt,że ich popisy obserwowali smakosze cyrkowej sztuki, w dodatku szalenie entuzjastyczni smakosze, działał dopingująco na artystów; w ciągu ostatnich kilku tygodni szlifowali swoje umiejętności i doskonalili sztuczki, wzbogacając je o coraz trudniejsze i bardziej niebezpieczne elementy, aż doszli do wręcz niebywałej perfekcji.Nawet Siergiejew, którego umysł zazwyczaj przypominał zamrożony komputer, całkowicie uległ magicznemu urokowi cyrku.JedyNie Nikołaj, młody i niezwykle przystojny fotograf, siedział skupiony, niemal bez przerwy wykonując artystom zdjęcia.Ale nawet on zapomniał o aparacie i swoim zadaniu, kiedy Orły Ciemności rozpoczęły swój samobójczy występ; tak jak i jego towarzysze, gapił się na nich z otwartymi ustami.Wkrótce po występie Orłów CiemnośCi do Siergiejewa podszedł mało rzucający się w oczy osobnik.- Dwa rzędy za wami, dziesięć krzeseł w lewo - szepnął.Pułkownik bez słowa skinął głową.Tuż przed końcem spektaklu na arenie pojawił się Kan Dahn, który ostatnio niemal z dnia na dzień zdawał się rosnąć w siłę.Kan Dahn traktował z pogardą takie rekwizyty jak żelazne pręty i sztangi; uważał, że nawet pięciolatek może wiązać pręty w supły i podnosić sztangi, o ile są wykonane z odpowiedniego surowca, innego, oczywiście, niż żelazo lub stal.Wolał używać ludzi; trudno bowiem, żeby postacie, które biegają, skaczą i fikają koziołki były wykonane z lekkiego plastyku.Na zakończenie Kan Dahn obszedł środkową arenę, niosąc gruby drewniany bal umieszczony poziomo na specjalnym jarzmie.Po obu stronach bala siedziało pięć dziewcząt.Jeśli artysta odczuwał ich ciężar, nie było tego wcale po nim widać.Czasami przystawał, żeby prawą stopą podrapać się po lewej łydce.Siergiejew przechylił się przez Kodesa do Angela, który obserwował występ ze zdecydowanie obojętną miną.- Duży, co, Angelo? - Silny, ale tylko na popis.Wata, nie mięśnie.Raz widziałem w Atenach staruszka: na oko miał już ósmy krzyżyk i nie ważył więcej jak pięćdziesiąt kilo, a dźwigał na plecach fortepian.Sam by się z nim nie wyprostował, ale skoro mu już wsadzili pudło na plecy, to je niósł.MUsiał tylko uważać, żeby się nie zachwiać, bo inaczej runąłby jak długi.Zanim jeszcze Angelo skończył mówić, Kan Dahn zaczął się wspinać po drabinie umieszczonej na środku areny.W górze znajdowała się platforma o wymiarach metr na metr.Siłacz dotarł do niej bez trudu, wszedł na zamontowaną na niej okrągłą płytę i przebierając nogami, grubymi jak pnie drzew, wprawił ją w ruch; obroty stawały się coraz szybsze i szybsze, aż wreszcie siedzące na końcach bala dziewczyny zlały się w jedną barwną plamę.Stopniowo płyta zaczęła zwalniać; kiedy zatrzymała się, Kan Dahn zszedł po drabinie, kucnął i zniżył ramona tak, żeby stopy dziewcząt dotknęły wysypanej piaskiem areny.Siergiejew znów nachylił się do Angela.- Czy ten twój starzec w Atenach też by to potrafił? Angelo nie odpowiedział.- Gość podobno potrafi wykonywać ten sam numer z czternastoma dziewczynami, ale dyrekcja mu nie pozwala, obawiając się, że wszyscy zaczęliby wietrzyć jakiś szwindel.No, Angelo?Angelo znów nie odezwał się ani słowem.Spektakl dobiegł końca; entuzjastyczne brawa, które przeszły w stojącą owację, trwały dobre kilka minut.Kiedy wreszcie widzowie ruszyli gęsiego w stronę wyjścia, Siergiejew rozejrzał się uważnie po sali.Wypatrzywszy Wrinfielda dopasował swój krok tak, żeby spotkali się w przejściu między rzędami.- Pan Wrinfield? - Owszem.Przepraszam, ale nie przypominam sobie pana.- Widzimy się po raz pierwszy.- Siergiejew wskazał na zdjęcie Wrinfielda na okładce programu, który trzymał w ręce - poznałem pana po tym.Jestem pułkownik Siergiejew.Wymienili uścisk dłoni.- Oszałamiający spektakl.Wręcz niewiarygodny.Gdyby ktoś mi wcześniej powiedział, że takie rzeczy są możliwe, nazwałbym go łgarzem.Wrinfield pokraśniał z zadowolenia.Żadna muzyka, nawet Dziewiąta Symfonia Beethovena, nie działała na niego tak, jak pochwały kierowane pod adresem cyrku.- Od dzieciństwa jestem wielkim miłośnikiem sztuki cyrkowej.- Siergiejew kłamał jak z nut, zresztą miał do tego wyjątkowy dar.- Ale nigdy dotąd nie widziałem równie wspaniałego widowiska.Wrinfield pokraśniał jeszcze bardziej.- JEst pan bardzo uprzejmy, pułkowniku.Siergiejew potrząsnął smutno głową.- Po prostu brakuje mi słów, żeby oddać należny hołd pańskim wspaniałym artystom.Ale przedstawiłem się nie tylko po to, żeby złożyć panu gratulacje.Kolejne miasto na trasie cyrku to Krau, a ja jestem tam komendantem milicji.- WręczyłWrinfieldowi wizytówkę z odpowiednim nadrukiem; nosił przy sobie kilka, z różnymi nadrukami na różne okazje.- Czułbym się naprawdę zaszczycony, gdybym mógł panu w czymkolwiek pomóc.Gdybym był potrzebny, zawsze znajdzie mnie pan na widowni.Postanowiłem, że nie opuszczę ani jednego spektaklu, bo wiem, że już nigdy nie zobaczę występów na tak wysokim poziomie.Dopóki pański cyrk będzie w Krau, złodzieje mogą sobie używać do woli.- Dziękuję, pułkowniku, jest pan niezwykle uprzejmy.Mam nadzieję, że zgodzi się pan przyjąć moje osobiste zaproszenie na wszystkie występy.Wyświadczyłby mi pan zaszczyt.- Nagle urwał i spojrzał na trzech mężczyzn, przysłuchujących się ich rozmowie.- Czy ci panowie.? - Są ze mną.Tak bardzo wciągnąłem się w rozmowę, że całkiem o nich zapomniałem.Pułkownik przedstawił swoich podwładnych, a Wrinfield doktora Harpera, który siedział obok niego w czasie spektaklu, i teraz mu towarzyszył.- Tak jak zacząłem mówić, wyświadczyłby mi pan zaszczyt, panie pułkowniku, gdyby pan i pańscy ludzie zechcieli wstąpić do mnie na drinka.Siergiejew odparł, że byłby to znacznie większy zaszczyt dla niego i jego ludzi.Obie strony prześcigały się w uprzejmośCiach.W biurze Wrinfielda z jednego drinka zrobiły się dwa, z dwóch trzy.Nikołaj, uzyskawszy pozwolenie od Wrinfielda, pstrykał zdjęcia jak oszalały, najchętniej - i nie zwracając uwagi na jej protesty - uśmiechniętej Marii, która siedziała przy biurku, gdy weszli do środka.- A może chciałby pan, pułkowniku, poznać niektórych naszych wykonawców? - spytałWrinfield.- Czyta pan w moich myślach, dyrektorze! Nie śmiałem sam o to prosić.obawiam się, że strasznie nadużywamy pańskiej gościnności.- Mario.- Wrinfield wymienił kilkanaście nazwisk.- Idź do ich garderób i spytaj, czy nie byliby łaskawi zajrzeć tu na chwilę, żeby poznać naszego szacownego gościa.W ciągu ostatnich kilku tygodni Wrinfieldowi udzielił się przesadnie uprzejmy sposób wyrażania się jego europejskich rozmówców
[ Pobierz całość w formacie PDF ]