[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Daliśmy łupnia tym draniom?- Tak, Harry, daliśmy.- Nie wszczynamy bójek, my je kończymy, co, szefie?- Zgadza się, Harry.Hawke przyklęknął w piasku, wsunął dłonie pod Brocka, wstał izaczął schodzić po szerokiej wydmie z Harrym na rękach.Brockwyraznie cierpiał z bólu, ale na szczęście znów stracił przytomność.- Nadjechała kawaleria, Harry - mówił Hawke nieprzytomnemuprzyjacielowi.- Spełniłeś swój obowiązek.Mam nadzieję, że z tegowyjdziesz.57.Wjeżdżali coraz wyżej w góry.Mniejszą grupą, w mniej koni, zmniejszą ilością zapasów.Nazwali się Rat Patrol.Włosy mieli po-zlepiane w strąki, brody zmierzwione i brudne.Ograniczyli się domycia zębów palcami.Wszyscy zaczęli cuchnąć.Na wąskich oblo-dzonych szlakach jazda, jeśli można to było tak określić, była kosz-marem.Znieg zwiewany z gór ograniczał widoczność prawie do zera.To, że konie utrzymywały się na ścieżce, samo w sobie było cudem.Ziąb na wysokości trzech kilometrów był paraliżujący.Hawke odwielu godzin nie czuł uzdy, którą trzymał w dłoni.Cztery humvee zapewniły im eskortę przez dolinę zamieszkałąprzez wojownicze plemiona aż do stóp gór, w których ponoć ukrywałsię Osama bin Laden.Amerykańska armia w tajemnicy naruszyłapakistańską przestrzeń powietrzną, wysyłając wielki śmigłowiecChinook, którym zabrano wszystkich zmarłych i rannych w bitwie opiaskową barykadę.Kiedy śmigłowiec lądował w czerwonym świetlepustynnego zmierzchu, Hawke zmówił krótką modlitwę za Patoo iinnych zmarłych.391Kiedy zaczęto wnosić na pokład śmigłowca nosze z HarrymBrockiem, ten upierał się, że nadaje się do walki.Ale Hawke prze-konywał go, że tak nie jest.Hawke wygrał tę rundę, bo Brock osłabłtak bardzo z upływu krwi, że nie był w stanie kontynuować dyskusji.Wraz ze Stoke'em stali przy Harrym, kiedy wnoszono go na pokład.Obaj uścisnęli mu dłoń i podziękowali gorąco za to, że uratował tyluludzi.Górę zwaną Wazizabad odnalezli dzięki odręcznej mapie, którąStokely wydobył od niewielkiego imama z więzienia.Tego samego,który pozbawił się prawa do obrony na wodach Atlantyku w pobliżuMiami.Wyrysowane na papierze charakterystyczne kształty mitycznegodotąd szczytu pasowały dokładnie do tego, na co patrzyli.Góra wy-glądała majestatycznie, groznie, jak poszarpana piramida skał dra-piących niebo, przyobleczonych w śnieg i lód.Górne partie ginęły wmdłych, szarych chmurach i tumanach śniegu.Hawke chciał wierzyć, że patrzą na właściwą górę.Ale przecieżpakistański imam, którego Stoke przyłapał w więzieniu Glades, niebył głupi.Jeśli spędził tu dużo czasu, mógł równie dobrze narysowaćkształt góry, którą najlepiej zapamiętał.Nie poddawał się łatwo, ale wspinali się od świtu i zbliżali sięprawie do szczytu.Na razie nie widział niczego, co zdradzałobylabirynt tuneli, jakie miały się znajdować w tej górze.Godzinę pózniej, kiedy słońce zachodziło, niebo na zachodziezajarzyło się fioletem i złotem.Ale kiedy zaczęła spadać temperatura,urosła w nich nadzieja.W końcu dotarli do czegoś, co mogło byćwejściem do tunelu.W zapadającej ciemności omal go nie przegapili.Wejście sprytnie zamaskowano głazami, ale promień ostrego słońcawyłuskał niewielką szczelinę w skałach i oświetlił coś, co Hawkeuznał za wnętrze tunelu.Hawke podniósł dłoń, dając znak długiej kolumnie ludzi i koni, bysię zatrzymała.Zsiadł i przy pomocy Stoke'a i Dakkona zaczął od-suwać ciężkie kamienie na bok.Hawke patrzył, jak Stoke szarpiewielki głaz, i zdał sobie sprawę, że bez jego siły nic by tu nie wskórał.Utworzyli lukę, przez którą mógł się przecisnąć człowiek.Abdul był znich najszczuplejszy, więc to on miał się zapuścić do środka.Hawke392podał mu latarkę SureFire, a Dakkon wspiął się na kamienie i zniknął.Chwilę pózniej ujrzeli jego uśmiechniętą twarz spoglądającą zgóry.Wyczołgał się i zeskoczył na szlak.- Tunel, sir! Matka wszystkich tuneli świata!Hawke polecił kolejnym ludziom, by zsiedli i usunęli kamienieblokujące wejście.Kiedy to zrobili, wszedł do tunelu sam, z bronią wręku i palcem na spuście.Latarkę przymocował do dolnego uchwytuM4.Wszedł na blisko dwadzieścia metrów w ciemność, wypatrującna ziemi jakichkolwiek śladów - świeżych i starych.Hawke wiedział,że to po prostu pierwszy z wielu takich tuneli, które napotkają nadrodze.Mapa wskazywała, że góra jest cała poprzecinana takimitunelami i pieczarami, zarówno naturalnymi, jak i wydrążonymi przezczłowieka.Ale ten z pewnością będzie się nadawał.Zapadała noc i tempera-tura błyskawicznie spadała.Mieli za sobą bardzo długi dzień i takaosłona przed wiatrem i chłodem była zdecydowanie lepsza od nocleguna szlaku.Przemarznięci, obolali od siodeł jezdzcy mieli gdzieś, dokąd możeprowadzić ta dziura w skale.Jeśli do samego serca siedziby wroga, tow porządku.Ważne było, że można zsiąść z cholernych koni i skryćsię przed mroznymi podmuchami wiatru, które nie dawały im spokojuna każdym bolesnym kroku wspinaczki.Wlot tunelu na szczęście był dość szeroki, by pomieścić konie.Hawke kazał kilku ludziom wprowadzić je do środka, powiązać ra-zem, napoić i nakarmić górą siana, którą dzwigali.Hawke dopilnował,by drżące z zimna zwierzęta okryć ciężkimi wełnianymi kocami.Chciał, żeby wypoczęły i nabrały sił, na wypadek gdyby ekipa mu-siała szybko ewakuować się z góry.Kiedy tylko zajęto się zwierzętami, wszyscy przycupnęli wokółniewielkiego ogniska i łapczywie pili ciepłą herbatę.Następnie roz-winęli trzyczęściowe śpiwory i przygotowali się do noclegu natwardej skale, licząc na tak upragniony odpoczynek.Przeżyli ataktalibów, konną wspinaczkę na trzy tysiące metrów po zmarzniętychskałach i byli już na granicy wycieńczenia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]