[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W jaki sposób Amerykaniemogli się tak szybko zorganizować i skąd wiedzieli, żebędzie w Wenecji? Od Michenera? Prawdopodobnie.Departament Sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych.Amerykanie.Przypomniał jej się jeszcze jeden problem.Vincenti.- Nie ma pani pojęcia - powiedziała Vitt - jak dużo wiemy.- Nie muszę.Mam ciebie.- Ja jestem nieistotna.Zowastina nie uwierzyła w tę deklarację.- Ely bardzo dużo mnie nauczył.Więcej, niż myślałam, żeto możliwe.Otworzył mi oczy na przeszłość.Podejrzewam,że tobie też otworzył oczy.- To się nie uda.Nie wykorzysta go pani, żeby dobrać siędo mnie.Zowastina musiała jakoś złamać tę kobietę.Jej cały planopierał się na tajemnicy.Jawność jej działań narazi ją nietylko na porażkę, ale też na możliwość zemsty.Cassiopeiastanowiła w tej chwili najszybszy i najprostszy sposóbstwierdzenia, jak poważne są jej tarapaty. - Poleciałam do Wenecji, żeby znalezć odpowiedz nakilka pytań- stwierdziła Zowastina.- Ely mnie tam skierował.Uważał,że ciało spoczywające w bazylice może nas doprowadzićdo prawdziwego grobu Aleksandra Wielkiego.Sądził, że wtym miejscu będzie można odkryć tajemnicę starożytnegolekarstwa.Czegoś, co pomoże nawet jemu.- To mrzonki.- Ale wasze wspólne, prawda?- Czy on żyje?Wreszcie padło bezpośrednie pytanie.- Nie uwierzysz mi, cokolwiek bym odpowiedziała.- Proszę spróbować.- Nie zginął w pożarze swojego domu.- To nie jest odpowiedz.- To wszystko, co mam do powiedzenia.Samolot nagle zanurkował, gdy turbulencje uderzyły wskrzydła, ale silniki wciąż pracowały, a one leciały corazdalej na wschód.W kabinie były tylko we dwie.Obajochroniarze, którzy towarzyszyli jej w podróży do Wenecji, zginęli, a ich ciała stanowiły teraz problem Michenera i jegoKościoła.Tylko Viktor spisał się jak zwykle.Zowastinę i jej zakładniczkę coś łączyło.Obie troszczyły sięo osoby chore na HIV.Cassiopeia tak bardzo, że byłagotowa postawić na szali swoje życie, Zowastina na tyle, byzaryzykować idiotyczną podróż do Wenecji i narazić się nafizyczne i polityczne niebezpieczeństwo.Głupota?Najprawdopodobniej.Ale bohaterowie czasem muszą postępować głupio. SZEZDZESIT CZTERYFEDERACIA ZRODKOWOAZJATYCKA,GODZINA 8:50Vincenti zaszył się w laboratorium, które kazał wybudowaćw podziemiach swojej posiadłości.W środku był tylko on iGrant Lyndsey.Lyndsey przyleciał prosto z Chin, gdziezakończył misję.Dwa lata temu Vincenti powierzył mu swątajemnicę.Potrzebował kogoś zaufanego do nadzorowaniawszystkich badań nad wirusami i odtrutkami.Ajednocześnie kogoś, kto potrafiłby ugłaskać Zowastinę.- Jak temperatura? - zapytał Vincenti.Lyndsey zerknął na cyfrowy wyświetlacz.- Stabilna.Laboratorium było prawdziwym królestwem Vincentiego.Sterylna przestrzeń o kremowych ścianach i podłodzewyłożonej czarnymi kafelkami.Pośrodku ciągnęły się dwarzędy stołów ze stali nierdzewnej.Kolby, zlewki i biuretypiętrzyły się na metalowych stojakach nad autoklawem,destylatorem, wirówką, wagami analitycznymi i dwoma stanowiskami komputerowymi.Symulacja komputerowaodgrywała kluczową rolę w ich badaniach.Teraz byłozupełnie inaczej, niż gdy pracował dla Irakijczyków, kiedykosztowna i czasochłonna metoda prób i błędówpowodowała mnóstwo strat.Dzisiejsze wyrafinowaneprogramy komputerowe potrafiły symulować niemal każdąreakcję chemiczną czy biologiczną, jeśli tylko znane byłyodpowiednie parametry.A w zeszłym roku Lyndsey wykonałświetną robotę, ustalając parametry do komputerowegotestowania ZH.- Roztwór ma temperaturę pokojową - powiedziałLyndsey.- A one kręcą się jak szalone.Zdumiewające.Zbiornik, w którym znalazł archeowce, był zasilany wodą zciepłych zródeł i panująca w nim temperatura sięgała 37,8stopnia Celsjusza.Produkowanie tych bakterii w ilościachmasowych oraz ich bezpieczny transport po całym świeciew tak wysokiej temperaturze mogły się okazaćniewykonalne.Dlatego musieli je nieco zmodyfikować.Powoli przyzwyczajali archeowce do coraz niższejtemperatury otoczenia.Co ciekawe, w temperaturzepokojowej ich aktywność malała, wpadały niemal w stanspoczynku, lecz gdy tylko znalazły się w krwiobiegu otemperaturze 36,7 stopnia Celsjusza, następowała szybkareaktywacja.- Badanie kliniczne, które skończyłem kilka dni temu -powiedział Lyndsey - potwierdziło, że można jeprzechowywać w temperaturze pokojowej przez dłuższy czas.Te tutaj trzymałem tak przez cztery miesiące.Ichzdolności adaptacyjne są po prostu niewiarygodne.- I dlatego przetrwały miliardy lat, czekając na odkrycie.Vincenti pochylił się nad jednym ze stołów i wsunął okrytegumowymi rękawiczkami dłonie do hermetyczniezamykanego pojemnika.W laboratorium nieustannierozlegał się niemal hipnotyzujący warkot wyposażonego wwielowarstwowe filtry systemu oczyszczania powietrza.Vincenti, patrząc przez okienko z pleksiglasu, zręczniemanipulował parowniczką.Położył na szkiełku próbkęaktywnego wirusa HIV i wymieszał ją z kropelką, która już nanim była.Wsunął szkiełko na stolik wbudowanegomikroskopu.Zdjął wilgotne rękawiczki i zaczął nastawiaćostrość.Dwa ruchy i gotowe.Wystarczyło jedno spojrzenie.- Wirus zniknął.Niemal natychmiast.Jakby bakterie tylkoczekały, żeby go zniszczyć.Vincenti wiedział, że genetyczna modyfikacja archeowcówto klucz do sukcesu.Kilka lat temu nowojorska kancelariaprawnicza, której porady zasięgnął, wyjaśniła mu, że niemożna opatentować nowo odkrytego minerału czyznalezionej w dziczy nieznanej dotąd rośliny.Einstein niemógł opatentować swojej słynnej formuły E = mc2, a Newtonodkrytego przez siebie prawa grawitacji.To prawa natury, które należą do wszystkich.Ale można opatentować roślinypoddane inżynierii genetycznej,stworzone przez człowieka organizmy wielokomórkowe czyzmodyfikowane bakterie.Pózniej Vincenti znów skontaktował się z tamtą kancelariąprawniczą i zlecił jej rozpoczęcie procesu patentowego.Potrzebna była także akceptacja Agencji ds.%7ływności iLeków.Zanim eksperymentalna substancja trafiła zlaboratorium do domowych apteczek, mijało średniodwanaście lat- amerykański system akceptacji leków był najsurowszy naświecie.Vincenti wiedział, jakie są szanse.Tylko pięciuspośród czterech tysięcy związków testowanych wbadaniach przedklinicznych przez Agencję udawało sięprzejść do etapu badań z udziałem pacjentów.Z tych pięciutylko jeden uzyskiwał akceptację.Siedem lat temuwprowadzono nową, szybszą procedurę dla substancjistosowanych w chorobach śmiertelnych, szczególnie AIDS.Szybsza procedura oznaczała dla Agencji okres od sześciudo dziewięciu miesięcy.Europejskie procedury akceptacjileków również były rygorystyczne, ale nie aż tak.W krajachafrykańskich i azjatyckich, które najbardziej cierpiały zpowodu chorób, nie wymagano urzędowej akceptacji.Więc tam właśnie rozpocznie sprzedaż [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl