[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Teraz była równie mocno rozczarowana, gdyż uświadomiła sobie, że nic się naprawdę nie zmieniło.Alai planował wojnę – ale zamierzał czekać, aż jakiś atak uczyni ją wojną obronną.To nie znaczy, że nie zgadzała się ze słusznością wojny obronnej.Chodziło o fałsz, o pozory, że nie chcą wojen, gdy w rzeczywistości je planują.A może myślał dokładnie to, co powiedział?Raczej mało prawdopodobne.– Jesteś zmęczona – stwierdził Alai.– Chociaż przesunięcie czasowe względem Holandii nie jest duże, powinnaś wypocząć.Słyszałem, że źle się czułaś w samolocie.Roześmiała się.– Miałeś na pokładzie kogoś, kto mnie pilnował?– Oczywiście – przyznał.– Jesteś bardzo ważną osobą.Dlaczego niby jest ważna dla muzułmanów? Nie chcą korzystać z jej talentów wojskowych, a nie ma przecież żadnych wpływów w świecie polityki.Z pewnością dziecko czyni ją cenną – lecz czemu to dziecko stanowi wartość dla świata islamu?– Moje dziecko – oświadczyła – nie będzie wychowywane na żołnierza.Alai uniósł dłoń.– Zbyt pochopnie wyciągasz wnioski, Petro.Prowadzi nas Allach; na to przynajmniej liczymy.Nie chcemy odbierać ci dziecka.I chociaż mamy nadzieję, że pewnego dnia wszystkie dzieci na świecie będą wychowane tak, by poznały Allacha i Mu służyły, nie zamierzamy wziąć twojego siłą ani zatrzymywać go tutaj.– Albo jej.– Petra wciąż nie była spokojna.– Ale jeśli nie chcecie naszego dziecka, to czemu jestem taka ważna?– Myśl jak żołnierz.W swoim łonie nosisz coś, czego nasz najgorszy wróg najbardziej pragnie.I nawet jeśli nie urodzisz dziecka, musi doprowadzić do twojej śmierci z powodów głęboko ukrytych w mrokach jego serca.Chęć, by cię schwytać, czyni cię ważną dla nas, bo lękamy się go i chcemy pokrzyżować jego plany.Petra znów pokręciła głową.– Alai, ja i moje dziecko moglibyśmy zginąć, a dla ciebie i twojego ludu byłaby to ledwie plamka na ekranie radaru.– Utrzymanie cię przy życiu jest dla nas pożyteczne.– Jakież to pragmatyczne podejście.Ale chodzi o coś więcej.– Tak.Rzeczywiście o coś więcej.– Powiesz mi?– Powód wyda ci się bardzo mistyczny – ostrzegł.– To niespecjalnie zaskakujące u kalifa.– Allach sprowadził na świat coś nowego.Mówię o Groszku, o genetycznej różnicy między nim a resztą ludzkości.Niektórzy imamowie uważają go za coś odrażającego, poczętego ze zła.Inni twierdzą, że jest niewinną ofiarą, dzieckiem poczętym jako normalny embrion, ale odmienionym przez zło; nic nie mógł poradzić na to, co z nim zrobiono.Są jeszcze inni, a ich liczba jest o wiele większa, którzy uważają, że nie można by tego dokonać, gdyby nie wola Allacha.Zdolności Groszka odegrały kluczową rolę w naszym zwycięstwie nad Formidami, więc to wola boża powołała go do istnienia w chwili, kiedy był najbardziej potrzebny.A skoro Bóg postanowił przywołać go na świat, musimy teraz czuwać, by przekonać się, czy Bóg pozwoli tej zmianie genetycznej przetrwać w następnych pokoleniach.– On umiera, Alai.– Wiem o tym.Ale czyż wszyscy nie umieramy?– W ogóle nie chciał mieć dzieci.– A jednak zmienił zdanie – przypomniał Alai.– Wola Boga rozkwita w naszych sercach.– To może gdyby Bestia pozabijał nas wszystkich, też byłaby to wola Boga? Czemu do tego nie dopuściłeś?– Bo prosili mnie o to przyjaciele.Dlaczego tak wszystko komplikujesz? Ja pragnę tylko rzeczy całkiem prostych: czynić dobro tam, gdzie jest to w mojej mocy, a jeśli nie mogę czynić dobra, to przynajmniej nie czynić zła.– To hipokryzja z twojej strony.– Petra, idź do łóżka i prześpij się.Robisz się złośliwa.Miał rację.Czuła się nieswojo, gryzła się sprawami, na które nic nie mogła poradzić, chciała, żeby Groszek był przy niej, żeby Alai nie zmienił się w tę władczą postać, tego świątobliwego męża.– Nie cieszy cię to, kim się stałem – zauważył.– Umiesz czytać w myślach?– W twarzach.Widzisz, w przeciwieństwie do Achillesa i Petera Wiggina nie starałem się o to stanowisko.Wróciłem z kosmosu bez wielkich ambicji, chciałem prowadzić normalne życie, może też służyć mojemu krajowi i mojemu Bogu w taki czy inny sposób.Nie wybrała mnie żadna partia czy frakcja.– Jak więc trafiłeś do tego ogrodu, na to krzesło, jeśli ani ty sam, ani nikt inny cię tu nie umieścił?Petrę irytowało, kiedy ludzie kłamali – nawet wobec samych siebie – w sprawach, które nie wymagały kłamstwa.– Wróciłem do domu z niewoli w Rosji i zająłem się planowaniem manewrów wojskowych panarabskich sił zbrojnych, szkolonych do obrony Pakistanu.Petra wiedziała, że te panarabskie siły zbrojne powstały prawdopodobnie jako armia przeznaczona do obrony przed Pakistanem.W końcu aż do momentu chińskiej inwazji pakistański rząd planował wojnę z innymi państwami, by cały świat islamu zjednoczyć pod swoją władzą.– Czy czego tam jeszcze.– Alai zaśmiał się z jej konsternacji i raz jeszcze miała wrażenie, że czyta jej w myślach.– W każdym razie stały się armią broniącą Pakistanu.W rezultacie nawiązałem kontakty ze strategami wojskowymi kilkunastu państw.Potem zaczęli do mnie przychodzić z problemami nie tylko militarnymi.Nikt tego nie planował, a już na pewno nie ja.Nie sądziłem, żeby moje odpowiedzi były jakoś szczególnie mądre.Mówiłem po prostu to, co wydawało mi się oczywiste, a kiedy nic nie było jasne, zadawałem pytania, póki nie pojawiło się zrozumienie.– I uzależnili się od ciebie?– Nie wydaje mi się.Po prostu.szanowali mnie.Zaczęli prosić o obecność przy spotkaniach z politykami i dyplomatami, nie tylko z żołnierzami.Ci politycy i dyplomaci zadawali mi pytania, szukali mojego poparcia dla swoich poglądów i planów, aż wreszcie wybrali mnie na mediatora w sporach między różnymi stronami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]