[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Domy nie zastawiają pułapek na ludzi, a ja przykryłem dziury zamkiem, tylko tego niepamiętam.Wszedł do domu z torbą udek z których uszczknął zaledwie odrobinę i za-czął wołać Sylvie, chodząc po pokojach.Nie odpowiedziała.Nie było jej nawet na stry-chu.Po raz pierwszy został w domu sam.Więc usiadł i zjadł udka sam.Był tak głodny,że zjadł wszystkie, i frytki, i wypił obie lemoniady.Potem, ponieważ jeszcze nie wyko-nał dziennej normy, zaczął zdzierać wykładzinę w kolejnych pomieszczeniach.Nic niestało na przeszkodzie, żeby usunąć ją ze wszystkich pokoi.Wywiezie ją z pierwszym ła-dunkiem.Kiedy zrywał wykładzinę w pokoju zajmowanym przez Sylvie, zorientowałsię, że łóżko było jedynym posiadanym przez nią przedmiotem.Nie miała żadnych in-nych mebli.Nawet jednej książki.Skończył już po zapadnięciu zmroku.Był spocony, zakurzony i wykończony.Niemiał siły na następną kąpiel pod prysznicem.Poza tym ręcznik jeszcze nie wysechł.Gdy wyrzucił ostatnie kawałki wykładziny na stertę śmieci i wrócił do domu, usły-114szał szum płynącej wody.A więc Sylvie wróciła, kiedy był na dworze.Pewnie przez tyl-ne drzwi.A może.przez tunel? Czy jest w nim tyle miejsca, żeby się przecisnąć ponadgruzem?Był zmęczony, owszem, lecz ciekawość zwyciężyła.Zszedł do piwnicy.Zostawił tulampę, ale nawet kiedy ją podłączył do prądu, musiałby mieć latarkę, żeby coś zobaczyćw ciemnościach za kotłem.Gruz chyba nie dosięgał górnej krawędzi dziury.Może Sy-lvie zdołałaby się przez nią przecisnąć.To zależy, jak bardzo jest szczupła.Ale gruz nienosił żadnych śladów.Tylko niby jak miałyby wyglądać takie ślady? Odcisk stopy? Ra-czej nie.Osunięte kamienie? Skąd miał wiedzieć, które z nich się osunęły? Więc czegosię dowiedział? Może przeszła przez tunel, może nie.Czy to ważne?Zrobiło się ciemno.Musiał położyć się, żeby wstać o świcie.Wstąpił do łazienki przyschodach do piwnicy.Umył twarz i ręce, potem wsadził głowę pod kran i spłukał więk-szość kurzu.Wytarł włosy ręcznikiem, żeby nie przemoczyć poduszki.Nadal czuł siębrudny, ale przynajmniej nie czuł na twarzy skorupy.Z piętra wciąż dobiegał szumwody.Zastanowił się, czy przypadkiem nie zabrał Sylvie całej ciepłej wody, kiedy sięmył, albo zimnej, kiedy spłukiwał toaletę.W ogóle o tym nie pomyślał; powinien zacze-kać, aż Sylvie wyjdzie spod prysznica.Ale myła się bardzo długo, a on musiał iść do łóż-ka.Spyta ją rano.Wrócił do salonu, nie zapalając światła latarnia z zewnątrz oświetlała pokój wy-starczająco, by mógł zdjąć buty i położyć się na pryczy.Zgodnie z rytuałem, ściągnąłkażdy but palcami drugiej stopy, a potem usiadł, żeby pozbyć się skarpetek.Ale kiedy się odchylił, mocno uderzył głową w coś twardego.Zrobiło mu się ciem-no przed oczami.Musiał się położyć i odczekać, dopóki nie odzyskał wzroku.Podusz-ka zrobiła się wilgotna.Pewnie ją zakrwawił.Oczywiście od razu wiedział, o co się ude-rzył.Wyraznie widział majaczący nad nim warsztat.Chciał usiąść, ale zakręciło mu się w głowie.Włączył reflektor.Położenie warsztatunie mogło być przypadkowe tuż przy pryczy, w miejscu gdzie codziennie siadał, żebyzdjąć buty.Dlaczego Sylvie go przesunęła? I dlaczego akurat tutaj? Nie mógł sobie wy-obrazić, że chciała zrobić mu krzywdę, a jednak nie mogłaby wybrać lepszego miejsca.Powoli oprzytomniał.Na poduszce nie było aż tak wiele krwi, zaledwie plamka.Po-czuł wilgoć, ale przecież zmoczył włosy.Na potylicy pulsował mu rosnący guz.Odepchnął warsztat od łóżka.Od wysiłku rozbolała go głowa.Co ta Sylvie wyrabia?Niech to diabli, dlaczego dotykała jego rzeczy? Czy nie zawarli umowy? To jej nie uj-dzie na sucho.Nie zamierzał zachowywać się spokojnie i rozsądnie.Jak rany, to się mo-gło zle skończyć.Wyszedł z pokoju i ruszył na piętro, przeskakując po trzy schodki naraz.Głowa na-tychmiast zareagowała bolesnym pulsowaniem.Doszedł na górę po jednym schodkui zbliżył się do drzwi łazienki.115Były uchylone; wewnątrz kotłowały się kłęby pary
[ Pobierz całość w formacie PDF ]