[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cała moja przyszłość spuszczona w wychodku.Ona może wyjść za Lanny ego, a ja mam tylko pracę.Wykształcenie i pracę.W połowie tunelu paliły się cztery świeczki, ustawione na kamiennych ścianach.Lis-sy była sama.Leżała na starym brudnym materacu.Miała na sobie tylko podkoszulek.Nie włożyła nic więcej? Ale nigdzie nie było widać innych ubrań.Czego to Lissy nie ro-biła, kiedy sobie dała w żyłę.145 Przepadła ci imprezka odezwała się.I zaczęła się śmiać.* * *Don słuchał, czując coraz mniej sympatii do Lissy.Choć.czy Sylvie mogła opowie-dzieć tę historię inaczej? Przedstawić tę dziewczynę jak świętą? Mimo to wierzył jej.Wierzył jej, ale słuchał z niechęcią.Miał dość mrocznych opowieści, wydobytych z głę-bi czyjegoś rozgorączkowanego sumienia. Przedstawiłam jej całą sprawę ciągnęła Sylvie. Powiedziałam, że nie ma pra-wa narażać mnie na takie ryzyko, rzucać na szalę wszystko, co osiągnęłam.Dałam sięponieść uczuciom.To nigdy na nią nie działało, ale nie mogłam się opanować. Daj spokój powiedziała Lissy leniwie. Bierzesz wszystko zbyt poważnie.Opadła na materac, jakby miała zasnąć.Zawsze była egoistką.Na tym między innymi polegał jej wdzięk.Beztroska, dziecin-na niewinność, obojętność wobec skomplikowanych kwestii moralnych, które dręcząbardziej odpowiedzialnych ludzi.Sylvie podziwiała te cechy, jeszcze zanim poznałaLissy.Razem śmiały się z drażliwych nauczycieli albo odrzuconych chłopaków.- Dlaczego oni się zawsze tak denerwują? pytała Lissy.Teraz Sylvie już wiedziała.Denerwowali się, ponieważ Lissy niosła ze sobą zniszcze-nie.Nie była dziecinna, tylko demoniczna.Ponieważ doskonale zdawała sobie sprawę,co robi.Rozkoszowała się tym.Teraz Sylvie zrozumiała.Lissy wykorzystała pracę Sylviez rozmysłem.Lubiła niebezpieczeństwo.Podobało jej się, że wciągnie w to Sylvie. Musisz nauczyć się żyć na krawędzi mawiała.Sama także żyła w ten sposób.Aleprzede wszystkim lubiła doprowadzać do krawędzi innych ludzi.A kiedy spadali, upaja-ła się widokiem ich lotu w dół.Sylvie dostała szału.Przez całe życie była cicha i dobrze wychowana.Musiała, skoronikt jej nie bronił.Gdyby narażała się ludziom, zniszczyliby ją.Nie rzucała się w oczyi cierpliwie znosiła wszystko, więc ludzie ją wykorzystywali, ale i tolerowali.Nie odrzu-cali jej.Ta strategia służyła Sylvie dobrze przez wiele lat.aż do teraz.Teraz cierpliwośćsię wyczerpała.* * *Usiadła na podłodze, przyciskając stopy do ściany piwnicy.Nie patrzyła na Dona. Krzyknęłam na nią i wreszcie oprzytomniała na tyle, żeby też zacząć wrzeszczeć.I od słowa do słowa, zaczęłyśmy się strasznie kłócić. Zawsze tak jest mruknął Don.Co nie było całą prawdą.Zastanawiał się, dlacze-go on nigdy nie dotarł do kresu swojej wytrzymałości? Oczywiście wczoraj załamał sięi zaczął płakać, ale dlaczego nigdy nie wpadł w szał i nie zaczął wrzeszczeć? Może gdy-by potrafił odrobinę zwariować, pokonałby bariery.a wtedy wszedłby w konflikt z pra-146wem. Oskarżyła mnie o najstraszniejsze rzeczy opowiadała Sylvie. Obrzucałamnie wyzwiskami, powiedziała, że nie dziwi się, że moi rodzice umarli, wszystko jestlepsze niż życie ze mną.Nie była już moją przyjaciółką, rozumiesz? Nie była nawet czło-wiekiem.Z wykrzywioną twarzą, otwartymi ustami, zębami jak.wyglądała jak małpaw zoo.Jak zwierzę.Nie usprawiedliwiała się, nie zaprzeczała, po prostu zaczęła krzy-czeć, że jestem głupia i nudna, i nikt mnie nie lubił, dopóki się mną nie zajęła w ramacheksperymentu, bo chciała udowodnić, że potrafi wyprowadzić na ludzi i stworzyć noweżycie najbardziej nieudanej i beznadziejnej istocie.Usiłowałam także krzyczeć, że wca-le mi nie tworzy nowego życia, tylko odbiera mi to, które mam, ale mnie nie słuchała.Po prostu nie była w stanie zamknąć się i mnie wysłuchać, a przyznaję, że ja też zmie-niłam się w zwierzę.Obie przestałyśmy być istotami ludzkimi.I był tam kamień.Mnó-stwo kamieni.Chciałam już tylko ją uciszyć, zrobić jej krzywdę.Ale jeszcze nigdy ni-kogo nie uderzyłam.Nigdy w życiu, Don.Nigdy nikogo nie tknęłam.I nie jestem silna.Więc nie wiedziałam, jak mocny powinien być cios.Zamachnęłam się z całej siły.A ka-mień trafił ją w skroń. No, to ją na pewno uciszyło. Przecież tyle się tego widzi w telewizji.Ludzie dostają w głowę, tracą przytom-ność, a potem wstają i w następnej scenie nawet nie chwieją się na nogach. Zakładam, że ona nie wstała. Trzęsłam nią i trzęsłam, a ona się nie ocknęła.To było straszne.to, co mi zrobiłai co mówiła, ale przecież nie zasługiwała na śmierć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]