[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.On jednakże nazajutrz rano szedł do pracy i nie mogłam nawalić.Wysiadałam pod każdą tablicą i usiłowałam odcyfrować ślady, widoczne pod białą farbą, nic z tego, robotę odwalili rzetelnie, nie dawało się odczytać.Pętląc, objechałam bez mała pół kraju, duży kawałek drogi pilotowali mnie żołnierze radzieccy w dżipie, nie robili wrażenia potworów zionących ogniem z pyska, wręcz przeciwnie, wydawali się pełni życzliwości i jakby nieco zmartwieni.Może jednak wydarzenia polityczne nie budziły w nich osobistego zachwytu…? Nie wnikałam w te kwestie, interesował mnie powrót do kraju.Trafiłam prawdopodobnie przypadkiem.W górach było już ciemno i mżył deszczyk, rozpogodziło się nieco po naszej stronie, za to pojawiła się mgła.Wojtek czekał rozjuszony, bo spóźniłam się cztery godziny, a on upierał się przy tym pójściu do pracy.Usiadł do kierownicy, przejechał jedną trzecią trasy, po czym zamienił się ze mną, żeby się trochę przespać.Znów jechałam w nie sprzyjających okolicznościach, ślepy fart miałam do tych utrudnień.Po drodze zastanawiałam się, co on właściwie sobie myśli, z uporem twierdzi, że nie umiem prowadzić samochodu i śpi martwym bykiem.Obok osoby, która nie umie prowadzić, która blisko dobę spędza w samochodzie, która w dodatku ma się śpieszyć i jedzie we mgle, oka bym nie zmrużyła za żadne skarby świata!Kiedy już za Łodzią zjechałam na pobocze i zatrzymałam się, żeby odrobinę odpocząć, obudził się i zrobił mi awanturę.Dlaczego stoję, do cholery, miałam jechać, on musi zdążyć do pracy!!!Rozzłościło mnie to tak, że zdążył się nawet przed pracą ogolić.Wściekłość zawsze dodawała mi sił…W listopadzie wyjechałam do Kopenhagi ponownie.Zatrzymaůam sić u Alicji w Birker¸d, przywoýŕc jej róýne produkty, w tym kiszone ogórki, którymi, nie wiem dlaczego, dokůadnie przeszedł mój Jasiek.Zdawało mi się, że są porządnie zapakowane, ale widocznie kwas z ogórków ma wielką siłę przebicia.Oprócz ogórków, bigosu, kiełbasy i tym podobnych artykułów stałych, przywiozłam także płyny.Urżnęłyśmy się we dwie, Thorkild uczestniczył w przyjęciu w niewielkim zakresie i wcześnie położył się spać.Może tak koło północy.Zanim zdołał zamknąć się w sypialni, udałam się do ogrodu, bo przypomniałam sobie o orzechach.Gęsty pas leszczyn rósł wzdłuż ich ogrodzenia, chciałam trochę tych orzechów nazbierać i zdziwiło mnie, że ich nie ma.W dodatku same krzewy wyglądały jakoś podejrzanie goło.Wróciłam do domu i zaczęłam gwałtownie i z rozgoryczeniem domagać się od Alicji wyjaśnienia, niech natychmiast zapyta swego męża, dlaczego poobrywał z drzew nie tylko owoce, ale także liście.Wszystko obszarpane, co to ma znaczyć?! Alicja też musiała być już niezła, bo spełniła moją prośbę.Thorkild, jedyny trzeźwy, zaskoczony nieco zarzutem, z dużym trudem przypomniał nam wreszcie, ze jest już listopad i liście zleciały samodzielnie.Następnie, już osamotnione, wykonałyśmy pełny zestaw pieśni ludowych, pieśni wojska polskiego, demokratycznych i przedwojennych, oraz czastuszek, nie żałując sobie także tańców ludowych różnych narodów.O czwartej nad ranem poczułyśmy się głodne i nabrałyśmy szalonej ochoty na mięsko na gorąco.Żadnego mięska akurat w domu nie było, Alicja otworzyła puszkę z ikrą rybią, którą należało podsmażać w plastrach, podsmażyłyśmy i okazało się, że jest to wyjątkowo rzadkie świństwo.Było tak nieziemsko obrzydliwe, że nie dawało się spożyć nawet po pijanemu.Zaczęłyśmy szukać czegoś lepszego, Alicja szarpnięciem otworzyła szufladę z konserwami i wylądowała w rumowisku puszek, bo szuflada wymknęła się jej z rąk.Dom zadrżał w posadach, Thorkild obudził się i wszedł do kuchni.Powitałyśmy go okrzykiem zachwytu, nie puściłyśmy z powrotem do łóżka i zanim słońce wzeszło, nauczył się doskonale tańczyć trojaka, a także śpiewać „Zasiali górale żyto”.Najgłupsze ze wszystkiego i zgoła godne nagany było to, że w pokoju obok salonu spał Thure, syn Thorkilda z pierwszego małżeństwa, młodzieniec dorosły, powyżej dwudziestki.Spał czysto teoretycznie, w praktyce nasze ryki załatwiłyby susła i siedmiu braci śpiących.Thure spędził trudną noc, męczył się do rana i nie zareagował czynnie nawet, kiedy jego ojciec tańczył trojaka.Każdy normalny polski chłopak albo zajrzałby z krzykiem: „Cicho, do cholery, zamknijcie się, ja chcę spać!”, albo wziąłby udział w rozrywkach.A ten nic, leżał, nie spał i czekał miłosierdzia pańskiego.Dziwny naród, ci Duńczycy…Pracę podjęłam w innym biurze, należącym do innego pana profesora, i mogłabym zadzwonić do Alicji z prośbą, żeby zadzwoniła do Fritza, żeby jej powiedział, jak się ów pan profesor nazywał, ale mi się nie chce, bo jego nazwisko nie jest w końcu takie ważne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]