[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Proszę więc podać mi niebieską filiżankę i zieloną, a może, na wszelki wypadek, wezmę też czerwoną.To jest najgorsze z tymi wszystkimi kolorowymi filiżankami, prawda?— No cóż, mówią, że to ich wada, bo nie zawsze można odkupić brakujący kolor.Satterthwaite odwrócił głowę i patrzył z ciekawością na to, co dzieje się w sklepie.Pani Gilliatt, pomyślał.Tak powiedziała sprzedawczyni.Ależ, oczywiście.Teraz dotarło to do jego świadomości.—Przecież to musi być… Wstał z krzesła, lekko się zawahał, a potem wszedł do sklepu.— Proszę mi wybaczyć — zaczął — ale czy pani jest panią Gilliatt z Doverton Kingsbourne?— Tak.Nazywam się Beryl Gilliatt.Czy pan… to znaczy…? — Spojrzała na niego, lekko marszcząc brwi.— Atrakcyjna kobieta — pomyślał Satterthwaite.— Ma ostre rysy, ale wygląda na osobę, która wie, czego chce.A więc to jest druga żona Simona Gilliatta.Nie ma urody Lily, ale wydaje się pociągająca, miła i zdecydowana.Nagle na twarzy pani Gilliatt pojawił się uśmiech.— Z całą pewnością… ależ tak, oczywiście.Mój teść, Tom, ma pańską fotografię, więc musi być pan gościem, którego spodziewamy się dziś po południu.Pan Satterthwaite, prawda?— We własnej osobie — potwierdził Satterthwaite.— Tak właśnie się nazywam.Muszę przeprosić za spore spóźnienie.Ale niestety zepsuł mi się samochód.Naprawiają go teraz w warsztacie.— Och, to przykre.I taki kłopot.Ale to jeszcze nie pora podwieczorku.Proszę się nie martwić.Tak czy owak zjemy go później.Jak pan zapewne usłyszał, przyjechałam tu, by odkupić kilka filiżanek, które pechowo spadły dziś rano ze stołu.Ilekroć ktoś ma gości na lunchu, podwieczorku czy kolacji, zawsze przytrafia się coś takiego.— Proszę, pani Gilliatt — powiedziała sprzedawczyni.— Zapakuję je tutaj.Czy mam je włożyć do jakiegoś pudełka?— Nie, wystarczy zawinąć je w papier i umieścić w mojej torbie na zakupy.— Jeśli wraca pani do Doverton Kingsbourne — oznajmił Satterthwaite — mogę podwieźć panią swoim samochodem.Szofer lada chwila powinien przyprowadzić go z warsztatu.— To bardzo miło z pańskiej strony.Naprawdę chętnie przyjęłabym tę propozycję, ale muszę odstawić motorower na miejsce.Gdybym tego nie zrobiła na czas, chłopcy byliby niepocieszeni.Dziś wieczorem dokądś się wybierają.— Czy mogę pani przedstawić… — spytał pan Satterthwaite.Odwrócił się w stronę Quina, który wstał już z krzesła i podszedł do nich.— To mój stary przyjaciel, pan Harley Quin, którego spotkałem tutaj przypadkiem.Próbowałem namówić go, by pojechał ze mną do Doverton Kingsbourne.Jak pani sądzi, czy Tom mógłby przenocować jeszcze jednego gościa?— Och, nie mam co do tego żadnych wątpliwości — oznajmiła Beryl Gilliatt.— Jestem pewna, że ucieszy go wizyta pańskiego przyjaciela.Być może pan Quin jest również jego przyjacielem.— Nie — odparł Quin.— Nigdy nie spotkałem pana Addisona, ale wiele o nim słyszałem od pana Satterthwaite’a.— Proszę więc, niech pan przyjedzie razem z nim.Będzie nam niezmiernie miło.— Ogromnie mi przykro — oznajmił Quin.— Niestety, jestem umówiony.Co więcej — zerknął na zegarek — muszę natychmiast wyruszać.Już jestem spóźniony… oto co się dzieje, kiedy spotykamy starych przyjaciół.— Bardzo proszę, pani Gilliatt — powiedziała sprzedawczyni.— Jestem pewna, że w tej torbie nic im się nie stanie.Beryl Gilliatt ostrożnie wsunęła paczkę do torby.— No cóż, do zobaczenia niebawem — zwróciła się do Satterthwaite’a.— Podwieczorek nie będzie podany wcześniej niż kwadrans po piątej, więc proszę się nie niepokoić.Ogromnie się cieszę, że w końcu pana poznałam.Tyle o panu słyszałam zarówno od Simona, jak i od mojego teścia.Pospiesznie pożegnała się z Quinem i wyszła ze sklepu.— Strasznie się spieszy — powiedziała sprzedawczyni — ale z nią tak zawsze.Załatwia w ciągu dnia mnóstwo spraw [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl