[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy tamdotarła, pociągnęła za klamkę, ale drzwi były zamknięte na klucz.Tuż przy drzwiach znajdowałsię przycisk z napisem: Po godzinach.Wdusiła go.Gdy po trzydziestu sekundach nie było żadnej odpowiedzi, Marsha nadusiła dzwonek po-nownie, a potem zakołatała pięścią w solidne drzwi.Już myślała, że wróci do samochodui zadzwoni do fabryki z telefonu komórkowego, kiedy drzwi otworzyły się.Wyjrzał przez niemężczyzna w brązowo-czarnym mundurze pracownika ochrony, z wyrazem zakłopotania natwarzy.Goście najwyrazniej stanowili tu rzadkość.155 Marsha błysnęła mu swoją legitymacją departamentu Rolnictwa i spróbowała wepchnąć siędo środka.Mężczyzna ani drgnął, zmuszając ją do pozostania na deszczu. Chciałbym to obejrzeć  powiedział.Marsha podała mu kartę.Przyjrzał jej się dokładnie, nawet na odwrocie. Jestem inspektorem z departamentu rolnictwa  oznajmiła Marsha.Udawała rozgniewa-ną. Myśli pan, że to grzecznie trzymać mnie tutaj na deszczu? Co pani tu robi?  zapytał mężczyzna. To, co zwykle robią inspektorzy.Sprawdzam, czy przestrzega się tutaj przepisów federal-nych  odpowiedziała.W końcu strażnik odstąpił o krok, tak iż Marsha mogła wejść do środka.Starła krople desz-czu z czoła, a potem strząsnęła je z ręki. Teraz jest tylko sprzątanie  poinformował ją strażnik. Rozumiem  odparła Marsha. Może mi pan oddać moją legitymację?Strażnik wręczył ją jej z powrotem. Dokąd pani idzie? Będę w biurze  rzuciła przez ramię Marsha, ruszając z miejsca.Szła zdecydowanymkrokiem i nie oglądała się za siebie, chociaż reakcja strażnika zaskoczyła ją i jeszcze bardziejwzmogła niepokój.* * *Bobby Bo Mason zamknął oba skrzydła mahoniowych drzwi biblioteki.Dochodzące ze-wsząd odgłosy zabawy urwały się nagle.Bobby Bo odwrócił się do swoich wyfrakowanychkolegów, którzy zdążyli się rozproszyć po bibliotece.Byli tu przedstawiciele większości przed-siębiorstw tego miasta związanych z wołowiną i jej produktami: hodowcy bydła, dyrektorzyrzezni, prezesi zakładów przetwórstwa mięsnego i szefowie placówek handlowych.Niektórzyz nich siedzieli na krzesłach obitych ciemnozielonym aksamitem, inni stali, trzymając kieliszkido szampana.Biblioteka była jednym z ulubionych pokojów Bobby ego Bo.Zazwyczaj sprowadzał tutajkażdego gościa i kazał mu podziwiać jej harmonijne wnętrze.W całości wyłożono ją starymbrazylijskim mahoniem.Na podłodze leżał starodawny perski dywan gruby na cal.Tak się dziwnieskładało, że  biblioteka nie zawierała żadnych książek. Pospieszmy się, żebyśmy mogli wrócić do ważniejszych rzeczy, takich jak jedzenie i picie odezwał się Bobby Bo.Jego uwaga wzbudziła śmiech u części obecnych.Bobby Bo uwielbiał być w centrum zain-teresowania i nie mógł się doczekać objęcia na rok funkcji kierownika Amerykańskiego Związ-ku %7ływca Wołowego. Przedmiotem naszego spotkania jest panna Marsha Baldwin  kontynuował Bobby Bo,kiedy wszyscy skupili na nim uwagę.156  Przepraszam  odezwał się czyjś głos. Chciałbym coś powiedzieć.Bobby Bo patrzył, jak Sterling Henderson podnosi się ze swego miejsca.Był to zwalistymężczyzna o topornej twarzy i grzywie przedwcześnie posiwiałych włosów. Chciałbym zacząć od wyrażenia przeprosin  powiedział smutnym głosem Sterling.Od pierwszego dnia próbowałem powstrzymać tę kobietę, ale nic nie skutkowało. Wszyscy wiemy, że masz związane ręce  wpadł mu w słowo Bobby Bo. Mogę cięzapewnić, że spotkaliśmy się tutaj nie po to, by obwiniać kogokolwiek, ale by rozwiązać naszproblem.Byliśmy zadowoleni ze sposobu, w jaki sobie z nim radziłeś aż do dzisiejszego dnia.Sprawa panny Baldwin przerodziła się w kryzys, kiedy ta przyłączyła się nagle do szurniętegolekarza, który skupił na sobie uwagę mediów wrzawą, jaką podniósł na temat Escherichia coli. Ta znajomość wróży kłopoty  odezwał się Everett. Godzinę temu przyłapaliśmyich w naszej fabryce, jak przeglądali księgi. Zabrała tego lekarza do Mercer Meats?  zapytał z najwyższym zdumieniem Sterling. Obawiam się, że tak  potwierdził Everett. To daje wyobrażenie, co nas czeka.Sytu-acja jest krytyczna.Jeżeli szybko czegoś nie zrobimy, będziemy musieli stawić czoło kolejnejwpadce z Escherichia coli w roli głównej. To gadanie o Escherichia coli jest jak wrzód na dupie  parsknął Bobby Bo. Wiecie,co mnie najbardziej wkurza? To, że cholerny przemysł drobiarski rzuca na rynek towary, w którychaż się roi od Salmonelli i innych bakterii, a nikt nawet słowem nie piśnie.Z drugiej strony mymamy niewielki problem z bakteriami coli w jakichś& dwóch, trzech procentach naszych pro-duktów i wszyscy podnoszą wielkie larum.Czy ktoś mi powie, że to jest w porządku? O co tuchodzi? Czy mają silniejsze lobby?W ciszy, jaka zapadła po porywczej filipice Bobby ego Bo, rozległ się stłumiony sygnałtelefonu komórkowego.Połowa gości w bibliotece sięgnęła do kieszeni fraków.Tylko wyświe-tlacz telefonu Daryla zapalał się równocześnie z odgłosem dzwonka.Daryl wycofał się w odle-gły kąt pokoju, żeby odebrać telefon. Nie wiem, jak przemysł drobiarski wykręca się od odpowiedzialności  powiedział Eve-rett. Ale to w tej chwili nie powinno zaprzątać naszej uwagi.Wiem, że zarząd Hudson Meatnie przetrwał tej hecy z Escherichia coli.Zatem musimy coś zrobić, i to szybko.Taka jest mojaopinia.W przeciwnym razie po co, do diabła, powołaliśmy Komitet Prewencyjny?Daryl złożył swój telefon i wsunął go do wewnętrznej kieszeni marynarki.Dołączył do gru-py.Był bardziej czerwony na twarzy niż zwykle. Złe wieści?  spytał Bobby Bo. Piekielnie złe.Dzwonił jeden ze strażników z rzezni.Jest tam Marsha Baldwin i przeglą-da właśnie dokumentację departamentu rolnictwa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl