[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To chyba dobrze, skoro.- Dzisiaj, Alice, proszę, odpowiedz mi jeszcze dzisiaj na moje pytanie! Mam przyjaciół douratowania, Nostro do zabicia i Marthę Stewart do nagrania.I muszę zdążyć do domu najej program.- Jestem twoją służką - powiedziała miękko.Zaciskała dłonie na prętach, aż metalzatrzeszczał.- Na wieki wieków.Bo jesteś miła i dałaś mi wybór.Chociaż sama godokonałam, no, wyboru.- Zwietnie.Chyba.- Czy ja nigdy nie przyzwyczaję się do tych deklaracji wierności? Obynie.- Więc słuchaj, jaki mam plan.Rozdział 26Alice i Ogary szty za mną.Pognaliśmy z powrotem do gmachu, do sali balowej.Ogarypodążały za mną chętnie, i dobrze, bo nie uśmiechała mi się myśl o prowadzeniu ich nasmyczy.I nie próbowały się na mnie rzucić -ogromna zaleta.Nostro i Sinclair nadal walczyli, poruszając się tak szybko, że niewiele widziałam, tylkocienie pięści i huk ciosów.O dziwo, nikt inny się nie bił, wszyscy stali pod ścianami isłuchali Tiny.Byli przerażeni.- Uwaga! Nie wtrącać się! Ten, kto zwycięży, będzie naszym nowym panem! Nie wtrącaćsię! To nasze odwieczne prawo, które obowiązywało, gdy śmiertelnicy jeszcze kulili się pojaskiniach!Kulili po jaskiniach? Wspaniale.Tina zawsze wiedziała, jaki obraz podsunąć.- A ja się wtrącę! - zawołałam gniewnie.Za moimi plecami Ogary ocierały mi się o łydki.Było to przerażające, ale dodawało otuchy.Wskazałam plątaninę ciał, czyli Sinclaira iNostro.- Brać go!Warcząc i sapiąc, Ogary rzuciły się w wir walki.Podobnie jak ja - złapałam Sinclaira zaramię i odciągnę-łam.Choć byłam szybka, jeden z Ogarów potrącił nas i upadliśmy.Zarobiłam od Nostrotaki cios, że zakręciło mi się w głowie.Odtoczyłam się na bok, przewróciłam na brzuch ipatrzyłam.Wiecie, jak w kreskówkach podczas bójki widać tylko kłąb ciał, gwiazdy inapisy? Było tak samo.Ogary warczały, Nostro wrzeszczał, wszyscy patrzyli.Po chwilirozległy się mokre odgłosy.Nostro bulgotał, dzwięki się nasilały.W końcu Nostro umilkł.Nic dziwnego, był w strzępach.Martwa cisza i mój szept:- To za Karen, ty draniu.Nikt się nie odzywał.Trzydzieści wampirów wbiło we mnie wzrok, a tryumfalna minaTiny mnie przytłaczała.Promieniała, była piękna i straszna zarazem.Nie wyglądała już jakradosna cheerleaderka, ale jak zwycięska wojowniczka.Spojrzałam na Sinclaira, czekając na jedną z jego złośliwych uwag, licząc, że przerwienapięcie.I wtedy krzyknęłam, zerwałam się na równe nogi i musiałam powstrzymaćwymioty, wszystko jednocześnie.Był strasznie poparzony.Lewa część jego ciała była czarna i zwęglona.Nie miał włosów,jego powieki były spalone.Widziałam żyły w lewym ramieniu, jak leniwie pompują krew.O dziwo, uśmiechał się.Popękane wargi odsłoniły zęby, teraz jeszcze bielsze na tlepoparzonego ciała.Powinnam się bać, ale to był ktoś, kogo znałam.Chociaż nie lubiłam.Za bardzo.Chyba.- Zwycięstwo - wyszeptał.Zalałam się łzami.Na tyle, na ile mogłam, bo przecież nie naprawdę.Zwycięstwo, jasne,ale jakimkosztem? I co dalej? Przeze mnie był cały poparzony, stracił dom i połowę ciała! A Karenprzeze mnie nie żyła.A on zamiast się leczyć, zamiast się pożywić, pospieszył mi naratunek.- Sinclair.Erie.Co?- Musi się pożywić - powiedziała Tina, kiedy wyciągnął rękę i przytrzymał się jej ramienia.- I to twoją krwią.Dzięki niej szybciej dojdzie do siebie.- Bo jestem królową?Skinęła głową, ale nie patrzyła na mnie.Wielkimi smutnymi oczami wpatrywała się wErica.- Woda pomoże.ułatwia proces gojenia.Potem.- Dobrze, dobrze, pózniej nam wyjaśnisz.- Przypomniałam sobie, jak wsadzili detektywaNicka pod prysznic.Wtedy myślałam, że chcieli go umyć.Teraz nie byłam już taka pewna.Z wahaniem załapałam Erica za prawą rękę i przerzuciłam go sobie przez plecy, postrażacku.- Och nie, nie zgadzam się - wysapał do mojego uda.- Zamknij się, Erie.Wkrótce poczujesz się lepiej.Pewnie umierasz z bólu.- Ile to człowiek musi się nacierpieć, zanim zwrócisz się do niego po imieniu.Wydałam odgłos, coś pomiędzy szlochem a śmiechem.Sinclair był niewygodnymbagażem, ale dzięki wampirycznej sile wydawał się lekki jak piórko.- Zamknij się, dupku.To nie czas na twoje głupkowate uwagi.- Musisz mi koniecznie powiedzieć, jakim cudem udało ci się przeciągnąć Ogary na nasząstronę - zagaił lekko.Do góry nogami.Boże, co za dzień! - Coś takiego zdarzyło się po razpierwszy.- Zawsze musisz wszystko wiedzieć?- Zawsze musisz być taka dziwna? Zaniosłam go nad basen i stanęłam na krawędzi.- Doprawdy, niepotrzebnie zadajesz sobie tyle.- Zaczerpnij powierza - powiedziałam.Stałam na samym skraju, tak że palce moich stópwystawały nad wodę.- Po co? - zapytał, bardzo zresztą rozsądnie.I skoczyliśmy na głęboką wodę.Zdążyłam jeszcze pomyśleć: o cholera, chlor będzie go szczypał jak diabli, ale sądząc powyrazie jego twarzy, wcale tak nie było.Ciekawe, czemu woda pomaga.Może dlatego, że jesteśmy tacy odwodnieni? Nie pocimysię, nie siusiamy, nie płaczemy, ale w basenie od razu nam lepiej? Dziwne.Może w jednejz tych grubaśnych książek, które pożyczyłam, znajdę jakieś wyjaśnienie.Sinclair przyciągnął mnie do siebie delikatnie.Nie opierałam się.Przeze mnie był wrakiemczłowieka; pomóc mu odzyskać siły dzięki mojej krwi to drobiazg.Oby tylko jejwystarczyło.Czy picie krwi wampira.mojej.bardzo się różni od picia krwiśmiertelnika? Zdaniem Tiny chyba tak, i to musiało mi wystarczyć.Zadrżałam, gdy jego kły przebiły moją skórę.Czułam się, jakbym traciła wampirycznedziewictwo.Woda na głębokim krańcu basenu była cudownie chłodna.Dziwnie, ale iwspaniale czułam się, siedząc pod wodą i nie martwiąc się o oddech
[ Pobierz całość w formacie PDF ]