[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Gazu?- Gazu z łupków.Wierzyliśmy oboje, że to będzie publikacja, którawstrząśnie maksymalnie.Teraz to strasznie brzmi, ale tak mi się wydawa-ło.I żeby się nie ośmieszyć, żeby ktokolwiek to przyjął do druku, potrzeb-ny był nam z Pawłem jeszcze głos z drugiej strony.Policja i prokuratura -wiadomo - wszystko jest tajne, a Paweł nie jest.nie był.zawodowymdziennikarzem.Wymyślili więc z Wiedzminem, że ten Kopciński, kolegaPruskiego, że on mu po znajomości załatwi kogoś ważnego do artykułu.Wypowiedz.%7łeby ktoś z ministerstwa tę teorię w referacie poznał i ocenił.Ktoś poważny.Ale nikt nie chciał.Zlekceważyli Pawła maksymalnie, toznaczy Kopciński zwodził, nie odzywał się, Pawka dzwonił do niego i sły-szał, że jutro, jutro.Dlatego ja wzięłam tę wizytówkę z takim pomysłem, żeteraz mój tata pomoże.Bo on jest.- Maja na chwilę zawiesza głos.Wy-mienienie któregokolwiek z tytułów ojca zawsze ją krępowało.- Pan minister Konstanty Szalawski.- Atramentowa Garsonka patrzyna nią spokojnie.- Już mi powiedziano.Czy ma pani jeszcze tę wizytówkę?- Mam w domu.u papy.Została w Piasecznie.W moim pokoju.Nagórze.Policjantka zaznacza coś w papierach.Maja podnosi do ust kubek z kawą i odstawia go, nie upijając nic.- Jeszcze czegoś nie powiedziałam wam wczoraj.- Nam?- Policji.- Słuchamy.- Jak mi pokazywali zdjęcia i pytali, co zaginęło z domu, to im wyli-czyłam, że tablet, komputer i radio.ale tam był przecież jeszcze wydruktego referatu.A Pawka miał przy kluczach do domu pendrive'a.Gdybyścieteraz sprawdzili.- Pojedziemy tam z panią na miejsce.Dziś jeszcze.I sprawdzimy de-pozyt.- Aha.Jeszcze coś ważnego.a może nie bardzo.- Proszę mówić.- Kiedy dzwoniłam do pana Kopcińskiego, on już nie żył.- Kiedy pani dzwoniła?- Wczoraj.- O której godzinie?- Chyba krótko przed jedenastą wieczorem.Jakoś tak.- Co było dalej?- On nie żył, ale ktoś jednak odebrał komórkę.I nie przedstawił się,tylko chciał wiedzieć, kim jestem.Mówił po angielsku, ale to nie był An-glik.Kiedy zadzwoniłam do córki pana Kopcińskiego, dowiedziałam się,że miał ten wypadek.- Zadzwoniła pani do córki Grzegorza Kopcińskiego po jego śmierci?- Tak.- Z tej komórki, którą.-.oddałam tej pani, co mnie wypytywała jeszcze w Piasecznie.Tejpierwszej policjantce, takiej dużej.Ona mi powiedziała, że oddacie.- Telefon zostanie pani zwrócony.O ile podpisze pani zgodę na sko-piowanie pamięci.Te połączenia mogą w przyszłości.- Ja rozumiem, podpiszę.- Czy pani jest absolutnie pewna, że Paweł Domaradzki przekazałtekst materiału dziennikarskiego, o którym pani opowiada, swojemu wy-kładowcy i Grzegorzowi Kopcińskiemu? - stojący pod ścianą mężczyzna zblizną zadaje wreszcie jakieś pytanie.Jego ekstremalnie niski ton głosuprzypomina Majce znanego amerykańskiego aktora, tylko nie może sobieprzypomnieć którego.Na pewno Murzyna.- Jestem pewna.Pawka dał to Pruskiemu na kartkach.I chyba na pen-drivie też, osobno.Ale Pruski mu oddał po poprawieniu.Tak mi mówił.- Kto mówił?- Mój narzeczony.A potem, do ministerstwa, wysłał plik mailowo.Prosto z domowego komputera.- Zatem pan Paweł miał ten tekst wydrukowany na papierze i jeszczekopię na pendrivie, i drugą w komputerze stacjonarnym.-.i chyba wszystko nam, jemu, wczoraj ukradli.- To właśnie pojedziemy sprawdzić.Na moment zapada cisza.Maja ściera z policzka łzę.Popłynęła tylko jedna.Więcej nie będzie.Nie pobeczy się teraz, przed kamerą, której nie widzi, ale która na pewnogdzieś tu jest i wszystko rejestruje.- Zatem jedną kopię elektroniczną dostał Grzegorz Kopciński.a Ro-bert Pruski, wcześniej, wydruk.A pani nie ma własnej kopii?- Nie.Mam wszystko w głowie.- Proszę mówić.Maja upija łyk wystygłej kawy.Jest bardzo niedobra.Trąci najtańszym,sacharynowym słodzikiem, pachnie jak mokre futro psa, smakuje ziemią.- Według tego, co napisałam, nie ma żadnej organizacji terrorystycz-nej.chciałam powiedzieć inaczej: ona jest, ale inna.Nie chodzi o kwestieświatopoglądowe, prawo do aborcji ani wolność pędzenia śliwowicy.Niechodzi o marihuanę i internet - Maja mówi coraz szybciej, prostując się nakrześle.Nabiera powietrza, kładzie obie ręce na udach.Już nie jest zapła-kaną dziewczyną na przesłuchaniu.Jest kimś, od kogo ci ludzie mogą siędowiedzieć rzeczy najważniejszych.Nie będzie więcej płaczu.Trzeba ichznalezć.Trzeba, żeby odpowiedzieli za Pawkę.Za Badzię.- Im chodzi owielkie interesy z gazem.- O tym już pani wspomniała.Ale kogo ma pani na myśli, mówiąc im ?- Wielki biznes energetyczny.Bo nie ma żadnych Synów Polski.Ktośich cały czas sztucznie stwarza, żeby eliminować różnych ludzi pod pozo-rem, że robią to ekstremiści, szaleńcy, faszyści.Znalazłam powiązaniatrzech osób, ale może być ich więcej.Może nawet wszyscy albo prawiewszyscy zaproszeni do Omegi byli ludzmi przeznaczonymi.do odstrzału.Może ten prezes Mater też.ale z innego powodu, niż się mówi.Nie dlate-go, że liberalizacja, Superustawa i tak dalej.-.ale dlatego, że gaz.- Brunet o dudniącym głosie siada na pustymdotąd krześle tuż obok Atramentowej Garsonki i pochyla się w stronę Maj-ki, a ona kiwa głową.- Proszę opowiedzieć nam o tych trzech osobach.O powiązaniach.- To prokurator z Torunia Kazimierz Czyżykiewicz, prokuratorka zGdańska Wanda Raduńska i sędzia z Lublina.- Sędzia Ambroży Malak.- Tak.Od kogo mam zacząć?- Od pana Czyżykiewicza na przykład.- Prowadził dochodzenie po zawiadomieniu, które złożyła FundacjaZielone Płuca z Brodnicy.Chodziło o wycięcie drzew przez firmę działają-cą na zlecenie tych, którzy tam wiercili za gazem.- To znaczy?- Amerykańsko-holenderskiej spółki Chevrex
[ Pobierz całość w formacie PDF ]