[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy zapytał z kolei o jej plany zawodowe,zrozumiała, \e on myślał, \e skończyła właśnie studia.Zamiast sprostować pomyłkę,ryzykując, \e przerazi go odkryciem, \e ma osiemnaście lat, a nie dwadzieścia dwa, zrobiłaszybko unik pytając o niego.Powiedział jej, \e za sześć tygodni wyje\d\a do Wenezueli i co tam będzie robił.Odtego momentu ich rozmowa zaczęła z zadziwiającą łatwością przeskakiwać z tematu na temat.W końcu zatrzymali się, \eby móc się lepiej koncentrować na tym, o czym mówili.Stali podleciwym wiązem.Meredith słuchała go jak zahipnotyzowana, nie zwracając uwagi naszorstką korę pod jej odkrytymi plecami.Dowiedziała się, \e Matt ma dwadzieścia sześć łat i\e jest dowcipny, i mówi ze swadą.Umiał słuchać z uwagą tego, co mówiła, tak jakby jejsłowa były najwa\niejsze na świecie.Było to niepokojące i bardzo jej to pochlebiało.Wywoływało to tak\e fałszywy nastrój intymności i odizolowania.Właśnie śmiała się z \artu,który opowiedział, kiedy tu\ koło jej twarzy przeleciał dorodny owad i brzęczał teraz gdzieśkoło jej ucha.Podskoczyła, krzywiąc się, i próbowała zlokalizować intruza.- Czy to wpadło mi we włosy? - zapytała spięta, pochylając głowę.- Nie - uspokoił ją.- To była tylko mała czerwcowa pszczółka.- Czerwcowe pszczółkisą okropne, a ta była wielkości du\ego kolibra.Kiedy śmiał się cicho, powiedziała z nutką satysfakcji w głosie:- Będziesz się śmiał za sześć tygodni, kiedy nie będziesz mógł zrobić kroku, \eby nienadepnąć na wę\a.- Naprawdę? - powiedział półgłosem, ale uwagę, skupił na jej ustach.Jego ręceprzesuwały się w górę, po obu stronach jej szyi, a\ delikatnie objął jej twarz.- Co robisz? - szepnęła niemądrze, kiedy zaczął powoli wodzić kciukiem po jej dolnejwardze.- Próbuję się zdecydować, czy mogę sobie pozwolić, na podziwianie fajerwerków.- Fajerwerki będą dopiero za pół godziny - wyjaśniła, wiedząc doskonale, \e chce jąpocałować.- Mam wra\enie - szepnął, powoli pochylając głowę - \e rozpoczną się ju\ zaraz.I tak się stało.Jego usta dotknęły jej warg w elektryzującym, kuszącym pocałunku.Poczuła, jak w ka\dym zakątku, jej ciała eksplodują dreszcze.Na początku pocałunek byłlekki, pieszczotliwy; jego usta delikatnie badały zarys jej warg.Meredith była ju\ wcześniejcałowana, ale zwykle przez stosunkowo mało doświadczonych, niecierpliwych chłopców:nikt nigdy nie pocałował jej z niespiesznym rozmysłem Matta Farrella.Jego ręceprzemieszczały się.Jedna z nich przesuwała się w dół po jej plecach, przyciągając ją bli\ej.Druga znalazła się na jej karku, a jego usta powoli rozchylały się.Zatracona w tym pocałunkuMeredith wsunęła dłonie pod jego marynarkę, wodziła nimi po jego piersi, szerokich barkach,a\ splotła je wokół jego szyi.W chwili kiedy przywarła do niego, jego usta otworzyły się szerzej.Muskał językiemjej wargi, zostawiając na nich gorący ślad.Naglił je, \eby się rozchyliły.W momencie, kiedyto się stało, przedarł się do jej ust.Pocałunek eksplodował.Jego ręka znalazła jej pierś, pieściłją przez materiał sukienki, polem niecierpliwie przesunął dłoń na plecy.Objął jej pośladki iprzyciągnął ją mocno do siebie.Stała się świadoma jego tętniącego, podnieconego ciała izesztywniała, zaskoczona trochę la wymuszoną intymnością.Potem, z powodów zupełnie niedających jej się wytłumaczyć, wplotła nagłe palce w jego włosy i mocno przycisnęła usta dojego ust.Wydawało się, \e minęła cała wieczność, zanim w końcu oderwał się od niej.Sercewaliło jej niczym młot pneumatyczny.Stała w objęciu jego ramion.Czoło oparła o jego pierśi próbowała uporać się z burzliwymi emocjami, które prze\ywała.Gdzieś w zakamarkach jejrozkojarzonego umysłu zaczęła się kształtować myśl, \e jej reakcja na coś, co było taknaprawdę tylko zwykłym pocałunkiem, mo\e mu się wydać bardzo dziwna.Ta zawstydzającaewentualność zmusiła ją w końcu do podniesienia głowy.Oczekiwała, \e będzie patrzył nanią ze zdziwionym rozbawieniem.Spojrzała w jego twarz, ale to, co tam zobaczyła, wcale niebyło drwiną.Jego szare oczy płonęły, a twarz była napięta i pociemniała z namiętności.Odruchowo objął ją mocniej, jakby nie chciał jej wypuścić.Zdała sobie sprawę z tego, \e jegociało było ciągle w wyrazny sposób podniecone.Było jej przyjemnie i była dumna, \e nietylko ona była i ciągle jest tak poruszona tym pocałunkiem.Jej wzrok powędrował do jegoust.Były zuchwale, zmysłowe w kształcie, a jednocześnie niektóre jego pocałunki były takniesamowicie delikatne.A\ boleśnie delikatne.Marzyła o tym, \eby znowu poczuć te usta.Spojrzała na niego nieświadoma niemej prośby malującej się w jej oczach.Matt zrozumiał tęprośbę.Ramiona ju\ zacieśnił dookoła niej, a z piersi wyrwał mu się w połowie jęk, wpołowie śmiech.- Tak - odpowiedział i zagarnął jej usta w zapierającym jej dech, namiętnympocałunku.Przyjemność, jaką dawał jej ten pocałunek, doprowadzała ją niemal doszaleństwa.W pewnej chwili gdzieś niedaleko nich zabrzmiał śmiech i Meredith, zakłopotana,wyrwała się z jego ramion.Zaalarmowana odwróciła się w kierunku głosów.Kilkanaście parwychodziło z klubu, \eby oglądać fajerwerki.Wyprzedzał wszystkich jednak jej ojciec, którywielkimi, zamaszystymi krokami zmierzał w ich kierunku.W jego ruchach widać byłoniepohamowaną wściekłość.- O mój Bo\e - szepnęła.- Matt, musisz stąd odejść.Po prostu odwróć się i odejdz!Proszę.- Nie.- Proszę! - prawie krzyknęła.- Mnie on tutaj nic nie powie, poczeka, a\ będziemysami, ale nie wiem, co zrobi tobie.Ju\ w chwilę potem znała odpowiedz na to pytanie.- Farrell
[ Pobierz całość w formacie PDF ]