[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.PrzypominajÄ…c sobie każdy kolejny krok, pozwoliÅ‚a sobie na luksuspodniecenia, wywoÅ‚anego zadowoleniem z siebie.Trzy miesiÄ…ce! Trzy dÅ‚ugie miesiÄ…ce - tyle czasu upÅ‚ynęło od przyjÄ™ciaw Met, kiedy po raz pierwszy wpadÅ‚a na pomysÅ‚ ożenienia Karla-Heinzaz ZandrÄ….Ale pozostaÅ‚ on tylko nierealnÄ… fantazjÄ…; potrzebna byÅ‚a po-moc Becky V, by zaczÄ…Å‚ przybierać rzeczywiste ksztaÅ‚ty.Teraz, gdy pomyÅ›lnie udaÅ‚o siÄ™ ukoÅ„czyć fazÄ™ wstÄ™pnÄ… - jako że BeckyzainteresowaÅ‚a skutecznie Karla-Heinza kuzynkÄ… - nadeszÅ‚a pora przy-stÄ…pienia do drugiego etapu - kiedy wszystko byÅ‚o dosÅ‚ownie w rÄ™kachDiny! Już rozkoszowaÅ‚a siÄ™ bliskim zwyciÄ™stwem.Zwyciężę! - powtarzaÅ‚a sobie w duchu raz po raz.MuszÄ™ zwyciężyć!Nie tylko wybraÅ‚y najbardziej dogodny moment - Dina wiedziaÅ‚a, żedrugi raz nie trafi siÄ™ już taka okazja.Teraz albo nigdy, powiedziaÅ‚a sobie.JeÅ›li byÅ‚o coÅ› bardziej upajajÄ…cego lub uderzajÄ…cego do gÅ‚owy niż od-grywanie roli swatki prawdziwego ksiÄ™cia i przyszÅ‚ej księżnej, jeszczetego nie zakosztowaÅ‚a.Ostatecznie dziÄ™ki małżeÅ„stwu ksiÄ™cia Karla-Heinza von und zu En-gelwiesen i Zandry, hrabianki Grafburg, Dina przy jednym ogniu upieczewiele pieczeni.Nie tylko potwierdzi i umocni wÅ‚asnÄ… pozycjÄ™ i wpÅ‚ywy;za jednym zamachem odniesie wielki sukces towarzyski i uczyni tychdwoje swymi dozgonnymi dÅ‚użnikami.Ostrożnie, przestrzegÅ‚a samÄ… siebie.Niebezpiecznie jest przedwcze-Å›nie Å›wiÄ™tować zwyciÄ™stwo.OderwaÅ‚a wzrok od obrazów Boldiniego i poÅ‚ożyÅ‚a rÄ™kÄ™ na aparacietelefonicznym.Pora przestać Å›nić na jawie i przystÄ…pić do dzieÅ‚a.Czasznalezć zajÄ™cie dla rÄ…k!PodniosÅ‚a sÅ‚uchawkÄ™ i wybraÅ‚a prywatny numer Sheldona D.Faireyaw Burghleyu.* * *Obiad wprawiÅ‚ dyrektora Faireya w przyjemny, pogodny nastrój.WróciÅ‚ do pracy w poczuciu dobrze speÅ‚nionego obowiÄ…zku, przekonany,że udaÅ‚ mu siÄ™ mistrzowski ruch.WchodzÄ…c do sekretariatu z bÅ‚yszczÄ…-cymi oczami, rzuciÅ‚ promienny uÅ›miech swej sekretarce, wspaniaÅ‚ejpannie Botkin.Bez wahania wstaÅ‚a zza biurka, by wziąć od niego pÅ‚aszcz, szalik i rÄ™-kawiczki.Sheldon uwielbiaÅ‚ jej zaaferowanÄ…, przypominajÄ…cÄ… żoninÄ…, krzÄ…tani-nÄ™.Ta kobieta, chwaÅ‚a Bogu, nie należaÅ‚a do feministek.Z caÅ‚Ä… pewno-Å›ciÄ… nie.Panna Botkin - nalegaÅ‚a, by zwracano siÄ™ do niej panna , a nie pa-ni - byÅ‚a jednÄ… z ostatnich sekretarek w starym stylu.Nie tylko czuÅ‚a siÄ™dumna z tego, że podaje swemu szefowi filiżankÄ™ kawy, ale nie ufaÅ‚a ni-komu i osobiÅ›cie meÅ‚Å‚a ziarna, sporzÄ…dzaÅ‚a napar, a potem podawaÅ‚a go,używajÄ…c dużego, oficjalnego srebrnego serwisu, lnianych serwetek inajcieÅ„szej porcelany.WszÄ™dzie jakość mogÅ‚a siÄ™ pogorszyć, ale nie w tym biurze.Nie, pókiona żyje.Panna Botkin trzymaÅ‚a siÄ™ kurczowo swych niewzruszonych,wiktoriaÅ„skich zasad z rzetelnoÅ›ciÄ… równie zdumiewajÄ…cÄ…, jak niemod-nÄ….Fairey przygÅ‚adziÅ‚ swe srebrzyste wÅ‚osy, poprawiÅ‚ krawat, a potemwkroczyÅ‚ dumnym krokiem do gabinetu i zamknÄ…Å‚ za sobÄ… drzwi, by mócw samotnoÅ›ci napawać siÄ™ zwyciÄ™stwem.SzedÅ‚ na obiad, spodziewajÄ…c siÄ™ najgorszego.WróciÅ‚ w nastroju euforii.I miaÅ‚ ku temu powód.OkazaÅ‚o siÄ™, że Leonard Sokoloff, producentogÅ‚upiajÄ…cych, okropnych seriali telewizyjnych, nie przypominaÅ‚ stereo-typowego hollywoodzkiego producenta, kolekcjonujÄ…cego dzieÅ‚a sztukitylko dlatego, że to zajÄ™cie intratne czy modne.Bystry, wylewny i chytry jak lis, Sokoloff trzymaÅ‚ jeden palec na pul-sie telewidzów, a pozostaÅ‚e na najrozmaitszych dziedzinach życia - odpolityki i filozofii do finansów i sztuki.Szczególnie sztuki nowoczesnej.Tak wiÄ™c schlebianie temu czÅ‚owiekowi - a raczej zabieganie o jegokolekcjÄ™ sztuki współczesnej, która wkrótce miaÅ‚a pójść pod mÅ‚otek -okazaÅ‚o siÄ™ dla Faireya wielce przyjemnym doÅ›wiadczeniem.Ale najbar-dziej zdumiaÅ‚ go sam Sokoloff; widać byÅ‚o jego prawdziwÄ… pasjÄ™ do dzieÅ‚Mondriana, Kline'a, Lichtensteina i Klee.MówiÅ‚ o nich z takim uczu-ciem, jakby byÅ‚y jego dziećmi.Wprawdzie lepiej by zrobiÅ‚, gdyby takÄ… samÄ… miÅ‚ość okazywaÅ‚ wÅ‚asnejżonie, wtedy zbiory mogÅ‚yby pozostać nietkniÄ™te.Ale tak siÄ™ zÅ‚ożyÅ‚o, żepadÅ‚y ofiarÄ… jednego z trzech wielkich fatalnych wydarzeÅ„, napÄ™dzajÄ…-cych klientów domom aukcyjnym - Å›mierci, zadÅ‚użenia i rozwodu - itrafiÅ‚y na licytacjÄ™ z uwagi na to ostatnie.Fairey ze współczuciem pokiwaÅ‚ gÅ‚owÄ….Tak, jak każdy medal ma dwiestrony, tak nieszczęście jednego czÅ‚owieka oznaczaÅ‚o dla innych radość.NiewÄ…tpliwie przegrany byÅ‚ w tym wypadku Sokoloff.Wielkimi zwyciÄ™z-cami stanÄ… siÄ™ adwokaci, którzy otrzymajÄ… olbrzymie honoraria za prze-prowadzenie rozwodu, a także już niebawem byÅ‚a żona producenta, któ-ra bezlitoÅ›nie go wyżyÅ‚owaÅ‚a, oraz Burghley, który zarobi pokaznÄ… pro-wizjÄ™ na sprzedaży jego kolekcji.Ponieważ Burghley - nie Christie, czy Sotheby, ale Burghley! - zajmiesiÄ™ tymi obrazami! Uzgodnili to podczas obiadu.I dlatego wÅ‚aÅ›nie Sheldon D.Fairey byÅ‚ taki zadowolony.Niespodziewane brzÄ™czenie prywatnego telefonu przerwaÅ‚o mu bÅ‚oginastrój.Pewny, że dzwoni żona, podniósÅ‚ sÅ‚uchawkÄ™ po drugim sygnale.- SÅ‚ucham?- Sheldon! Kochanie!Ten przymilny i dzwiÄ™czny gÅ‚osik z caÅ‚Ä… pewnoÅ›ciÄ… nie należaÅ‚ do Ni-ny Fairey.- Tu Dina.O, Chryste, pomyÅ›laÅ‚ pan Fairey czujÄ…c nieprzyjemne mrowienie.Aczemuż to, zastanawiaÅ‚ siÄ™, zawdziÄ™czam ten dyshonor?- DzieÅ„ dobry, pani Goldsmith - pozdrowiÅ‚ jÄ… ostrożnie.- Nie przeszkadzam ci, Sheldonie? Do jasnej cholery, pewnie, że przeszkadzasz! - miaÅ‚ ochotÄ™ warknąć.OczywiÅ›cie nic takiego nie powiedziaÅ‚.- Bo jeÅ›li akurat jesteÅ› czymÅ› zajÄ™ty - ciÄ…gnęła wspaniaÅ‚omyÅ›lnie Di-na - możemy porozmawiać pózniej.Pani Goldsmith okazujÄ…ca delikatność? Nagle Sheldon D.Fairey zro-biÅ‚ siÄ™ nadzwyczaj czujny.Owa miÅ‚a, Å‚agodna Dina to byÅ‚o coÅ› zupeÅ‚nienie w jej stylu.- Ależ skÄ…dże znowu, wcale mi pani nie przeszkadza - skÅ‚amaÅ‚, nawetsiÄ™ nie zajÄ…knÄ…wszy.- Nic a nic.- Tak siÄ™ cieszÄ™! Rozumiem, że u ciebie wszystko w porzÄ…dku?- Tak, dziÄ™kujÄ™ - powiedziaÅ‚.Teraz do czerwonych Å›wiateÅ‚ek pulsujÄ…-cych mu w gÅ‚owie przyÅ‚Ä…czyÅ‚o siÄ™ wycie syren.- A pani?- Och, wiesz.comme ci, comme ça.Ale generalnie caÅ‚kiem niezle,jak sÄ…dzÄ™.- Dina przeszÅ‚a prosto do rzeczy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]