[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mój ojciec pojechał do Chin.Ja mam jeszcze parę spraw do za-łatwienia.Co za sprawy, proszę mnie nie pytać! Nie mogę tego powiedzieć, a właśnie pana niechciałbym okłamywać.Uchodzę za lekarza, którym zresztą jestem.Określając mnie w ten sposóbmoże pan to robić z czystym sumieniem.Muszę przyjąć wielu gości i dlatego wybrałem akurat tomieszkanie, ponieważ leży na uboczu i osoby przychodzące do mnie traktowane są przez przy-padkowych obserwatorów jako goście gospody.Jeśli ktoś by pytał, to przychodzą do mnie poporadę lekarską.Poza tym z pewnych względów każę się i tutaj, jak w Kairze, nazywać po prostuTsi.Jestem szczęśliwy, że znowu się spotykamy i proszę pana, aby uczynił pan, co możliwe zjego strony, abyśmy się szybko nie rozstawali.Dzisiaj i jutro nie będę miał raczej czasu, leczpózniej jestem do pańskiej dyspozycji.Widzi pan, że postępuję uczciwie.Jeśli mogę uważać, żego dobrze znam, to właśnie dzięki temu bezpośredniemu wyznaniu uzna pan, że moja przyjazńdla pana nie jest podyktowana czystą uprzejmością, lecz jest prawdziwa.Czy panu to wystarczy? Ależ oczywiście! Tylko, że niestety i tak będziemy się musieli wkrótce rozstać.Jutro z Pa-nagu przypływa parowiec Coen towarzystwa Koninklijke Paketvaart Maatschappij , któregokapitan Wilksen jest moim przyjacielem i popłynie do Singapuru.W drodze powrotnej zabierzemnie do Oleh-leh. Chce pan jechać do Sumatry? spytał.73 Tak. I akurat do Oleh-leh? Niech pan będzie ostrożny! Dzieje się tam coś, co może być niebez-pieczne dla każdego Europejczyka, który opuszcza granice miasta.Wiem o czym mówię, ale otym porozmawiamy pózniej.A teraz niech pan pije swoją herbatę i opowiada, co u pana słychać igdzie pan był po wyjezdzie z Kairu! A może i to odłożymy na pózniej? Pan nie ma czasu, a ja przecież odwiedzę pana pojutrze.Albo może odwiedzi mnie pan w hotelu East Orient , gdzie mieszkam z Sejjidem Omarem? Co? Omar jest jeszcze u pana? Tak.Okazał się bardzo przydatny.Ucieszy się bardzo na pański widok.Już w Kairze podzi-wiał pana i pańskiego ojca.Pójdę już, ale muszę jeszcze wspomnieć naszego wspólnego przyja-ciela Wallera.Wie pan, że miał zamiar także odwiedzić Penang? Nie odpowiedział prędko, a na jego twarzy pojawił się wyraz miłego zaskoczenia. Czyjest już tutaj? Nie wiem.W moim hotelu nie mieszka z pewnością, w innym razie zobaczyłbym go w ja-dalni. To może mieszka gdzie indziej.Musimy się tego jak najprędzej dowiedzieć. Oczywiście zgodziłem się. Zaraz wypytam w hotelach Crag , Sea View i de l'Eur-ope. I proszę przysłać natychmiast wiadomość! Czy miss Mary jest razem z nim? Tak.Przecież chciała mu towarzyszyć w podróży.Byli w Indiach i ze Wschodniego Wy-brzeża przybyli do Penangu. Skąd pan to wie?Młody człowiek wyglądał na bardzo przejętego.Uśmiechnąłem się. Proszę pozwolić, abym i ja miał tymczasem tajemnicę.To, czego się pan chce dowiedzieć,odkryłem w sposób, o którym jeszcze teraz nie mogę mówić.Niech mi pan wyświadczy przysłu-gę i milczy na wypadek, gdybyśmy mieli spotkać ojca z córką! Nie mogą się dowiedzieć, że wie-działem o ich zamiarze przybycia tutaj. Ale jak ich pan znajdzie, zawiadomi mnie natychmiast? Natychmiast! Dziękuję.A teraz proszę już iść! Nie chcę pana wstrzymywać w poszukiwaniach, a na do-datek oczekuję bardzo ważnej wizyty.A więc jestem doktor Tsi, lekarz i nic poza tym!Uścisnęliśmy sobie ręce na pożegnanie i wyszedłem.Gdy ponownie pojawiłem się w gospodzie, siedział tam stary Chińczyk przy filiżance herbaty.Spowity był w kosztowny chiński jedwab, bez żadnych oznak mówiących o jego randze i stanie.Lecz byłem pewny, że jest to człowiek szczególny i dobrze wykształcony.Ledwie wszedłem, onjuż się podniósł i nie dopijając herbaty podążył tą samą drogą, którą ja dopiero przyszedłem.Tona niego czekał Tsi.To czego dowiedziałem się od Tsi brzmiało naprawdę tajemniczo.W każdym razie chodziło oważne sprawy.Cieszyłem się z tak nieoczekiwanego spotkania mojego młodego przyjaciela Tsi.Przywołałem rikszę i pojechałem do owych hoteli.Okazało się, że w żadnym z nich niemieszkał misjonarz Waller z córką.Lecz, gdy wróciłem do domu dowiedziałem się w recepcji, żebyli tu przedtem, ale wyjechali.Waller rozchorował się i to tak, że wezwał na konsylium dwóchlekarzy, którzy poradzili mu, aby jak najszybciej opuścił tę nisko położoną okolicę i pojechał wgóry.Najbliższe znajdowały się na północ od Sumatry, więc wraz z córką oraz całym bagażemudał się do Oleh-leh, ponieważ stamtąd szybciej i łatwiej niż ze Wschodniego Wybrzeża możnabyło dotrzeć do górskich miejscowości.Było to przed dwoma tygodniami.Do tej pory nie przysłali żadnej wiadomości.74 W czasie ich nieobecności przyszedł do mister Wallera list z Cejlonu ciągnął recepcjoni-sta, który udzielał mi informacji. Wysłaliśmy go najbliższym statkiem.Oczywiście był to list od profesora Gardena z Ameryki. Dokąd go pan odesłał? spytałem. Hotel Rosenberg w Kota Radjah, stolicy Atjeh.Oleh-leh jest tylko miasteczkiem portowym. Wiem.Do Kota Radjah można przeprawić się rzeką Atjeh, albo koleją.Ale hotel Rosen-berg? To chyba nie jest prawidłowa nazwa.Znam Rosenberga osobiście.To bardzo przedsiębior-czy kupiec i długi czas prowadził interesy w Kota Radjah, ale ze względu na zdrowie żony idziecka musiał je przerwać i przenieść się do Wiednia, gdzie do tej pory mieszka. Zgadza się.Ale od czasu do czasu przyjeżdża tutaj i zazwyczaj mieszka u nas.Teraz jegoszwagier prowadzi interes i założył hotel.Nazywamy go od nazwiska założyciela hotelem Ro-senberg.Chciałem się także dowiedzieć czegoś o charakterze choroby misjonarza, lecz powiedziano mitylko, że był bardzo słaby.Recepcjonista wymienił także nazwisko jednego z lekarzy.Pojecha-łem do niego czym prędzej i na szczęście zastałem w domu.Zakomunikował mi, że chodziło opoważny przypadek dezynterii.Zastosował ipecacuanda i przepisał ścisłą dietę złożoną z kleikuryżowego i napar z maranty i rycynusu.Były to dokładnie te same środki, jakie stosuje się nadNilem przy tej niebezpiecznej chorobie.Uważa się, że ipececuanda jest tak samo skuteczna prze-ciwko dezynterii jak chinina przeciw gorączce.Ale, że tak osłabionemu przez chorobę organi-zmowi, ma pomóc olej rycynowy, kleik ryżowy i napar z maranty to o tym, nie słyszałem.Za-czynałem się niepokoić o Wallera i zastanawiałem się, co można by zrobić.Mam zawiadomićTsi? Obiecałem mu to, a poza tym był przecież lekarzem.Ale ten, kto chciał pomóc Wallerowi,musiał pojechać do Atjeh, a nie było nikogo innego, kto byłby tam przed kapitanem Wilkensem.Więc i tak trzeba było czekać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]