[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. To niemożliwe, ale jeżeli jest tak jak mówicie, to będę bardziej uważał. To dobrze, słyszeliście jak się rzeczy mają. Ten kapitan uwolnił hrabiego. I zawiózł do Indii.Jednego tylko nie rozumiem? Czego?31 %7łe był w stanie kupić ten parowiec, przecież to musiało kosztować masę pieniędzy. Oczywiście odezwał się Kortejo. Skąd on je wziął? Przecież w niewoli nie mógł tylezarobić, może okradł sułtana? Okradł i uciekł? To raczej nieprawdopodobne. Dowiemy się. Tym parowcem popłynęli do Australii po resztę pasażerów, jakich? Sternaua i jego towarzyszy. Też o tym pomyślałem. Ale jak w Hararze mógł się dowiedzieć o Sternale. No właśnie, zwłaszcza, że wysadziłem go na wyspie, o której nikt nie ma pojęcia.Torzeczywiście jest nie do pojęcia. Musimy się tego dowiedzieć. Ale jak chcecie teraz wydostać się z tego bigosu? Przecież powiedzieliście, że jesteściepełnomocnikiem hrabiego Rodrigandy. To nie ma nic do rzeczy. Jak to? Mogę przecież posiadać zaufanie hrabiego Alfonso nie będąc wrogiem pozostałych. Dobrze by było, gdybyśmy powiedzieli, że znaliśmy starego hrabiego Emanuela. To dobra myśl.Mam nadzieję, że niedługo odkryjemy plany Sternaua.Niedługo parowiec wypłynął na pełne morze.Kapitan stał jeszcze przez jakiś czas naswoim mostku, po czym przekazał dalsze prowadzenie statku sternikowi, sam zaś zszedł napokład.W tej chwili zbliżył się do niego Peters i salutując po wojskowemu zawołał: Kapitanie! Czego chcesz, mały? spytał Wagner, który był przyzwyczajony do poufałości zeswymi podwładnymi. Pasażerowie! Co z nimi? Hm, są ogromnie ciekawscy. Tak, a co chcieli wiedzieć? Wszystko o statku. To nic szczególnego. I o hrabim Rodrigandzie. To też nic dziwnego, mój mały. Aleja zauważyłem, że jeden bez przerwy wypytywał, a drugi stał z rozdziawioną, gębą. To też jest zrozumiałe, bo obaj znają hrabiego Rodrigandę. Atak. Chcesz jeszcze czegoś? Nie. To przyślij mi ich do kajuty i powiedz kucharzowi, że będę ze mną jedli.Peters odszedł, a jak tylko stracił kapitana z oczu zaczął mruczeć sam do siebie: Czyli, że oni obaj znają hrabiego, ale mimo to nie podobają mi się.Muszę ich bacznieobserwować.Poszedł do pasażerów i przekazał im życzenie kapitana. A gdzie jest kapitan? spytał Landola. W swojej kajucie. Dobrze, zaraz tam będziemy. Będzie dobrze, jeżeli panowie zabiorą ze sobą dokumenty.Po tej uwadze wyszedł.Stanął jednak z boku, tak żeby móc dobrze ich obserwować.Podszedł do niego kolega i spytał:32 Co ty Peters tu robisz.Stoisz jak kot przed szczurzą dziurą. Tak jest brzmiała krótka odpowiedz. Rzeczywiście czatujesz na szczura? Tak, nawet na dwóch. A, tych lądowych. Zgadłeś, popatrz tylko. Gdzie? Tam, widzisz ich?Przy świetle latami pokładowej, można było dość dobrze widzieć.Landola szedł pierwszy,a za nim ostrożnie postępował Kortejo. Poznałeś? spytał Peters. Co? %7łe jeden z nich jest żeglarzem. Po czym to wnioskujesz? Poznałem już to po jego oczach.Właśnie byłem u nich i powiedziałem, żeby poszli dokajuty kapitana.Gdyby byli szczurami lądowymi, to z pewnością by się pytali, gdzie owakajuta się znajduje. Może dużo podróżowali? Gdyby nawet, na naszym pokładzie są pierwszy raz w życiu.Tylko wytrawny wilkmorski potrafi na całkowicie obcym parowcu, o zmroku odnalezć kajutę bez pytania. Ale dlaczego ich tak podpatrujesz? Sam nie wiem dlaczego, ale bardzo mi się nie podobają.Landola nawet nie podejrzewał,że mały Peters posiada tak ostry zmysł spostrzegawczy.Kiedy weszli do kajuty kapitana, tensiedział przy szklaneczce wina, przyjął ich miło i powiedział: Witam panów na moim statku i proszę wybaczyć, że przede wszystkim jestem zmuszonydo czynności służbowych, więc muszę sprawdzić wasze dokumenty.Zapewne mają jepanowie przy sobie? Oczywiście odezwał się Kortejo podając paszporty.Wagner przeglądnął je i oddał z powrotem mówiąc: Właściwie powinienem dokumenty panów zatrzymać u siebie, ale tym razem daruję tosobie.Proszę usiąść.Skłoniwszy się zajęli wyznaczone miejsca.Początkowo rozmowa nie kleiła się i krążyłakoło tematów ogólnych.Lecz wkrótce, gdy zjedli pożywną kolację, a szklaneczki corazczęściej napełniano winem, języki się rozwiązały.Kortejo i Landola z niecierpliwościączekali na chwilę, kiedy kapitan zacznie mówić o Rodrigandzie.Długo musieli czekać, jednakw końcu zwracając się do Korteja Wagner spytał: Jeżeli się nie mylę, to powiedział pan, że jest pełnomocnikiem hrabiego Rodrigandy,nieprawdaż? Oczywiście odrzekł. Zna pan więc całą rodzinę? Bardzo dobrze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]