[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Postanowiono, że na góręwejdzie jeszcze ktoś z el Kasr, aby obcy był w stanie zapamiętać miejsca, o które można się za-czepić.Warunek ten został spełniony.Tak więc do rozstrzygnięcia zakładu należało dwa razywspiąć się i dwa razy zejść.Trwało to dosyć długo, ponieważ każdy ruch musiał być wykonany znajwiększą ostrożnością.Tymczasem na dole doszło do czegoś, na co nie zwróciliśmy uwagi, bowszyscy byliśmy skupieni na tym, co się dzieje na górze. Zgaduję już! Amerykanin i hamail! Tak, tak jest, sahib! We czwórkę opuścili świątynię Granit i także zbliżyli się do Sfinksa,mimo że widzieli, iż roi się tam od Beduinów.Okoliczność ta powstrzymała ich tylko od wspi-nania się na niego.Obrali wąską ścieżkę prowadzącą od jego zachodniej części i przy przedniejnodze odkryli hamail.Zamiast go nie ruszać, przecież nie są żadnymi mahometanami i mogli siędomyśleć, że należy on do któregoś z pielgrzymów, to wyciągnęli go z pokrowca, otworzyli iprzekartkowali.W międzyczasie obcy szejk, który nawiasem mówiąc okazał się znakomitymzawodnikiem, wygrał zakład i zeszliśmy ze Sfinksa, co jak wiesz odbywa się po jego plecach.Nadole spotkaliśmy się z Amerykaninem.Gdy szejk ujrzał swój hamail w rękach tego człowieka,był z początku tak przerażony, że nie był w stanie wymówić słowa.Wkrótce jednak przerażenie28 zamieniło się w gniew.Wyrwał mu go z ręki i spytał, czy mieszka w Menahouse, gdzie ludziejedzą szynki i kiełbasy.Gdy zapytany przytaknął, hamail musiał zostać uznany za sprofanowany.Możesz sobie wyobrazić wściekłość szejka, który najchętniej zabiłby Amerykanina na miejscu.Ten jednak nie był na tyle mądry, aby milczeć, lecz próbował się bronić i nazwał hamail kłamli-wą księgą. Ależ, przecież on nie mówi po arabsku! Był z nim tłumacz, ten sam, którego widziałeś na Dżebel Mokattam. I ten człowiek był aż tak nieroztropny, aby przetłumaczyć słowa  kłamliwa księga zamiastwybrać inne, mniej obrazliwe? Och, on to przetłumaczył całkiem inaczej! Nie mogę ci teraz dokładnie wszystkiego powtó-rzyć, co się tam wydarzyło, bo już i tak straciłem zbyt wiele czasu i powiem tylko, że Ameryka-nin w gniewie odważył się wyrwać szejkowi hamail z powrotem i obrzucając go wyzwiskamirzucił mu go pod nogi. Niemożliwe! Naprawdę.Stałem tuż obok i widziałem na własne oczy.Szejk wyciągnął nóż i chciał gonim ugodzić.Córka rzuciła się między nich.Ten młody Chińczyk powstrzymał ją i sam otrzymałcios w ramię.Szejk chciał uderzyć ponownie, a jego ludzie także dobywali noży.Trzy osobyprzynajmniej straciłyby życie, gdyby nie wmieszał się szejk el  Beled z el Kasr.Rząd powierzyłmu nadzór nad piramidami i doskonale wie, że zamordowanie chrześcijanina, jeszcze na dodatekcudzoziemca, będzie miało fatalne skutki dla mieszkańców jego wsi.Lecz kosztowało go sporowysiłku zanim pielgrzymi pochowali swoje noże, nie rezygnując wszakże z krwawego zadość-uczynienia, ponieważ takie potraktowanie hamailu jest większym przestępstwem niż dziesięcio-krotne morderstwo.Do zadośćuczynienia ma dojść bez zwłoki i z tego powodu nalegają na zwo-łanie dżemmy, która ma omówić zajście i wydać wyrok. Czy wybrano już członków rady? Nie.Ale będą to tylko sami pielgrzymi i szejk el  Beled, który wysłał potajemnie jednegoze swoich do Kairu po pomoc.Chce spróbować przeciągać pertraktacje dopóki ta nie przybędzie.Ale nie sądzę, aby mu się to udało. Ja też nie.Zdaje mi się, że pielgrzymi zamierzają osądzić ten przypadek według prawa pu-styni i ani im w głowie tutejsza policja.Tak, między nią a nimi może łatwo dojść do krwawegostarcia. Właśnie o tym samym pomyślałem i dlatego pobiegłem, aby cię tam sprowadzić.Ty już bę-dziesz wiedział, jak wyprowadzić tę rzecz na prostą drogę. Ja? Skąd ci to przyszło do głowy? Przecież już ci mówiłem, że ten stary Ibrahim powiedział mi o tobie więcej niż myślisz.Pro-szę cię o pomoc.Nie chcesz jej udzielić tym Chińczykom? Cały czas mówisz tylko o nich, chociaż nie grozi im żadne niebezpieczeństwo.A co z Ame-rykaninem? Nic mnie nie obchodzi! Niech ma, na co zasłużył.Oszczędziłem go już na Mokattanie.Aletutaj nie ma dla niego ratunku.Położyłem mu rękę na ramieniu, spojrzałem poważnie w oczy i rzekłem akcentując każdesłowo: Jesteś Sejjid Omar, ale nie jesteś dobrym człowiekiem! A kto nie jest dobrym człowiekiemnie może być wyznawcą proroka.Chciałem cię zabrać, abyś mi pomógł w obronie Amerykanina,ale jeśli chcesz możesz zostać tutaj.Uczyniłem ruch, jakbym chciał odejść.Wtedy krzyknął:29  Sahib, wez mnie ze sobą! Udowodnię ci, że dobroć muzułmanina potrafi być większa niżpragnienie zemsty.Potrzebujemy broni? Nie, jedynie mądrości i zdecydowania.Szkoda, że konie są już rozsiodłane! Pojedziemy konno? Tak, ale nie mamy czasu na siodłanie ich.Znam dobrze prawa pustyni.Ci obcy Beduini niebędą sobie nic robić z szejka el-Belede.Tylko dlatego zgodzili się na zwołanie dżemmy, bouwielbiają takie widowiska.Wydadzą jednak Amerykanina na śmierć i wykonają wyrok nietroszcząc się ani przez chwilę o zdanie kogokolwiek innego, chociażby był samym kedywemEgiptu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl