[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Do kogo zwrócić siÄ™ dziÅ› z takiemi nadzieja-mi i wymaganiami?.WÅ‚aÅ›nie d o b r y c h ludzi miaÅ‚oby siÄ™ tem samem przeciw sobie; nad-to, co sÅ‚uszna, wygodnych, pojednanych, próżnych, marzycieli, znużonych.Cóż obraża gÅ‚Ä™-biej, cóż rozdziela gruntowniej niż to, że siÄ™ daje coÅ› niecoÅ› do poznania z surowoÅ›ci i wy-żynnoÅ›ci, z jakÄ… traktuje siÄ™ samego siebie? I znowu  jakże uprzedzajÄ…cym, jakże uprzejmymdla nas okazuje siÄ™ Å›wiat caÅ‚y, skoro czynimy jak Å›wiat caÅ‚y i folgujemy sobie jak caÅ‚yÅ›wiat!.Potrzebaby do owego celu i n n e g o rodzaju duchów, niż te, które w tym wÅ‚aÅ›niemożliwe sÄ… okresie: duchów, przez wojny i zwyciÄ™stwa wzmocnionych, którymby zdobywa-nie, przygoda, niebezpieczeÅ„stwo, ból nawet potrzebÄ… siÄ™ staÅ‚y; trzebaby na to nawyknieniado ostrego wysokiego powietrza, do zimowych wÄ™drówek, do lodu i gór w każdem znaczeniu,trzebaby na to pewnego rodzaju wzniosÅ‚ej zÅ‚oby, ostatecznego najpewniejszego siebie zu-chwalstwa poznania, które jest wÅ‚aÅ›ciwe wszelkiemu zdrowiu, trzebaby, mówiÄ…c krótko idość zle, wÅ‚aÅ›nie tego w i e l k i e g o z d r o w i a!.Lecz czyż to dziÅ›, wÅ‚aÅ›nie jest choćbytylko możliwe?.Lecz kiedyÅ›, w czasach silniejszych, niż ta zbutwiaÅ‚a, samozwÄ…tpiaÅ‚a teraz-niejszość, musi nam siÄ™ zjawić przecie ten w y z w a l a j Ä… c y czÅ‚owiek wielkiej miÅ‚oÅ›ci ipogardy, duch twórczy, którego napór siÅ‚ wÅ‚asnych ciÄ…gle wygania z wszelkich uboczy i za-Å›wiatów, którego samotnoÅ›ci tÅ‚um nie rozumie, jak gdyby ona byÅ‚a ucieczkÄ… przed rzeczywi-stoÅ›ciÄ…; tymczasem jest ona tylko jego zanurzeniem siÄ™, zagrzebaniem, zagÅ‚Ä™bieniem w rze-czywistość, by stamtÄ…d kiedyÅ›, gdy znowu wróci na Å›wiatÅ‚o, mógÅ‚ w y z w o l e n i e przy-nieść tej rzeczywistoÅ›ci: jej wyzwolenie od przekleÅ„stwa, którem obarczyÅ‚ jÄ… dotychczasowyideaÅ‚.Ten czÅ‚owiek przyszÅ‚oÅ›ci, który nas tak samo od dotychczasowego wyzwoli ideaÅ‚u, jak45 i od tego, c o z e Å„ w y r ó Å› ć m u s i a Å‚ o, od wielkiego wstrÄ™tu, od woli nicoÅ›ci, od nihili-zmu, ten dzwon bijÄ…cy poÅ‚udnia i wielkiego rozstrzygniÄ™cia, dzwon, który wolÄ™ znów wolnÄ…uczyni, który wróci ziemi jej cel, a czÅ‚owiekowi jego nadziejÄ™, ten antychryst i antynihilista,ten zwyciÄ™zca Boga i nicoÅ›ci  p r z y j Å› ć k i e d y Å› m u s i.25.Lecz cóż to prawiÄ™? Dość! Dość! W miejscu tem godzi mi siÄ™ jedno tylko, milczeć: targamsiÄ™ bowiem na coÅ›, co wolno jeno komuÅ› mÅ‚odszemu, komuÅ› »bardziej przyszÅ‚emu«, silniej-szemu, niż ja jestem,  co wolno jedynie Z a r a t u s t r z e, Z a r a t u s t r z e b e z b o ż n ik o w i.46 ROZPRAWA TRZECIA:Co znaczÄ… ideaÅ‚y ascetyczne?Beztroskich, drwiÄ…cych, gwaÅ‚towników takimi chce n a s mieć mÄ…drość.Jest niewiastÄ…,kocha zawsze tylko wojownika.T a k o r z e c z e Z a r a t u s t r a.47 I.Co znaczÄ… ideaÅ‚y ascetyczne?  U artystów nic, lub zbyt wiele rzeczy; u filozofów i uczo-nych coÅ› jakby wietrzenie i instynkt co do najbardziej sprzyjajÄ…cych warunków wysokiej du-chowoÅ›ci; u kobiet, w najlepszym razie, jeden powab uwodny w i Ä™ c e j, pewnÄ… morbidezzapiÄ™knego ciaÅ‚a, anielskość radnego tÅ‚ustego zwierza; u fizyologicznie upoÅ›ledzonych i roz-strojonych (u w i Ä™ k s z o Å› c i Å›miertelnych) usiÅ‚owanie, by wydawać siÄ™ »zbyt dobrymi« dlatego Å›wiata, sÄ… Å›wiÄ™tÄ… formÄ… wybujaÅ‚oÅ›ci, głównym Å›rodkiem w walce z dÅ‚ugiem cierpieniemi nudÄ…; u kapÅ‚anów sÄ… one wÅ‚aÅ›ciwÄ… wiarÄ… kapÅ‚aÅ„skÄ…, najlepszem narzÄ™dziem mocy, także»najwyższem« zezwoleniem na moc; u Å›wiÄ™tych wreszcie pozorem do snu zimowego, ichnovissima gloriae cupido, ich spokojem w nicoÅ›ci (»Bogu«), formÄ… ich obÅ‚Ä™du.%7Å‚e jednakwogóle ideaÅ‚ ascetyczny tak wiele znaczyÅ‚ dla czÅ‚owieka, w tem wyraża siÄ™ zasadniczy faktczÅ‚owieczej woli, jej horror vacui: p o t r z e b u j e o n c e l u,  i woli raczej jeszcze chciećn i c o Å› c i, niż n i e c h c i e ć. Czy mnie rozumiecie?.CzyÅ›cie mnie zrozumieli?.»B y na j m n i e j! m ó j p a n i e!«  Zacznijmy wiÄ™c od poczÄ…tku.2.Co znaczÄ… ideaÅ‚y ascetyczne?  Lub, by poszczególny wziąć przypadek, co do któregodość czÄ™sto pytano mnie o radÄ™, co znaczy naprzykÅ‚ad, JeÅ›li taki artysta, jak Ryszard Wagner,na swoje stare lata hoÅ‚d skÅ‚ada czystoÅ›ci? OczywiÅ›cie w pewnym sensie czyniÅ‚ to zawsze;lecz dopiero na samym koÅ„cu w sensie ascetycznym.Co znaczy to nawrócenie siÄ™, ta zmianaradykalna skÅ‚onnoÅ›ci?  bo takÄ… byÅ‚a ona, Wagner rzuciÅ‚ siÄ™ wtedy w kierunek wprost sobieprzeciwny.Co znaczy, jeÅ›li artysta rzuca siÄ™ w kierunek wprost przeciwny ?.Tutaj przypo-mina siÄ™ nam, oczywiÅ›cie, jeÅ›li chcemy zatrzymać siÄ™ nieco przy tem zagadnieniu, przypomi-na, siÄ™ nam wnet najlepszy, najmocniejszy, najradoÅ›niejszy, n a j o d w a ż n i e j s z y możeczas, jaki byÅ‚ w życiu Wagnera: byÅ‚o to wówczas, gdy go wnÄ™trznie i gÅ‚Ä™boko przejmowaÅ‚pomysÅ‚ wesela Lutra.Kto wie, jakie to wÅ‚aÅ›ciwie zrzÄ…dziÅ‚y przypadki, że dziÅ› zamiast tej mu-zyki weselnej posiadamy Majstersingerów? I wiele w nich jeszcze może tamtej podzwania?Lecz nie ulega zgoÅ‚a wÄ…tpliwoÅ›ci, że i w tem »Weselu Lutra« chodziÅ‚oby tylko o pochwaÅ‚Ä™czystoÅ›ci.Lecz w każdym razie też o pochwaÅ‚Ä™ zmysÅ‚owoÅ›ci:  i wÅ‚aÅ›nie tak wydaÅ‚oby mi siÄ™wszystko w porzÄ…dku, takby wÅ‚aÅ›nie byÅ‚o też »po wagnerowsku«.Bo miÄ™dzy czystoÅ›ciÄ… azmysÅ‚owoÅ›ciÄ… nie koniecznie musi istnieć przeciwieÅ„stwo; każde dobre małżeÅ„stwo, każdeprawdziwe kochanie serdeczne stoi ponad tem przeciwieÅ„stwem.Wagner, zda mi siÄ™, byÅ‚bydobrze zrobiÅ‚, gdyby byÅ‚ tÄ™ p r z y j e m n Ä… faktyczność z pomocÄ… wdziÄ™cznej i dzielnej ko-medyi Lutrowej wpoiÅ‚ nanowo w swych Niemców, bo jest i byÅ‚o miÄ™dzy Niemcami zawszewielu oszczerców zmysÅ‚owoÅ›ci; i może zasÅ‚uga Lutra nie jest w niczem tak wielka, jak wÅ‚a-Å›nie w tem, że miaÅ‚ odwagÄ™ do swej z m y s Å‚ o w o Å› c i ( nazywano jÄ… wówczas, dość deli-katnie, »ewangelicznÄ… wolnoÅ›ciÄ…«.).Lecz nawet w wypadku, gdzie istnieje naprawdÄ™ prze-ciwieÅ„stwo miÄ™dzy czystoÅ›ciÄ… a zmysÅ‚owoÅ›ciÄ…, nie musi to być na szczęście wcale jeszczeprzeciwieÅ„stwo tragiczne.Stosuje siÄ™ to przynajmniej do wszystkich bardziej udanych, bar-dziej ochoczych Å›miertelników, którzy dalecy sÄ…, by swÄ… zawodnÄ… równowagÄ™ miÄ™dzy »zwie-rzÄ™ciem i anioÅ‚em« uważać zaraz za argument przeciw istnieniu,  najwykwintniejsi, najja-Å›niejsi, jak Goethe, jak Hafis, widzieli w tem nawet jeden powab życia w i Ä™ c e j.Takie»sprzecznoÅ›ci« wÅ‚aÅ›nie sÄ… pokusÄ… istnienia [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl