[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ja jednak muszę znać wszystkie fakty, ale obiecuję, że zrobię co się da, żeby to, co mi pani powie, zostało między nami.— Przydarzyła się przykra rzecz i byłam tym bardzo strapiona.Siostra była najzdolniejsza z całej rodziny.Została nauczycielką i praca szła jej bardzo dobrze.Była bardzo szanowana.Ostatnia osoba, którą podejrzewałby pan…— Cóż — powiedział taktownie inspektor — to się często zdarza.Poznała tego człowieka — tego Webba…— Nigdy nie dowiedziałam się, jak się nazywał.Nigdy nie zetknęłam się z nim.Siostra przyszła do mnie po prostu i powiedziała, co się stało.Spodziewała się dziecka, a ten mężczyzna nie mógł, czy też nie chciał — nigdy nie dowiedziałam się, jak było naprawdę — ożenić się z nią.Siostra była ambitna, a gdyby cała rzecz wyszła na jaw, straciłaby pracę.Więc, naturalnie, postanowiłam jej pomóc.— Gdzie jest teraz pani siostra?— Nie mam pojęcia.Absolutnie nie mam pojęcia — powiedziała z emfazą.— Żyje jednak?— Przypuszczam, że tak.— Ale nie ma pani z nią kontaktu?— Tego właśnie sobie życzyła.Uważała, że tak będzie lepiej dla dziecka i dla niej.Miałyśmy trochę pieniędzy po matce.Ann przekazała mi swoją część, aby użyć ją na wydatki związane z utrzymaniem i wychowaniem dziecka.Ona sama chciała nadal uprawiać swój zawód, ale zmieniła szkołę.Zamierzała chyba wymienić się na rok z nauczycielką z zagranicy, zdaje się z Australii.Teraz wie pan wszystko i nic więcej nie potrafię panu powiedzieć.Patrzył na nią w zamyśleniu.Czy powiedziała naprawdę wszystko, co wiedziała? Czy tylko to, co zamierzała mu wyznać? Trudno było odpowiedzieć na to pytanie z całą pewnością.Pomijając to, co pani Lawton mówiła o siostrze, Hardcastle odniósł wrażenie, że matka Sheili była osobą silną, zawziętą, porywczą.Kobietą, zdecydowaną nie marnować życia z powodu jednego błędu.Chłodno i bez sentymentów zabezpieczyła utrzymanie i opiekę dla swego dziecka.Od tego momentu zerwała więzy i zaczęła życie od nowa.Można było sobie wyobrazić, że miała takie uczucia w stosunku do dziecka.Ale co z siostrą? Zapytał delikatnie:— To dziwne, że nie skontaktowała się z panią przynajmniej listownie, że nie chciała wiedzieć, jak rozwija się jej dziecko?Pani Lawton potrząsnęła głową.— Nie pytałby pan znając Ann.Zawsze podejmowała jasne decyzje.A poza tym nie żyłyśmy blisko.Byłam znacznie młodsza od niej — o dwanaście, lat.I, jak powiedziałam, nigdy nie byłyśmy sobie bliskie.— A co powiedział pani mąż na tę adopcję?— W tym czasie byłam już wdową.Wyszłam za mąż bardzo młodo i mój mąż zginął na wojnie.Miałam wtedy sklepik ze słodyczami.— Gdzie się to wszystko działo? Nie tutaj, w Crowdean.— Nie.Mieszkałyśmy w tym czasie w Lincolnshire.Przyjechałam tu kiedyś na urlop i tak mi się spodobało, że sprzedałam sklepik i przeniosłam się tu na stałe.Później, gdy Sheila podrosła i poszła do szkoły, zaczęłam pracować w firmie Roscoe i West, wielkim sklepie tekstylnym.Wciąż tam pracuję.Bardzo mili ludzie.— Cóż — powiedział Hardcastle podnosząc się.— Dziękuję pani za szczerość.— I nie powie pan o tym Sheili ani słowa?— Nie, chyba żeby się to okazało niezbędne, i mogłoby się zdarzyć jedynie, gdyby coś z przeszłości miało związek z morderstwem przy Wilbraham Crescent.A to jest chyba nieprawdopodobne.— Wyjął z kieszeni tylokrotnie pokazywane zdjęcie i zaprezentował je pani Lawton.— Nie przychodzi pani na myśl, kim może być ten człowiek?— Już mi to pokazywano — rzekła pani Lawton.Wzięła fotografię i obejrzała dokładnie.— Nie, jestem pewna, że nigdy nie widziałam tego człowieka.Nie sądzę, żeby był tutejszy, albo żebym widziała go kręcącego się po okolicy.Oczywiście… — przyjrzała się bliżej i nieoczekiwanie dodała: — Wygląda sympatycznie.Powiedziałabym, że to dżentelmen.Dla inspektora określenie zabrzmiało staroświecko, ale bardzo naturalnie w ustach pani Lawton.— Jestem na prowincji — pomyślał.— Oni wciąż to tak nazywają.Popatrzył jeszcze raz na zdjęcie, zastanawiając się z lekkim zdziwieniem, że on sam nie pomyślał o martwym człowieku w ten sposób.Czy był sympatyczny? Inspektor zakładał coś przeciwnego.Może robił to podświadomie, a może pod wpływem faktu, że facet miał w kieszeni wizytówkę z fałszywym nazwiskiem i adresem.Jednak wyjaśnienie, które podał pani Lawton, było prawdopodobne.Wizytówka mogła należeć do podejrzanego agenta ubezpieczeniowego, który wcisnął ją zmarłemu.A to, pomyślał kwaśno, skomplikowałoby sprawę jeszcze bardziej.Spojrzał znowu na zegarek.— Nie muszę przeszkadzać pani dłużej w gotowaniu, skoro pani siostrzenica nie wróciła…Pani Lawton rzuciła okiem na zegar na kominku.— Dzięki niebiosom, że jest tylko jeden zegar w tym pokoju — pomyślał inspektor.— Tak, Sheila spóźnia się — zauważyła gospodyni.— Naprawdę dziwne.Dobrze, że Edna nie czekała.Widząc zaskoczenie na twarzy inspektora, wyjaśniła.— To jedna z dziewcząt z biura.Przyszła do Sheili dziś wieczór i czekała trochę, ale po chwili stwierdziła, że nie może zostać dłużej.Była z kimś umówiona.Powiedziała, że porozmawia z nią jutro.Inspektora nagle oświeciło.Dziewczyna, którą minął na ulicy! Teraz wiedział, czemu przywiodła mu na myśl buciki.Jasne.To była osoba, która przyjęła go W Biurze Cavendish, a potem, kiedy wychodził, trzymała bucik ze złamanym obcasem, i roztrząsała, jak dostanie się do domu.Dziewczyna o nieokreślonym wyglądzie, niezbyt ładna, ssała cukierek podczas rozmowy.Zastanawiał się daremnie, co chciała powiedzieć.Czy miała zamiar wyjaśnić, dlaczego odwiedziła Sheilę Webb, a może sądziła, że on oczekuje od niej jakichś słów? Zapytał:— Czy to bliska przyjaciółka pani siostrzenicy?— Nie bardzo — odparła pani Lawton.— Pracują w jednym biurze, ale Edna to nudna dziewczyna.Nie jest zbyt bystra i Sheila nie przyjaźni się z nią blisko.Szczerze mówiąc, byłam ciekawa, dlaczego tak się paliła, aby spotkać się z Sheila dzisiejszego wieczoru.Powiedziała, że czegoś nie może zrozumieć i chciała zapytać o to Sheilę.— Nie mówiła, o co chodzi?— Nie, powiedziała, że chciałaby to zachować dla siebie, i że to nic ważnego.— Rozumiem.No, muszę iść.— Dziwne, że Sheila nie zadzwoniła.Robi to zwykle, gdy się spóźnia, bo profesor zaprasza ją na obiad.Powinna przyjść lada chwila.Mnóstwo ludzi czeka na autobus, a hotel „Curlew” leży na trasie do Esplanady.Nie chce pan niczego przekazać Sheili? Żadnej wiadomości?— Chyba nie.Wychodząc, zapytał: — Przy okazji, kto wybrał imiona siostrzenicy, Rosemary i Sheila? Siostra czy pani?— Sheila to imię naszej matki.Rosemary wybrała moja siostra.Dziwne imię.Wyszukane.A siostra nie była pretensjonalna ani sentymentalna.— Cóż, dobranoc, pani Lawton.Skręcając za róg, inspektor myślał.— Rosemary… Rosemary ze względu na wspomnienia.Romantyczne wspomnienia? A może coś zupełnie innego?Rozdział trzynastyRelacja Colina LambaWyszedłem z Charing Cross Road i zagłębiłem się w labirynt uliczek między New Orlean Street a Covent Garden
[ Pobierz całość w formacie PDF ]