[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Do diabła z pospólstwem - warknąłem.- Co mówią krytycy?McGillicuddy zamrugał oczyma.- No wiec, jak dotąd ogólna reakcja jest taka, że Shara była wspaniała.“Times".- Jaka była reakcja mniej niż ogólna? - przerwałem mu znowu.- Cóż, trudno jest we wszystkim o jednomyślność.- Ściślej.Prasa taneczna? Liz Zimmer? Migdalski?- Hmmmm.Zimmer nazwała to wspaniałym tańcem, zepsutym przez zbyt przeładowane zakończenie.- A Migdalski? - nalegałem.- Zatytułował swój artykuł “Ale co pokażesz na bis?" - przyznał McGillicuddy.- Jego podstawowa teza brzmi, że był to czarujący, ale niepowtarzalny zryw.Natomiast “Times".- Dziękuje ci.Tom - powiedział cicho Carrington.- Tego się właściwie spodziewaliśmy, prawda, moja droga? Wielki plusk, ale jeszcze nikt nie odważy się go nazwać falą przypływu.Skinęła głową.- Ale zrobią to, Bryce.Następne dwa tańce dokończą dzieła.- Panno Drummond - odezwał się Panzella - czy mogę się dowiedzieć dlaczego odegrała to pani w taki właśnie sposób? Dlaczego zastosowała pani interludium w zerowej grawitacji tylko jako dodatek do konwencjonalnego tańca? Na pewno musiała się pani spodziewać, że krytycy nazwą to trikiem.Shara uśmiechnęła się.- Szczerze mówiąc, doktorze - odparła - nie miałam wyboru.Uczę się korzystać ze swego ciała w stanie nieważkości, ale wciąż jest to dla mnie świadomy wysiłek, prawie pantomima.Potrzebuje jeszcze kilku tygodni, żeby stał się moją drugą naturą, a musi się stać, jeżeli mam wytrzymać cały występ.Tak więc uciekłam się do tańca konwencjonalnego, doczepiłam pięciominutowe zakończenie z wykorzystaniem tych ruchów w stanie nieważkości, których się dotąd nauczyłam i ku swej nieopisanej uldze stwierdziłam, że tworzą razem sensowną całość tematyczną.Przekazałam Charlie'mu swoje uwagi, a on postarał się już o kształt wizualny i dramatyczny całości - ten trik ze świecami był jego pomysłu i podkreślał to, co chciałam powiedzieć lepiej niż jakakolwiek dekoracja, którą mogliśmy tu zbudować.- A więc nie skończyła pani jeszcze tego, po co pani do nas przybyła? - spytał Panzella.- Och, nie.W żadnym wypadku.Mój następny występ udowodni światu, że taniec jest czymś więcej niż tylko kontrolowanym spadaniem.A trzeci.trzeci będzie ukoronowaniem wszystkiego.- Jej twarz się rozjaśniła, stała się natchniona.- Trzeci taniec będzie tym, co pragnęłam zatańczyć przez całe swoje życie.Nie mogę go sobie jeszcze zobrazować - ale wiem, że kiedy stanę się zdolna do jego wykonania, stworze go i to będzie moje największe dzieło.Panzella chrząknął.- Ile czasu to pani zajmie?- Niewiele - odparła.- Będę gotowa do następnych zdjęć za dwa tygodnie i od razu mogę zaczynać prace nad tym ostatnim tańcem.Przy odrobinie szczęścia będę go miała na taśmie przed upływem miesiąca, jaki mi pozostał.- Panno Drummond - powiedział ponuro Panzella - przykro mi, ale pani już nie ma tego miesiąca.Shara zbladła jak śnieg, a ja uniosłem się z mego fotela.Nawet Carrington wyglądał na zaintrygowanego.- Ile mam czasu? - spytała Shara.- Pani ostatnie testy nie wyglądają zachęcająco.Zakładałem, że ustawiczne ćwiczenia i próby wpłyną na spowolnienie adaptacji pani organizmu.Ale większość czasu pracuje pani przy całkowitym braku ciążenia i nie przewidziałem stopnia w jakim pani ciało przywykło do długotrwałego wysiłku w warunkach ziemskich.Występują już u pani objawy syndromu Davisa w.- Ile mam czasu?- Dwa tygodnie.Może trzy, jeśli będzie pani spędzać trzy pełne godziny dziennie na forsownych ćwiczeniach przy dwukrotnym przeciążeniu.Możemy to wprowadzić.- To śmieszne - wybuchnąłem.- Czy pan nic nie wie o plecach tancerzy? Ona się wykończy przy 2g.- Muszę mieć cztery tygodnie - powiedziała Shara.- Panno Drummond, bardzo mi przykro.- Muszę mieć cztery tygodnie.Twarz Panzelli wyrażała ten sam bezgraniczny smutek, co moja i McGillicuddy'ego, a mnie chciało się rzygać na taki wszechświat, w którym ludzie muszą w ten sposób patrzeć na Sharę.- A niech to szlag trafi - ryknąłem - ona potrzebuje czterech tygodni.Panzella potrząsnął swoją kudłatą głową.- Jeżeli przez cztery tygodnie będzie pozostawać w warunkach całkowitej nieważkości, może umrzeć.- No to umrę - krzyknęła Shara zrywając się z fotela.- Zaryzykuje.Muszę.Carrington zakasłał.- Przykro mi, kochanie, ale nie mogę ci na to pozwolić.Odwróciła się do niego z furią w oczach.- Ten twój taniec jest świetną reklamą dla “Skyfaca" - powiedział spokojnie - ale jeśli cię zabije, to może podziałać jak bumerang, nieprawdaż?Poruszyła ustami i rozpaczliwie starała się zapanować nad sobą.W mojej głowie kłębiło się rojowisko myśli.Umrze? Shara?- Poza tym - dodał - bardzo cię polubiłem.- A więc zostanę tu, w kosmosie - wybuchnęła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]