[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Miał nadzieję, \e Wariusz powiedział rodzicom coś o tym, co się wy-darzyło i co zamierza, ale się zawiódł.Odwiedził tak\e rodzinę Gemelli ijej matka powiedziała tępo:- Człowiek myśli, \e kogoś zna.- Zamilkła, wpatrzona w dygoczą-ce kolana.Ale mą\ krzyknął:- Nie, nie, to musi być pomyłka.Dlaczego miałby się do tego przy-znać? Rozmawiał ze mną.Ja bym to poznał.- W jaki sposób? - spytała \ona przez zaciśnięte zęby. Zresztąmówiłeś, \e prawie nic nie wyjaśnił.- Ja bym poznał - powtórzył uparcie Paulinus.Kleomenes wrócił na posterunek, nie wiedząc, czy się czegoś dowie-dział, i mając świadomość, \e teraz będzie się musiał jakoś wytłumaczyć,dlaczego nie przyszedł na zebranie.Na wewnętrzny dziedziniec poste-runku wjechało kilka furgonetek, prawdopodobnie powracających z ce-remonii na Forum.Mimo całego zamieszania z Markiem Nowiuszem wbudynku panował spokój, Kleomenes skrył się jednak w swoim gabine-cie.Natychmiast w drzwiach pojawiła się jego sekretarka Antonia ikrzyknęła:- Przed chwilą Marek Nowiusz pojawił się na Forum!Kleomenes przez jakiś czas stał, mrugając oczami i powtarzając: Co? , po czym wypadł za Antonią do ogólnego pomieszczenia, gdzieznajdował się dalwizor.431 Miał więcej szczęścia ni\ Una i Sulien - jego koledzy nagrywali wia-domości.Usiadł i puścił nagranie parę razy, \eby się upewnić, i\ właści-wie zrozumiał słowa.I przez chwilę siedział oszołomiony.No jasne, po-myślał i wstał, ale nie miał pojęcia, jak pokieruje nim wściekłość.Uczy-nił daremny wysiłek, by skontaktować się z Renatusem, niemal pewny,\e nie ma co tracić czasu na Lewinusa.W końcu jeszcze raz pojechał dowięzienia i ponownie usłyszał odmowę.Wrócił i dowiedział się - paręgodzin przed resztą świata - o stanie Marka.Zaraz potem Lewinus we-zwał go na górę do swojego gabinetu.Był blady i spocony z gniewu.- Mo\esz mi wytłumaczyć, dlaczego usiłowałeś się skontaktować zRenatusem za moimi plecami? Mam nadzieję, \e potrafisz.Kleomenes był ju\ tak wściekły, \e nie okazał upokarzającej skruchy,jakiej spodziewał się po nim Lewinus.- Dlaczego nie wolno mi się zobaczyć z Wariuszem?- Nie masz \adnej sprawy do Wariusza.Masz stu legionistów i wa\-ny projekt, który zaniedbujesz, w dodatku mnie zawiodłeś.Coraz trudniejmi sobie przypomnieć, dlaczego powierzyłem ci tę funkcję.- Kiedy go wypuszczą? Bo chyba teraz damy sobie spokój z tąsprawą.- Kilka razy cię ostrzegałem, ale ty z premedytacją zlekcewa\yłeśmoje słowa.- Bo chyba damy spokój, prawda? Nie mamy specjalnego wyboru.Lewinus popatrzył na niego jadowicie, ale powiedział:- Za wcześnie o tym mówić.Nadal pozostaje jedynym podejrzanymo morderstwo.- Jak mo\e być podejrzany o morderstwo?- Jego \ona z całą pewnością nie \yje, a alibi nie trzyma się kupy,sam to ustaliłeś.- Ale wydaje się, \e mamy nowego świadka, którego samo istnieniestawia zeznania Wariusza w bardzo dziwnym świetle, delikatnie mówiąc.I ten świadek upiera się, \e Wariusz nie jest mordercą.- Czy coś sugerujesz? Bo nie podoba mi się twój ton.432 Kleomenes przyjrzał się Lewinusowi i poczuł słaby, niespodziewanychłód.Po raz pierwszy przybrał pokorną postawę, stosowną w tej sytu-acji, spuścił przepraszająco wzrok.Nie odpowiedział.Lewinus trochę się udobruchał i wyjaśnił:- Być mo\e przesłuchujący go funkcjonariusze posunęli się za dale-ko.Pewnie sądził, \e to właśnie chcemy usłyszeć.Nie oznacza to jednak,\e większa część jego zeznań mija się z prawdą.Mógł z wielkim praw-dopodobieństwem dopuścić się zamachu na Marka Nowiusza, który,mówię to z bólem, nie jest całkiem poczytalny.Zdaje się sądzić, \e wszy-scy na świecie z wyjątkiem Wariusza zamierzają go zabić, w tym tak\enieistniejący ludzie.Słyszałem to od pretorianów.Mówi do ściani przedmiotów.Tragiczne.Có\, nie jestem lekarzem, ale jeśli pomyślisz otym, co go spotkało, jak został zdradzony.Kleomenes wysłuchał tylko pierwszej części tej przemowy, ale roz-wa\ył ją wnikliwie, jakby za chwilę miało pojawić się lepsze, bardziejzło\one znaczenie.W końcu spytał cicho, z niedowierzaniem:- Uzyskiwanie zeznań torturami?- Daj\e spokój.Nie wspomniałem o  torturach.- Więc co innego.- Powiedziałem: Zastosować.Większy.Nacisk - rzekł Lewinus,uderzając dłonią w biurko przy ka\dym słowie, jakby Kleomenes byłuprzykrzonym dzieckiem.- Wydawało się to słuszne.Kleomenes zastanowił się tak\e nad tym i spytał:- Co to znaczy?Lewinus przez chwilę się nie odzywał.- Funkcjonariusze zostaną pociągnięci do odpowiedzialności - rzekłw końcu.- Jednak jeśli się rozniesie, \e przestępca musi tylko fałszywiezeznać, a wyjdzie na wolność.- Ale przecie\ jest wolnym obywatelem, nie mo\emy.poza tym coze słodyczami?- Jak to co?- Przecie\ były zatrute, prawda? Omal sam się nie otruł, prawda?Jeśli nie wykorzystał ich do zamordowania \ony ani nikogo innego, todla kogo były przeznaczone?433 Lewinus znowu westchnął.- W chwili obecnej nie mam \adnych informacji o truciznie.- Wszystko jest w moim raporcie.- Obecnie nie dysponuję twoim raportem.Ktoś się tym zajmie.Wka\dym razie dlaczego niewinny człowiek miałby się włóczyć po mieściez trucizną i usiłować popełnić samobójstwo, zamiast wszystko wytłuma-czyć?To pytanie przez wiele tygodni utrzymywało Kleomenesa w prze-świadczeniu o winie Wariusza i nadal nie znalazł na nie odpowiedzi.Mimo to chciał powiedzieć: te słodycze pochodzą z pałacu, wiemy o tym- ale kiedy zaczerpnął tchu, znowu poczuł ten chłód i pomyślał: dlaczegomarnuję czas i przekonuję go do czegoś, o czym on i tak wie? Lewinusmaczał w tym palce.Wytrzeszczył oczy, jakby nie znajdował słów.Nagle zaczął się bać,\eby Lewinus nie przypomniał sobie o czymś.W końcu powiedział zwahaniem:- Chcę się spotkać z jego prawnikiem.- Tylko nie w godzinach pracy - warknął Lewinus.- Oczywiście - odparł wściekły Kleomenes i nagle znalazł się przedbudynkiem, na ulicy.Nie wiedział, nie wtedy, czy sam zrezygnował, czyte\ raczej powinien się uwa\ać za wyrzuconego z roboty.Trochę czasu przesiedział w ober\ach z daldictorami, starając się zła-pać prawnika, który rzekomo reprezentował Wariusza.Wreszcie połą-czono go z kimś, kogo zupełnie nie interesowało, co miał do powiedze-nia.- Ale to ja aresztowałem twojego klienta - powtarzał uparcie Kleo-menes.- I sądzę, \e mam dowody na jego niewinność.- Proszę zostawić imię i adres, a skontaktuję się z tobą pózniej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl