[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Odeślij bestię, nie potrzebujemy pomocy.- Z kotem będziemy pewni, że dostaniemy ich wszystkich.Nie będę ryzykował życia krasnoluda z powodu twego złego sa­mopoczucia - Drizzt wiedział, że upłynie wiele godzin, zanim Wulfgar zaakceptuje Guenhwyvar w roli sprzymierzeńca, jeśli w ogóle to nastąpi.Lecz teraz wszystkim, czego potrzebował, było współdziałanie Wulfgara przy ataku.Olbrzymy maszerowały już kilka godzin.Drizzt przyglądał się cierpliwie, jak ich formacja zaczyna się rozluźniać, jeden czy dwa potwory od czasu do czasu opóźniały się.Wszystko przebiegało tak, jak się Drizzt spodziewał.Szlak skręcił jeszcze raz między dwoma olbrzymimi głazami, a potem rozszerzył się znacznie i wzniósł łagodniej do brzegu urwiska.Tam zawrócił ostro i biegł dalej wzdłuż występu, mając solidną skałę po jednej stronie i urwisko po drugiej.Drizzt skinął na Wulfgara, żeby był w pogo­towiu, a potem wysłał wielkiego kota do działania.* * * * *Oddział dwudziestu verbeegów, z trzema ogrami i tuzinem orków poruszał się spokojnie i osiągnął Daledrop po zapadnięciu nocy.Było więcej stworów, niż spodziewały się krasnoludy, lecz wojownicy nie przejmowali się zbytnio orkami i wiedzieli jak postępować z ogrami.Olbrzymy były kluczem w tej walce.Długie czekanie nie przytępiło wściekłości krasnoludów.Nikt z klanu nie spał, pozostawali napięci i żądni zemsty za śmierć członków swego klanu.Pierwszy z verbeegów wszedł na pochyły odcinek szlaku bez przeszkód, lecz gdy ostatni z oddziału dotarł do granic obszaru zasadzki, krasnoludy Mithril Hall zaatakowały.Pierwsza uderzy­ła grupa Bruenora, wyskakując ze swoich dziur, często tuż obok olbrzyma lub orka i uderzając w najbliższy sobie cel.Mierzyli tak, aby okaleczyć, używając podstawowej zasady walki krasnoludów mierzących się z olbrzymami: ostry brzeg topora przecinał ścię­gna i mięśnie pod kolanem, a płaska głowica młota miażdżyła rzepkę z przodu.Bruenor powalił olbrzyma jednym ciosem i odwrócił się, aby uciec, lecz znalazł się twarzą w twarz z orkiem i jego wyciągnię­tym mieczem.Nie mając czasu na wymianę ciosów, Bruenor wyrzucił swą broń w powietrze i wrzasnął:- Uderz l - oczy orka głupawo podążyły za lotem topora.Bruenor oślepił stworzenie naciągając mu naczółek hełmu na brodę, chwycił topór, gdy ten upadł i pomknął w noc, zatrzy­mując się tylko na chwilę, aby kopnąć orka, gdy przebiegał obok niego.Potwory były całkowicie zaskoczone, wiele z nich wrzeszcząc leżało na ziemi.Nagle odsłoniono balisty.Pociski wielkości włócz­ni uderzyły w pierwszy szereg, rozrzucając olbrzymy na boki i jedne na drugie.Kusznicy wyskoczyli ze swoich kryjówek i wy­rzucili śmiercionośną zaporę strzał, a potem rzucili swoje kusze i zaatakowali w dół ze zbocza.Grupa Bruenora, teraz w formacji „V”, rzuciła się znów do walki.Potwory nie zdążyły się przegrupować i zanim nawet miały czas chociażby podnieść swoją broń w odpowiedzi na atak, ich szeregi zostały zdziesiątkowane.Bitwa o Daledrop zakończyła się w ciągu trzech minut.Żaden z krasnoludów nie był nawet poważnie ranny, zaś z ata­kujących stworów tylko ork, którego kopnął Bruenor, pozostał przy życiu.* * * * *Guenhwyvar rozumiała życzenie swego pana i skoczyła w mil­czeniu między kamienie leżące z boku szlaku, okrążyła od przodu verbeegi i usadowiła się na skalistej ścianie nad ścieżką.Przycup­nięta nisko stała się jeszcze jednym z pogłębiających się cieni.Pierwszy z olbrzymów przeszedł w dole, lecz kot, cichy jak śmierć, posłusznie czekał na odpowiednią chwilę.Drizzt i Wul­fgar podkradli się bliżej, nie tracąc z oczu tylnej linii patrolu.Ostatni z olbrzymów, niezwykle gruby verbeeg, przystanął na chwilę, żeby złapać oddech.Guenhwyvar uderzyła natychmiast.Gibka pantera skoczyła ze ściany i wbiła swe długie pazury w twarz olbrzyma, a potem, używając potężnego ramienia jak odskoczni, wróciła na inne miej­sce na ścianie.Olbrzym ryknął z bólu, chwytając się za rozdartą twarz.Aegis-fang uderzył stwora w tył głowy, zwalając w nie­wielki wąwóz.Olbrzym z tyłu pozostałej grupy usłyszał krzyk bólu i natych­miast rzucił się w tył, wybiegając zza ostatniego zakrętu dokład­nie w chwili, gdy jego nieszczęsny towarzysz koziołkował w dół po skalistym urwisku.Wielki kot nie wahał się także skacząc na drugą ofiarę, jego ostre pazury wbiły się mocno w pierś olbrzyma.Trysnęła krew, gdy dwucalowe kły zatopiły się głęboko w karku ofiary.Guenhwyvar grzebnęła wszystkimi czterema potężnymi łapami, lecz oszołomiony olbrzym w odpowiedzi był w stanie tyl­ko podnieść ramiona zanim zamknęła się nad nim najgłębsza ciemność.Nadbiegała teraz reszta patrolu.Guenhwyvar odsko­czyła, pozostawiając olbrzyma leżącego w kałuży własnej krwi.Drizzt i Wulfgar zajęli pozycje za głazami po obu stronach ścież­ki, drow wyciągnął swe jatagany, a barbarzyńca ścisnął młot, który wrócił do jego rąk.Kot nie wahał się.Odgrywał tę ceremonię ze swym panem wiele razy już przedtem i doskonale rozumiał przewagę, jaką da­wało zaskoczenie.Odczekał chwilę, aż reszta olbrzymów znajdzie się na miejscu, a potem pobiegł szlakiem i wskoczył między skały kryjące jego pana i Wulfgara.- Blimey! - wrzasnął jeden z verbeegów, nie zważając na swego umierającego towarzysza.- To znaczy wielki, olbrzymi kot! Czarny jak moje kuchenne sagany!- Zostaw to! - krzyknął inny.- Zrobimy nową zasłonę dla tego, co go zabiło! - Przeskoczyli przez leżącego olbrzyma bez namysłu i pobiegli ścieżką za panterą.Drizzt był najbliżej atakujących olbrzymów.Pozwolił dwu mi­nąć siebie, koncentrując się na pozostałych dwóch.Minęli głaz, a on wyskoczył na ścieżkę przed nimi, wbijając jatagan trzymany w lewej ręce głęboko w pierś jednego olbrzyma i oślepiając dru­giego cięciem przez oczy prawym jataganem.Używając jataganu, który wbił się w pierwszego olbrzyma, jak sworznia drow chwy­cił swego zataczającego się przeciwnika i wbił drugie ostrze w plecy potwora.Udało mu się uwolnić oba ostrza delikatnym skrętem i odskoczyć, gdy śmiertelnie ranny olbrzym runął na ziemię.Wulfgar także pozwolił się minąć prowadzącemu olbrzymowi.Drugi zrównał się z barbarzyńcą akurat w chwili, gdy Drizzt za­atakował pozostałych dwu.Olbrzym zatrzymał się na chwilę i od­wrócił, chcąc pomóc pozostałym, lecz ze swego miejsca za gła­zem rzucił w niego Wulfgar z Aegis-fangiem.Miot wylądował dokładnie na klatce piersiowej verbeega.Potwór przewrócił się na plecy, powietrze dosłownie wybuchło z jego płuc.Wulfgar szybko odwrócił swój zamach i uderzył Aegis-fangiem w przeciwną stro­nę.Prowadzący olbrzym odwrócił się dokładnie w samą porę, aby otrzymać cios prosto w twarz.Wulfgar bez wahania rzucił się na najbliższego olbrzyma, którego powalił, obejmując swymi potęż­nymi ramionami masywną szyję potwora.Olbrzym doszedł szyb­ko do siebie i złapał barbarzyńcę w niedźwiedzi uścisk i mimo, że nadal siedział, nie miał większych trudności z podniesieniem z ziemi mniejszego przeciwnika.Lecz lata wymachiwania mło­tem i kucia kamienia w kopalniach krasnoludów dały barbarzyń­cy siłę i odporność żelaza.Zacieśnił swój chwyt i powoli skręcił swe węźlaste ramiona.Z głośnym trzaśnięciem głowa verbeega opadła na bok.Oślepiony przez Drizzta olbrzym wymachiwał dziko maczugą.Drow pozostawał w nieustannym ruchu, zachodząc go z boku, o ile tylko powstawała ku temu okazja i wbijając raz po raz jata­gan w bezsilnego potwora.Drizzt celował w newralgiczne punk­ty ciała, które tylko mógł bezpiecznie dosięgnąć, mając nadzieję efektywnie skończyć ze swym przeciwnikiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl