[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W izbie nie było wiele miejsc do siedzenia.Szeroka kanapa, czy może raczej ława, pokryta owczą skórą, to wszystko.Usiedli więc obok siebie, onieśmieleni i pełni wahań.Kanapa była rzeczywiście bardzo szeroka.Miała chyba służyć chorym, którzy musieli pozostać jakiś czas w Lipowej Alei.Usiedli głęboko i oparli się o ścianę, podkurczając nogi.Zapadła niezręczna cisza.- Jaki on zdolny, ten Tarjei, a przecież taki młody - rzekł w końcu pastor.- O tak! - zgodziła się Cecylia pospiesznie, wdzięczna mu za przerwanie milczenia.- Wcześnie też wyjechał z domu.Wciąż przecież nie jest jeszcze całkiem dorosły.- Szkoda, że nie możemy go zatrzymać tutaj, w parafii.Zrobi się pusto, kiedy oboje wyjedziecie.- Ale wam dobrze się przecież wszystko układa, panie Martiniusie.Jak to imię brzmiało wcześniej? Martin?- Tak.- Czy mogę się tak do pastora zwracać?Martinius wahał się długo.- Z radością, ale tylko kiedy nikt inny nie słyszy.Cecylia uśmiechnęła się z przekąsem.Zdążyła już odzyskać równowagę.- Acha, domowy strażnik znowu straszy?- Panno Cecylio, bardzo panią proszę.- Cecylio! Jesteś przecież przyjacielem rodziny.- Dziękuję! Cecylio, proszę cię, nie tykaj Julii! Ona jest taka czysta i dobra.Tak bardzo góruje nade mną, biednym, grzesznym człowiekiem.- Czy ona tak mówi?- Cecylio, proszę cię!Jęknął i ukrył twarz w dłoniach.Cecylia siedziała przez chwilę w milczeniu, po czym wyciągnęła rękę i ostrożnie próbowała odsunąć jedną z jego dłoni, lecz on na to nie pozwolił.- Od dawna wiem, że jest ci trudno, Martinie.Irja i Tarald także wiedzą.Nie chciałbyś o tym ze mną porozmawiać? Wiesz, tak się składa, że akurat teraz mnie też nie jest lekko, próbuję jakoś dojść do siebie po szoku, jaki przeżyłam.Ludzie nie zawsze są tacy, jak się sądzi.Przyjazny ton jej głosu przełamał mur, którym pastor odgrodził się od świata.Opuścił ręce.Spojrzała na jego zbolałą twarz, na której malowała się najwyższa udręka i widać było, że gnębią go wyrzuty sumienia.Poznała, że tamy zaraz puszczą.Próbowała jakoś mu pomóc.- Nasza pastorowa jest podobno osobą pod każdym względem wzorową.Tak wszyscy mówią.- Owszem - odparł z goryczą.- Rzeczywiście tak wszyscy mówią.I ona jest wzorowa.Tylko ja jestem słaby i bezwartościowy.- Trudno w to uwierzyć - rzekła Cecylia łagodnie.- Możliwe, że ona jest wzorową pastorową dla parafian, lecz nie dla ciebie.Martin wsparł głowę o ścianę i przymknął oczy, jakby zapadał w drzemkę.Ranny wciąż leżał bez przytomności, jego twarz nabrała jednak żywszej barwy, takiej, jakiej Tarjei oczekiwał.- Może nie tak należałoby to wyrazić - powiedział Martin udręczany.- Wina tkwi we mnie i w moich świeckich, grzesznych żądzach.- O Boże! - szepnęła Cecylia zdumiona.- A cóż to za określenie? Wyobrażam sobie, że mówisz dokładnie jak twoja małżonka, choć nigdy jej nie widziałam ani z nią nie rozmawiałam.Nagle zobaczyła dwie ciężkie łzy spływające po policzkach pastora.- Cecylio, ja już nie mam siły! Ożeniłem się z małą księżniczką moich młodzieńczych snów, z aniołem po prostu.Taka zawsze była - skromna, bogobojna, piękna! Ona naprawdę była dokładnie taka, Cecylio! W porównaniu z nią jestem niczym niezdarny, nic nie wiedzący słoń!- Myślę, że miałeś zamiar powiedzieć coś zupełnie innego, Martinie - rzekła Cecylia w zadumie.- W głębi duszy uważasz, choć nawet przed samym sobą nie chcesz się do tego przyznać, że ona jest bogobojna, skromna i piękna, ale nic poza tym!Pastor skulił się, jakby się bronił przed ciosem.- Gdybyś nie była taką znakomitą obserwatorką, Cecylio! Przenikasz na wylot moją duszę i obnażoną kładziesz przede mną.- To może się okazać zbawienne.Nie wiem, o co w tym wszystkim chodzi, ale sądzę, że niewłaściwie oceniasz całą sprawę.Ja i moja rodzina znamy cię i wiemy, że jesteś szlachetnym, szczerym i ofiarnym sługą Bożym.Skoro zachwycasz się wspaniałymi cechami twojej żony, to pewnie istnieją po temu powody.Na mnie jednak sprawia ona wrażenie osoby o zbyt wybujałych ambicjach.- O, tak - potwierdził żywo, nie dostrzegając nawet, że narusza swoją silną potrzebę lojalności.- Jej ambicje są wręcz niewiarygodne! Ona musi być wzorową pastorową, musi być najlepsza, zajmować najwyższą pozycję w parafii, nikt nie może jej niczego wytknąć.Ona chce być świętą bez najmniejszej skazy i sprawia, że ja czuję się przy niej jak niegodny nikczemnik! Wszystko, co ziemskie, jest w jej oczach grzeszne.Cecylio, jesteśmy małżeństwem, a ja nie mam prawa jej tknąć!- Co? Oszalałeś? Nie, Martinie, jak możesz siebie obarczać winą za coś takiego! Bóg jeden wie, czy tak została wychowana, czy też sama do tego doszła, ale to okropnie wykoślawiona wizja chrześcijaństwa!I nagle, skoro raz przerwał milczenie, wszystko co w sobie nosił ruszyło jak wzburzona fala, by wyrwać się na zewnętrz.- To brudne, niegodne, wstrętne, powiada moja żona, jak ja w ogóle mogę myśleć o czymś takim.Musiałem płukać usta, gdy przypadkiem wspomniałem coś na temat, że człowiek ma ciało także od pasa w dół.Ona z trudem przyznaje, że ma nogi, na których chodzi.Uważa, że mamy być jak święci, których stawia się za przykład.- Nic trudnego dla takich jak ona, pozbawionych wszelkich pragnień - mruknęła Cecylia.- Ona mówi, że to jedyna słuszna postawa chrześcijańska.Odrzucenie spraw płci, poświęcenie się tylko czynieniu dobra.- To dlaczego wyszła za ciebie? Dla kariery? Bo lepiej być pastorową niż tylko córką pastora, czy tak?Martin słyszał zapewne jej uwagi, ale zbyt mu było pilno wykrzyczeć wszystko, co tłamsił w sobie nie wiadomo jak długo.- Powinnaś była widzieć naszą noc poślubną, Cecylio! Niczego bardziej groteskowego nigdy nie przeżyłem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]