[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uniósł się sztywno z purpurowego atłasowego posłania i rozejrzał dokoła, jakby dopiero teraz zbudzony ze snu.Odskoczyły wieka dwóch pozostałych trumien.Spoczywały w nich kobiety w balowych sukniach.Obie również zbudziły się i uniosły, a wówczas mężczyzna podał im dłonie w białych rękawiczkach i cała trójka wysiadła z karawanu, tak jak każde eleganckie towarzystwo wysiadające z karety bądź chiroptera.Gdy weszli do tunelu, obraz zwierciadlany zamazał się i Kola nie zobaczył, co się stało z tym szczególnym pojazdem, odjechał czy pozostał w pobliżu.Wszyscy goście oraz kelnerzy „V-Empire” wpatrywali się z napięciem w wylot tunelu.W knajpie zapadła cisza absolutna i na pewno jakiś powieściopisarz wspomniałby w tym momencie coś o bzykaniu komara.Niestety, nie słychać było nawet tego maleńkiego krwiopijcy.Po, jak się zdawało, nieskończenie długiej chwili trójka nowo przybyłych pojawiła się na dziedzińcu.Trzymany przez obie damy pod ramiona mężczyzna przystanął i powiódł wzrokiem po zebranych, z których niejeden wstrzymał oddech.Kola miał okazję przyjrzeć mu się teraz nieco dokładniej.Mężczyzna nie imponował posturą, był raczej niewysoki.Miał pociągłą i niezwykle piękną twarz bez śladów makijażu.Skóra wprawdzie blada, lecz idealnie gładka jak z alabastru.Wspaniałe, ogromne, głęboko osadzone ciemne oczy, których tęczówki przybierały chwilami odcień czerwonawy, mogły zniewolić każdego.Usta nie były sine, lecz karminowe, jakby napęczniałe krwią, i na pewno nie była to zasługa szminki.Kruczoczarne, wijące się w pierścieniach włosy spięte były na karku brylantową broszą i zebrane w gruby warkocz.W prawej dłoni przybysz trzymał wachlarzyk z pawich piór.Była to raczej zabawka niż cokolwiek innego, przecież panowała niemal polarna noc.Nie było wątpliwości, że Kola miał właśnie okazję ujrzeć jednego z legendarnych, rzadko spotykanych okazów tiomników naczelnych.W jego sercu i mózgu zamigotało na chwilę nieczęsto tam goszczące uczucie strachu.Towarzyszące strzygoniowi damy były bliźniaczo do siebie podobne i w tym samym młodym, lecz trudnym do określenia wieku.Nie były ostrzyżone jak większość noc-nic, nosiły po męsku długie włosy, podobne do loków ich pana, tyle że rozpuszczone, opadające swobodnie na ramiona i do połowy nagich pleców.Oczy, podkreślone sinymi cieniami, migotały jak półksiężycowe sierpy.Usta lśniły jak wielkie zielone topazy.Chłodna uroda sióstr przywodziła na myśl martwy urok pradawnych posągów.Zapewne dla odróżnienia jedna z nich założyła suknię srebrną, druga poprzestała na popularnej czerni.- Były dwie siostry, Noc i Śmierć.- szepnął nagle Boruta, cytując fragment jakiegoś wiersza.W tym momencie strzygoń odezwał się przyjemnym w brzmieniu, lecz przenikającym do samych trzewi głosem:- Piękna noc wszystkim.- Piękna, piękna - zaszemrano czołobitnie wokół.Przybyły zdecydował się właśnie, kogo tej nocy zaszczyci swym towarzystwem.Dostrzegając kłaniających mu się z uprzedzającą grzecznością Cagliostra i Twardowskiego, ruszył prosto w stronę krypty, uwalniając się z objęć przyjaciółek i wachlując się po drodze namiętnie.Gdy stanął u wejścia, siedzący poderwali się z miejsc wszyscy, z wyjątkiem Lorenzy.- Witajcie w imię ciemności - rzekł strzygoń.- Spostrzegłem tutaj potężne duchy, które, jak ufam, nie odmówią mi swego towarzystwa.- A któż by śmiał odmówić - mruknął pod nosem Twardowski.Spiczaste ucho strzygonia oczywiście wychwyciło tę uwagę, lecz on najwyraźniej nic sobie z niej nie robił, zwrócił się bowiem z czarującym, choć nieco złowrogim uśmiechem do magnata.- Zawsze się dobrze rozumieliśmy, mości Boruto.Wciąż ta sama szlachecka rogata dusza! Wciąż jeszcze latasz na kogucie po Krakowie i rozrzucasz złoto durnym słonecznikom, niepokojąc Jego Transylwańską Świątobliwość i całe Święte Oficjum? Wiem, to było dawno.Czy mógłbyś przedstawić mnie temu interesującymi młodzieńcowi?Chodziło o Kolę, który struchlał, chociaż usiłował tego nie okazywać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]