[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odsunąwszy służbę, baron wszedł do domu.Na279spotkanie biegła już po schodach Elwiss, w biegu zapinając szlafrok: Boże, co ci się stało? Jesteś ranny? Wcale nie.Po prostu wypiłem trochę. W tym momencie rzuciło nimtak, że musiał oprzeć się o ścianę. Przechodziłem obok i pomyślałem sobie, żewstąpię, po staremu. Kłamca. Pociągnęła nosem, a jej ręce wymknęły się z szerokich rę-kawów szlafroka i owinęły się dokoła jego szyi. Panie, jak ja mam cię dosyć!* * *Leżeli obok siebie, dotykając się leciutko, a jego dłoń głaskała ją od ramieniado wygięcia biodra, lekko, jakby w obawie, że zetrze się księżycowe srebro z jejskóry. Eli! zdecydował się w końcu, a ona jakoś od razu poczuła, co zarazzostanie powiedziane; wolno usiadła, owinęła rękami kolana i ułożyła na nichgłowę.Słowa ugrzęzły mu w gardle; dotknął jej ręki i poczuł, jak odsunęła się niby niewiele, ale na pokonanie tego niewiele będzie musiał zużyć całe życie,i jeszcze nie wiadomo, czy to wystarczy.Tak zawsze z nią było: w zasadzie niepotrafiła urządzać scen, ale za to umiała tak milczeć, że potem przez tydzień czułsię ostatnim bydlakiem. Przede mną rysowała się tu jakaś poważna matrymo-nialna perspektywa, a w końcu nie jest już dziewczynką niedługo trzydziest-ka.Bydlak z ciebie, baronie i jeśli mówić bez ogródek obojętne egoistycznebydlę. Wasza tajna służba dała mi do jutrzejszego południa czas, żebym na zawszeusunął się z Umbaru inaczej po prostu mnie zabiją.Jestem pod kloszem, jużsię nie wywinę.Takie to sprawy, Eli. Nagle pomyślał, że chyba tak właśniemówi się kochance: W najbliższym czasie nie możemy się spotykać moja cośzwąchała , i niemal nie zgrzytnął zębami z obrzydzenia do samego siebie. Czy ty się usprawiedliwiasz, Tan? Po co? Przecież rozumiem to po pro-stu taki los.A o mnie się nie martw. Uniosła głowę i nagle cicho roześmiałasię. Tym razem byłam bardziej przewidująca niż poprzednio. O czym ty mówisz? A takie tam, kobiece.Elwiss wstała, narzuciła na siebie szlafrok, a ruch ten był taki skończony , żeodruchowo zapytał: Dokąd idziesz? Spakować cię do drogi, gdzie jeszcze? Odwróciła się nieco zdziwiona. Widzisz, nigdy nie będę damą z towarzystwa, wybacz.Brakuje mi subtelno-280ści uczuć.Powinnam urządzić histeryczną scenę albo przynajmniej dla pozorówpozałamywać ręce, prawda?Zbyt wiele dzisiaj stracił za jednym zamachem: cel, do którego dążył przezkilka miesięcy, wiarę w siebie i kraj, który stał się może nawet przeciw jegowoli drugą ojczyzną, a teraz traci Elwiss.Rozumiejąc, że wszystko się za-waliło, rozpaczliwie runął przed siebie, jakby skakał z przystani w beznadziejnejpróbie ścigania wpław odpływającego statku. Posłuchaj, Eli.Ja naprawdę nie mogę zostać w Umbarze, ale ty.Cobyś powiedziała, gdybym zaproponował ci wyjazd ze mną do Ithilien i zostanietam baronową Tangorn? Odpowiedziałabym w jej głosie słychać było tylko śmiertelne zmęczenie że niestety przez całe swe życie kochałeś tryb przypuszczający.A kobiety, takaich natura, wolą rozkazujący.Przepraszam. A gdybym zmienił tryb? Z całej siły starał się uśmiechnąć. W trybierozkazującym to będzie brzmiało tak: Wyjdz za mnie! Czy tak lepiej? Tak? Zamarła, szeroko otworzywszy oczy, z rękami przyciśniętymi dopiersi, jakby się w coś wsłuchiwała. A wiesz, że znacznie lepiej? Może jednakpowtórz.Więc powtórzył.Najpierw opadł przed nią na kolana, a potem chwycił ją naręce i zawirował w wolnym tańcu po całym pokoju.Wtedy dopiero miała lekkiatak kobiecej histerii, to śmiała się, to szlochała.Kiedy w końcu znowu znalezlisię w łóżku, najpierw przyłożyła palec do jego warg, a potem, chwyciwszy jegodłoń, położyła ją na swoim brzuchu i wyszeptała: Cśśś! Nie wystrasz go! Czy ty.my. wykrztusił. No tak! Przecież powiedziałam ci, że tym razem byłam sprytniejsza niżcztery lata temu.Cokolwiek dalej się stanie, będę miała jego.Wiesz śmiejącsię cicho, przylgnęła do Tangorna i czule potarła policzek o jego ramię niewiem skąd, ale jestem pewna, że to będzie chłopiec wykapany tata.Przez jakiś czas leżał, nie wiedząc co powiedzieć i na próżno usiłując zapro-wadzić jakiś ład w myślach: zbyt wiele tego wszystkiego i to na raz. Poprzednieżycie awanturnika Tangorna skończyło się to jasne.Ale może cicha rodzin-na idylla z Elwiss jest właśnie owym końcem, który miały na myśli Siły Wyższe?Albo na odwrót po prostu płacą mi, żebym porzucił Haladdina? Ale i tak jużnie mam nic do zrobienia, moja misja skończona.Ach, a czy na pewno? Gdy-by mi teraz zaproponowano jeszcze jedną rozgrywkę, od początku, i kazali oddaćżycie w zamian za zwycięstwo nad Elandarem? Nie wiem.Jeszcze pół godzinytemu oddałbym bez zastanowienia, a teraz już nie wiem.Pewnie wyszukałbymjakiś szlachetny powód, żeby się wymigać, jeśli mam być przed sobą szczery.Ależ mnie sprytnie spętali.No i dobrze, niech się kończy pomyślał. Niemam już sił rozwiązywać wszystkich tych zagadek, stawiając siebie na miejscu281Sił Wyższych i niech wszystko się toczy, jak ma się toczyć. Posłuchaj zaniechał w końcu tych myślowych konsultacji i prób pozbie-rania rozbieganych myśli: i tak ciągle zatrzymywał się na jakichś drobiazgach.A nie będziesz się nudziła tam, w Emyn Arnen? Bo to jest, jeśli mam być szczerytaka dziura. Wiesz co w tej tu naszej Stolicy Zwiata tak się nabawiłam przez tedwadzieścia osiem lat, że wystarczy mi na trzy pozostałe życia.Tym się zupełnienie przejmuj.I w ogóle, panie baronie wygięła się kusząco z rękami podgłową czy nie pora i czas, byśmy przystąpili do spełniania swych małżeńskichobowiązków? Bez najmniejszych wątpliwości, droga baronowo!54W budzącym się do życia ogrodzie śpiewał vivino; ptaszek usadowił się nagałązce kasztanowca na wprost otwartego na oścież okna ich sypialni, a jegomelodyjne trele wydały się w pierwszej chwili Tangornowi nićmi wyciągnięty-mi z tkaniny własnego snu.Ostrożnie, by nie zbudzić śpiącej Elwiss, wymknąłsię z pościeli i podkradł do okna
[ Pobierz całość w formacie PDF ]