[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na porcje j-e-d-n-a-k-o-w-e.Jest sześć rybek? Sześć.A ża­lem dla ciebie wypadają trzy krasnopiórki.I dla mnie trzy krasnopiórki.No, a teraz puszczaj, bracie wilku, bo rybki zjeść muszę, póki jeszcze świeże.Nie ma nic smaczniejszego nad mięsko ryb prosto z wody.Ale wilk ani myśli puścić łapę szakala.Szczerzy zęby gniew­nie, powarkuje i zastanawia się, jak podzielić krasnopiórki.A że nigdy nie odznaczał się zbyt szybkim myśleniem, trwało to dość długo.Wreszcie powiada:- O nie, bratku stepowy.Taki podział wcale nie byłby spra­wiedliwy.Przecież do zupy włożyłem cztery marchewki, a ty zaledwie dwie.Cztery i dwie to sześć, prawda? Popatrz, rybek też sześć.A zatem i dzielić tak należy.Dla mnie cztery kra­snopiórki, dla ciebie, bratku stepowy, jedynie dwie.Właśnie tak będzie sprawiedliwie.Sądzę, że sam wszechmogący Allach nie podzieliłby inaczej daru wydry.- Bzdura, bracie wilku - wrzeszczy nadal szakal i tupie trzema łapami o ziemię, wzniecając popłoch w pobliskim mro­wisku.- Trzy i trzy oto sprawiedliwość.Cztery i dwie to zwy­czajny rozbój!Na próżno jednak szakal wściekał się, nadaremnie protestował odwołując się do wilczego sumienia.Stało się tak, jak to w po­dobnych wypadkach dzieje się wśród ludzi.Krasnopiórki zostały podzielone zgodnie z wolą silniejszego.Cztery dla jednego, dwie dla drugiego.Jakież było zdziwienie wilka nazajutrz, gdy dowiedział się od wszędobylskiego jeżozwierza, że szakal od samiutkiego rana bie­ga z wywieszonym jęzorem po Czerwonych Piaskach i plecie niestworzone historie.Każdemu, kto tylko chce go słuchać, opowiada, jak to zdołał wyprowadzić w pole naiwnego basiora, zjadając dwie rybki krasnopiórki z porcji, która mu się w ogóle nie należała.Hodża Nasreddin zakończył swą opowieść.Potem sięgnął po owoc granatu, wycisnął trochę soku wprost między zęby, popa­trzył na zasłuchane buziaki i baśń uzupełnił pytaniem:- Jak przypuszczacie, basałyki, kto lepiej wyszedł na podziale krasnopiórek, wilk czy szakal?Nikt z chłopców nie zdążył ust otworzyć, albowiem w tej sa­mej chwili mały Azam siedzący okrakiem na wysokim murze krzyknął z całej siły:- Wujku, chowaj się! Jadą po ciebie!Zerwał się mędrzec na równe nogi, lecz zanim pomyślał, gdzie skryć się, furtka z hukiem wyleciała z zawiasów i na podwórzec wtargnęła banda opryszków.A może tylko straży miejskiej? Wy­jąc z radości zbrojni dopadli Hodży, pochwycili go za ręce oraz nogi i wynieśli na ulicę.Tam wsadzili na konia luzaka, po czym okładając wierzchowca batogami pognali, skąd przybyli.Chmura gliniastego pyłu wzniesiona kopytami przed domostwem mędrca była oczywistym dowodem, że zawitali tu nieoczekiwani goście.Drugim dowodem byli świadkowie - gromada chłopców onie­miałych z przerażenia.*Każdą dobrą baśń morał wieńczyć musi.W Nasreddinowej opo­wieści kryje się on w końcowym pytaniu.Kto lepiej wyszedł na podziale krasnopiór ofiarowanych głodomorom przez najedzoną wydrę? Basior z wilczym apetytem i takimże sumieniem, czy szakal, zwierz sprytny i liczyć potrafiący jak mało który miesz­kaniec pustyni? Cóż, pytanie niełatwe i odpowiedź trudna.a pisał kiedyś wielki Saadi: “brzuch pusty ciąży do pierw­szego posiłku, głowa pusta ciąży lata całe”.TAJEMNE JĄDROOpowieść dziewiąta o konkursach na największą bzduręoraz na pomniejszenie tajemniczej linii,a także o ponownych przestrogachzacnego piekarza BababułłyNiezbadane są labirynty dróg, jakimi krążą pomysły zrodzone pod czerepem wielkiego pana.Na stronicach Księgi Doświadczeń widnieje kanon: im wyżej zasiadł władca, tym trudniej uchwycić lot jego myśli.A emirat Buchary to fotel dostatecznie wysoki, by kaprysy pana życia i śmierci spędzały sen z powiek wszyst­kich sług jego.Fanaberie dziwacznych pytań przeplatały się z pomysłami z “Tysiąca i jednej nocy”, szatańskie zadania podążały za fanta­stycznymi wskazówkami, cudaczne polecenia deptały po piętach idiotycznym rozkazom.Tak oto ścieżki udręczeń, na których pod­dani emira trawili życie, przechodziły nieustannie jedna w drugą nie znajdując nigdy kresu.W czwartek ogłoszono nowy rozkaz emira Buchary.Wszyscy dostojnicy pałacowi w samo południe mają stawić się w twier­dzy, przed obliczem pana.Nastały przeraźliwie długie godziny niepokoju i trwogi.A po nich środek południa.- Kto potrafi opowiedzieć nieprawdopodobną historię, jakiej w życiu jeszcze nie słyszałem, ten z rąk naczelnika skarbca otrzyma sakiewkę z antylopiej skóry, a w niej czterdzieści sre­brnych dirhemów nagrody - oświadczył emir spoglądając z ucie­chą na wielmożów przybyłych na drżących nogach do wielkiej sali tronowej Arku.Potem odczekał chwilkę i dorzucił: - Uprze­dzam jednak, łby baranie, że jeśli przytoczone kłamstwo obiło mi się choćby tylko raz o uszy, opowiadający zamiast srebrników dostanie z rąk naczelnika straży wypłatę w postaci siedemnastu pałek na gołe plecy.Na początku znalazło się kilku naiwnych dworaków, wielmo­żów pozbawionych krzty wyobraźni, którym wydawało się, że obracaniem języka zdobędą bez najmniejszego wysiłku sławę emirowego bajarza oraz czterdzieści sztuk srebra na dodatek.Oczywiście przeliczyli się.Żaden z nich nie zdołał napełnić kiesy monetami wydobytymi ze skarbca [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl