[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.12.Tutaj tobie znaczono zwyciężyć i zginąć.(Zastój)FALE(znów płyną)(i znów coś szemrzą, szepcą, gwarzą,raz go pociechy słowem darzą;to mącą słowem światło ducha.On zadumany fal tych słucha,jak szemrzą, szepcą, gwarzą, płyną,igrają, w oczach wstają, giną).90[XV]NAD MORZEM(Na ławicy piasku, śród łodzi i okrętów, rojowisko rzemieślników,zajętych pracą).TERSYTES(wchodzi)(przystaje)(kijem kreśli znaki po piasku)(przystają i gromadzą się koło niego)(gdy się zbierze spora liczba gapiów)TERSYTES(porzuca kijek)(wskakuje na beczkę i poczyna:)Oto jako zawsze z maluczkich powstaje ogrom.Z rzeczy na pozór niepozornej rzecz, która wszelkim pozoromsprosta i przerośnie te nawet szczyty, ku którymmyśl wasza nie sięgła.O myśl waszą tu idzie.Idzie o nią mianowicie, aby szła, a nie stała w miejscu,jak oto w miejscu stoją wasze okręty.Waszych rąk dzieła, mianowicie te okręty stoją w miejscu.A oto za ruchem waszych okrętów i żagli pójdziemyśl wasza.Krótko: po co wy tu siedzicie?Wielkości rzuciliście już ten ochłap i pokłonili się, jakbytego wymagała wasza pycha i zarozumiałość.Aleć niedla samej pychy i zarozumiałości żyjecie?Może wam być indziej i lepiej, aleć to jest nieznanei niech wprzódy takie orzechy rozgryzają same Bogi.Krótko: chodzcie do domu.Rzućcie jedno piękno dla piękna kształtu drugiego.Zarzućciewystawanie po cudzych brzegach, może nawetw skutku wzniosie zdobycznością, ale zbyt dybiące trudamina waszą krew i żywot wasz niedoceniony.Zarzućcie91dla piękna powrotu, zieleni morskich wałów, dlamyśli powitalnej rodzimych strzech i tego dymu woniącegoz kominów rodzimych waszych chat.Dla chat waszych, kominów i dymu!Krótko: to samo mówi Achilles, tylko Achilles nie umiemówić waszym językiem.Wielbię wielkość i lubię słuchać opowiadań o rzeczachwielkich, ale aliści wielkość jest różna.I często nie wymiarjest tym czynnikiem ostatecznym.Oto: współczucie oceniać ma miarę wielkości.Rozumiecie mnie teraz, gdy w osierdziu waszym to samorodzi się uczucie, które mnie w słowach ku wam skłania.Idzcie za uczuciem waszym, za osierdzia waszego pożądaniem,a stworzycie wielkość dla was, podług waszejmiary.Tę wielkość własną.Nowy stworzycie niejako kształt i rozmiar.Krótko: ładujcie okręty i w drogę.Wylądujemy w Tenedos i tam zjemy obiad, nie zapominająco Zewsie, Apollinie, półboskich Atrydach, Achillesiei tym podobnych.Niech żyje pamięć o Achillesie; bo choć Achilles pamięćma krótką, ale pamięć jego myśli należy do nas, do narodu.Nie wiadomo jeszcze we wszech rzeczy mierze, ktoze swą miarą i wiarą ostanie ?Nie trzeba i zle jest po najwyższe w pysze sięgać, gdynajwyższe znać można ze słuchu.Owszem, niech sięrozwija, ale nie kosztem waszego zdrowia ani kosztemcałości skóry waszej.Jeśli co kto może może, powtarzam niech może sam.Ku czemuż my potrzebni? My, mówię to jest wy.Ku czemuż wy? Patrzcie na wały tej wody. Na srebrempieniące się wały morza, na te bałwany wiekuistego żywiołu.Oto uderzają i wracają.Skarby swej tonii łona swego skorpiony porzucając na wybrzeżu.Skorpiony porzucone w suszy zaginą, a narodu falaw głębinie swej wiecznie odżyje.Atrydzi to skorpiony! A bałwany te słone, żywioł tenodżywczy, to naród, to wy! To my!! Czyli jedno jesteściez tym piaskiem, przez który rzeka abo potok płynie?Rzeko, mówię, rzeszo! Potoku, mówię, i żywy strumieniunarodu! Wracaj, gdzie ci dobrze.Albowiem chciano cię tu wywieść celem przesiedleniai łupiestwa; by inni część twoją ojczystą wzięli i zagrabili.Bednarze jesteście i cieśle! Tkacze, koszykarze i garncarze!Kucharze i siodlarze!W waszym ręku żołądek narodu i jego skrzynie i ubiory.Mosiądz jego i złoto jego gnie się w waszym ręku.Pracarąk waszych jest nieustająca i pilna i ona jest podstawąkaprysów tych, którzy wami rządzą.92W waszym więc ręku są kaprysy tych, którzy nad wamikapryszą.Zakres wasz jest mały, ale doniosły.Waszego potrzebujecie człowieka, który by waszym byłrzecznikiem.Ja, że wśród was wyrosłem ponad was, ja, że handlujęrozmaitościami, duszę waszą złożoną objąć, pojąć, ukochaći do łona przycisnąć mogę.Niejako jakby mogę.Wracajcie ze mną.A utworzymy Pospolitą-Rzec z waszychsiodeł i skrzynek, z potrawu i jadła, z garnkówi koszyków, z rozmaitości i drobnostek, z pracy rąk waszych.Przez was, dla was obywatele przyszłości.Męże, do czynu!W Tenedos spożyjemy pierwszy posiłek.A od Tenedos Bóg się już dziełu naszemu przeciwstawiałnie będzie.Bóg i naród.Naród i Bóg! Wielkość w ogromie spotęgowanej wolimaluczkich.Mała wielkość! Swoja!!(Zachwycony sobą)Pogoda jest i wiatr mię z tyłu podwiewa pomyślny.Wiatr ku ojczyznie że i pracy wiele żeglarzom nieprzyda.(Wskazuje obnażone wichrem łydki)Boży to znak.Znak! Bóg! Wielkość! Pogoda!Obiad w Tenedos!!WSZYSCY(krzyczą)(oklaskują Tersytesa).TERSYTES(wzruszony)(poseła od ust całusy).93[XVI]W NAMIOCIE ACHILLESADZIEWCZYNAJuż dzień. Więc to mi przyrzekasz,że nie wezmiesz dziś na się zbroi?PATROKLOSTo ci pewno przyrzeknę, dziewczyno,że jak wrócisz do mnie jeszcze kiedy,to cię przyjmę na moje posłanie.DZIEWCZYNACzy jesteście Achilles, wy panie?Czy jesteście ten drugi młodzieniec,co z nim śpi ?PATROKLOSKtórego byś wolała?DZIEWCZYNACiebie, ale żebyś ty był ten, co go płacze Brizejka.PATROKLOSA więc płacze Brizeis w niewoli?DZIEWCZYNAPłacze, póki się nie zaśmieje,jak się śmieje, to zaś nie płacze.A to ci tak wytłumaczę,że się wezwyczai powoli.94(Wstaje z posłania)Już dzień.(Nadziewa chustę)Jużem uciekła.(Ucieka).PATROKLOS(wołając za nią z posłania)Hej, zostań lepiej, bo tam wezmiesz chłostę,jezli cię złapią. Hej!ACHILLES(wbiega)Wołasz na kogo?PATROKLOSCałyś w ogniu, krew bije ci na twarz płomieniem.ACHILLESA ty czym zrumieniony ?PATROKLOSMiałem tu dziewczynę.ACHILLESNie dziewczyna mi w myśli. A! ten błazen z piekław szyderstwo głupstwa zawlókł myśli moje,że zrumieniony gniewem wstydnym stoję.Gawiedz co głupią zebrał po oboziei za pieniądze wyłudzone Troipłynie przez morze, przez zielone fale,głosząc, że woli dym z rodzimej strzechynizli zdobyte zbrodnią wielkie czyny.I że płynie ku wyspom, kędy ja, Pelida,niebawem za nim pójdę ?PATROKLOSTo pewno Atrydapodmówił go by udał i ciebie ośmieszył.95ACHILLESI przed kim ? Li przede mną chyba tylko samym?Za cóż ja mam ich myśli, wagę i uznanie?Wstyd mnie pali, że błazen taki mnie jest w staniez imieniem swoim złączyć i głośno powiadać,że przychodził tu do mnie myśl moją wybadaći że to wszystko wysnuł z mojego milczenia.%7łe jestem jemu równy na wagę myślenia.PATROKLOSGdzieżeś bywał tej nocy?ACHILLESPrzesiedziałem całążaląc się morskim wałom, a morze słuchało
[ Pobierz całość w formacie PDF ]