[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Obserwowała go na Letnim Spotkaniu i wątpiła, czy naprawdę potrzebował pomocy brata do zawierania przyjaźni, szczególnie z kobietami, i dobrze wiedziała dlaczego.Jeszcze bardziej niż figura czy przystojna twarz jego oczy - żywe, niebieskie, wyraziste oczy, które zdawały się pokazywać wnętrze tego bardzo zamkniętego w sobie człowieka - przydawały mu nieodpartego uroku.Właśnie teraz patrzył na nią oczyma pełnymi ciepła i pożądania.Czuła, jak jej ciało reaguje na to spojrzenie.Pomyślała o kasztanowej samicy mamuta, która odmawiała wszystkim innym samcom i czekała na wielkiego, rdzawego byka, a potem nie chciała już czekać ani chwili.Ale w przedłużaniu oczekiwania też kryła się przyjemność.Uwielbiała patrzeć na niego, napawać oczy jego widokiem.Gdy go pierwszy raz zobaczyła, pomyślała, że jest piękny, mimo że nie miała żadnej skali porównawczej.Od tamtego czasu dowiedziała się, że inne kobiety też lubią na niego patrzeć; uważały, że jest niezwykle, wręcz nieodparcie atrakcyjny; spostrzegła również, że czuł się zażenowany, kiedy mu o tym mówiono.Jego niezwykła uroda przyniosła mu co najmniej tyle samo bólu co przyjemności, a wyróżnianie się zaletami, które nie były jego zasługą, nie dawało mu satysfakcji.To były dary od Matki, a nie wynik jego własnych wysiłków.Ale Wielka Matka Ziemia nie skupiła się tylko na cechach zewnętrznych.Obdarzyła go bogatą i żywą inteligencją, wrażliwością i zrozumieniem fizycznych aspektów świata oraz sprawnością.Dzięki nauce otrzymanej od mężczyzny, który był towarzyszem jego matki, kiedy Jondalar się urodził, a którego uważano za mistrza w swoim fachu, Jondalar stał się wysoko kwalifikowanym wytwórcą kamiennych narzędzi.Udoskonalił swoją sztukę w czasie podróży, ucząc się nowych technologii od innych łupaczy krzemieni.Ayli jednak wydawał się piękny nie dlatego, że był wyjątkowo atrakcyjny według standardów jego własnych ludzi, ale ponieważ był pierwszym podobnym do niej człowiekiem, jakiego spotkała.Był mężczyzną Innych, nie klanu.Kiedy przywiozła go do swojej doliny, dokładnie zbadała jego twarz w czasie, gdy spał.Z trwożnym zachwytem patrzyła na twarz o znajomych, własnych, rysach po tylu latach, w czasie których jedynie jej twarz była odmienna - nie miała ciężkich wałów nadoczodołowych ani skośnego czoła, ani ostrego, garbatego nosa w wypukłej twarzy, ani dolnej szczęki bez podbródka.Czoło Jondalara, tak samo jak i jej, wznosiło się stromo do góry i było gładkie, bez wałów.Nos i zęby były stosunkowo małe.Jondalar miał kościsty wyrostek poniżej ust - podbródek - tak samo jak i ona.Gdy go zobaczyła, zrozumiała, dlaczego ludzie klanu uważali, że miała płaską twarz i wybrzuszone czoło.Widziała własne odbicie w stojącej wodzie i wierzyła w to, co jej mówili.Pomimo że Jondalar był od niej o tyle wyższy, o ile ona była wyższa od ludzi klanu, oraz tego, że wielu mężczyzn mówiło jej o jej urodzie, w głębi ducha nadal uważała, że jest wielka i brzydka.Ponieważ jednak Jondalar miał ostrzejsze i wyrazistsze rysy twarzy, w oczach Ayli był bardziej podobny do ludzi klanu niż ona sama.To byli ludzie, wśród których się wychowała, oni stanowili dla niej punkt odniesienia i - w odróżnieniu od innych ludzi jej rodzaju - uważała, że są całkiem przystojni.Jondalar, z twarzą taką jak jej, a jednak bardziej podobną do twarzy klanu, wydawał jej się piękny.Wysokie czoło Jondalara wygładziło się w uśmiechu.- Cieszę się, że myślisz, iż Iza by mnie zaaprobowała.Szkoda, że nie poznałem jej i reszty twojego klanu.Najpierw jednak musiałem spotkać ciebie, inaczej nigdy bym nie zrozumiał, że też są ludźmi i że mogę się z nimi porozumieć.Z tego, co o nich opowiadasz, wynika, że to dobrzy ludzie.Chciałbym kiedyś spotkać się z kimś z klanu.- Wielu ludzi jest dobrych.Klan przyjął mnie po trzęsieniu ziemi, kiedy byłam mała.Po wypędzeniu mnie przez Brouda z klanu nie miałam nikogo.Byłam Aylą bez Ludzi, aż Obóz Lwa mnie przyjął, dał mi miejsce i zrobił ze mnie Aylę z Mamutoi.- Mamutoi i Zelandoni nie różnią się bardzo.Myślę, że polubisz moich ludzi, a oni ciebie.- Nie zawsze byłeś taki tego pewien - powiedziała Ayla.- Kiedyś bałeś się, że mnie nie zechcą, bo wyrosłam w klanie, i z powodu Durca.Jondalar zaczerwienił się ze wstydu.- Będą nazywać mojego syna ohydą, dzieckiem zrodzonym z mieszanych duchów - półzwierzęciem, sam tak raz powiedziałeś - a ponieważ ja go urodziłam, będą myśleć o mnie jak najgorzej.- Aylo, zanim odeszliśmy z Letniego Spotkania, kazałaś mi obiecać, że zawsze będę ci mówił prawdę i niczego nie będę przed tobą ukrywał.To prawda, że tego właśnie bałem się z początku.Chciałem, żebyś poszła ze mną, ale nie chciałem, żebyś opowiadała ludziom o sobie.Pragnąłem, żebyś ukrywała swoje dzieciństwo, kłamała, choć sam nienawidzę kłamstw, a ty nie umiesz kłamać.Bałem się, że cię odrzucą.Wiem, co się wtedy czuje, i nie chciałem, żeby ciebie dotknęła taka krzywda.Ale bałem się również o siebie.Bałem się odrzucenia za przyprowadzenie ciebie, i nie chciałem przechodzić przez to jeszcze raz.A jednak nie mogłem znieść myśli o życiu bez ciebie.Nie wiedziałem, co zrobić.Ayla aż za dobrze pamiętała własne zagubienie i rozpacz z powodu tych jego konfliktów wewnętrznych.Była bardzo szczęśliwa z Mamutoi i równie nieszczęśliwa z powodu Jondalara.- Teraz już wiem, ale musiałem cię niemal stracić, zanim to zrozumiałem - ciągnął Jondalar.- Nikt nie jest dla mnie ważniejszy niż ty, Aylo.Chcę, żebyś była sobą, żebyś mówiła i robiła, cokolwiek uważasz za właściwe, ponieważ to właśnie w tobie kocham.Teraz wierzę już, że większość ludzi powita cię z otwartymi rękoma.Widziałem, że tak właśnie było.Od Obozu Lwa i od Mamutoi nauczyłem się czegoś ważnego.Nie wszyscy ludzie myślą tak samo i potrafią zmienić poglądy.Niektórzy staną po twojej stronie, czasem tacy, po których się człowiek tego najmniej spodziewa, niektórzy będą mieli dość współczucia, by kochać i wychowywać dziecko, które wszyscy inni nazywają ohydą.- Nie podobał mi się sposób, w jaki traktowali Rydaga na Letnim Spotkaniu - powiedziała Ayla.- Niektórzy nie chcieli nawet pozwolić na pochowanie go we właściwy sposób.Jondalar słyszał gniew w jej głosie, ale widział również, że była bliska płaczu:- Mnie też się nie podobał.Niektórzy ludzie nigdy się nie zmienią.Nie chcą otworzyć oczu i spojrzeć na to, co wyraźnie widać.Mnie samemu zabrało to dużo czasu.Nie mogę ci obiecać, że Zelandoni cię zaakceptują, Aylo, ale jeśli nie, to znajdziemy inne miejsce.Tak, chcę wrócić.Chcę pójść z powrotem do moich ludzi, zobaczyć rodzinę i przyjaciół.Chcę opowiedzieć matce o Thonolanie i poprosić Zelandoni, żeby poszukała jego ducha, na wypadek gdyby jeszcze nie znalazł drogi do następnego świata.Mam nadzieję, że wśród nich znajdzie się miejsce dla nas.Ale jeśli nie, to nie jest to już takie ważne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]