[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Wie o panu tylkoparę osób, w dodatku bardzo wysoko postawionych osób.Ale nawet ci nie mająpojęcia, dlaczego to akurat pan i cholernie ich to ciekawi.Sprawa jest ściśle tajna,rozgrywa się ją na szczeblu dyplomatycznym cicho-sza, a w tym Afrykanerzysą dobrzy.Bo oni wiedzą, jak dbać o bezpieczeństwo tajnych operacji.Jeśli zaśidzie o struktury policyjne niższego szczebla.No cóż, trochę się zdziwią, jakReardena zapudłują w Anglii.Odetchną z ulgą i na kilka lat wykreślą go ze swoichrejestrów. Jeśli nie myli się pan co do tego Bractwa Wykałaczek, to pewnie będąchcieli mnie rozpracować i sprawdzą wszystko tutaj, w RPA. I niczego nie znajdą odrzekł z przekonaniem. Dobrze się pan spisał,Stannard. Uśmiechnął się. Kiedy już będzie po wszystkim, dostanie panmedal.Wezmiemy na stronę osoby zainteresowane, to jest ludzi z towarzystwaubezpieczeniowego, tych, których obrabuje my i całą resztę, i szepniemy im doucha kilka słów.Minister spraw wewnętrznych skorzysta z prawa łaski, zostaniepan zrehabilitowany i oczyszczony z wszelkich zarzutów.Będzie pan czysty jakłza, Stannard! Tak, pod warunkiem, że operacja wypali zauważyłem. Bo jak nie, tonic tylko się powiesić. Spojrzałem mu prosto w oczy. Mackintosh, chciał-bym mieć choć drobne zabezpieczenie.Wiem, że ma pan świra na punkcie mak-symalnego ograniczenia kręgu wtajemniczonych.I słusznie.Zorganizował panwszystko w taki sposób, że o całym przedsięwzięciu wiedzą tylko trzy osoby:103pan, ja i ten trzeci.Właśnie, ten trzeci.Chcę wiedzieć, kim on jest.Na wszelkiwypadek, gdyby panu się coś przytrafiło.Bo jak, na przykład, przejedzie panaautobus, znajdę się w piekielnie trudnej sytuacji.Dumał nad tym przez chwilę. Dobrze, zgoda.Ten trzeci to moja sekretarka. Pańska sekretarka powtórzyłem głucho. Ooo, pani Smith jest doskonałą sekretarką zapewniał niezwyklesprawną.Siedzi w sprawie po uszy.Pokiwałem głową. Jest jeszcze coś.Rozważałem rozmaite ewentualności.Co się stanie, jeślimnie wyciągną, a Slade a nie? No to, oczywiście, dobierzesz się pan tym Wykałaczkom do skóry. A jeśli jego wyciągną, a mnie nie? Wzruszył ramionami. Nie będzie w tym pańskiej winy.Musielibyśmy zostawić całą sprawęprzedstawicielom organów oficjalnych.Nie powiem, żeby taka perspektywa misię zbytnio podobała. No i niech pan rozpatrzy jeszcze jedną możliwość powiedziałem.Wyobrazmy sobie, że wyciągają i mnie, i jego.Co wtedy? Ha! Rozumiem, o co panu chodzi. Tak też myślałem.Co jest ważniejsze? Rozpracowanie organizacji, czy do-prowadzenie Slade a z powrotem za kratki?Milczał przez chwilę. Slade jest oczywiście ważniejszy, chociaż ideałem by było, gdy by udałosię panu załatwić jedno i drugie.Natomiast co do Slade a, może go pan ściągnąćdo pudła wedle własnego uznania.Gdyby się, na przykład, miało okazać, że facetnagle wykorkował, nie roniłbym z tego powodu łez.Sprawą zasadniczą jest to,żeby się nam nie urwał i nie przekazał nikomu informacji. Na moment obróciłswe blado niebieskie oczy w moją stronę. Martwi nie mówią.No i kropka.Gdybym musiał, miałem Slade a po prostu zabić.Zacząłem ro-zumieć zastrzeżenia, jakie premier miał do Mackintosha.Obłaskawiony oprawca,który plącze się po domu, to raczej niezbyt wygodny nabytek.Następnego dnia Mackintosh wyjechał do Anglii.Dwa miesiące pózniej do-stałem od Lucy następny list i poszedłem w ślady Mackintosha.Tam, w Anglii, wszystko już było przygotowane.Nadszedł czas działania.6Wpatrywałem się w kieliszek brandy.Rozmyślałem już od dłuższego czasui nie tknąłem ani kropli.Minął czas picia.Nadszedł czas myślenia.Bóg mi świad-kiem, że myśleć miałem o czym.Wszystko poszło tak, jak zaplanował Mackintosh.Napad, proces, więzienie,Slade i Bractwo Wykałaczek.I nagle krewa.Ten gang składał się z bystrych fa-cetów, którzy na punkcie zabezpieczenia operacyjnego mieli hopla jak zawodowasiatka szpiegowska.I w tym wszystkim ja, niczym mały, nieszkodliwy robak, boani na milimetr nie wgryzłem się w ich struktury i wiedziałem dokładnie tyle sa-mo, ile przed rozpoczęciem akcji.Ten piekielny zastrzyk w meblowozie obrócił sprawy na ich korzyść.Nie spo-dziewałem się bowiem ani zastrzyku, ani obecnego ubezwłasnowolnienia.A prze-cież dobrze ich rozumiałem.Oni mu sieli wiedzieć o uciekinierze wszystko, na-tomiast uciekinier nie musiał wiedzieć nic ponadto, że uciekł.Ta ekipa była takcholernie fachowa, że aż nie do uwierzenia.No i zgubiłem Slade a.To rzecz bez wątpienia najgorsza i jeśli tylko uda mi się pokonać zaporę, jakąstwarzał Nalana Gęba, Mackintosh wypruje mi za to flaki.Bo Mackintosh wydałmi rozkaz.Zrobił to nie wprost, za to wystarczająco jasno: jeżeli zaistnieje oba-wa, że Slade może się gdzieś zawieruszyć, należy go zabić.Gdy spał, mogłem,na przykład, chwycić tępy, stołowy nóż i poderżnąć mu gardło.Albo zadusić gokawałkiem elektrycznego sznura od lampki.Nie zrobiłem ani tego, ani tego.Niezrobiłem niczego.Oczywiście, gdybym którejś nocy ukatrupił Slade a, następnego ranka był-bym już nieboszczykiem, ale nie to mnie powstrzymywało.Ważyłem różne zai przeciw, rozpatrywałem najróżniejsze warianty i wyszło mi, że Slade i ja nadalbędziemy podróżować razem, że wciąż istnieje szansa ucieczki i uprowadzeniaSlade a, że moja przykrywka wciąż zapewnia mi względne bezpieczeństwo.%7ład-ne z tych jakże pięknych założeń nie sprawdziło się i wyszedł z tego diabelskigalimatias.Leżałem na łóżku z dłońmi splecionymi pod głową i zastanawiałem się, jakoni wpadli na trop reardenowskiej podmianki.Nalana Gęba usiłował mi wmó-105wić, że o podmiance wiedział, że sprawa się wydała dzięki odciskom palców,które jakoby wyciągnęli z kartoteki na placu Vorstera.Ja zaś wiedziałem, że towierutna bzdura, bo sam, osobiście, wstawiałem swoje odciski palców w miej-sce reardenowskich, czemu przyglądał się Mackintosh.Tak więc wszelkie odciskipochodzące z tamtejszych archiwów musiały się zgadzać z moimi.Skoro Nalana Gęba wiedział, że nie jestem Reardenem, to nie mógł na towpaść dzięki odciskom palców.Dlaczego więc chciał mnie wpuścić w maliny?!Zmóżdżałem się ostro, rozważając jedną hipotezę po drugiej.Na przykład:jedyne, co podejrzewa Nalana Gęba to to, że nie jestem facetem, za którego siępodaję.Blefuje więc w nadziei, że pęknę.Nic z tego! Co więcej, zmusiłem go,by mi te odciski palców pokazał, bo miałem pewność, że ich nie ma.Jeśli nawetmiał, wiedziałem, że będą się zgadzać z moimi.Tak się przedstawiała jedna z moich hipotez, ale wszystkie pozo stałe sprowa-dzały się do jednego: albo Nalana Gęba na sto procent wiedział, że nie nazywamsię Rearden, albo tylko podejrzewał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]