[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A jak się spóźni ze spłatą i zacznie kraść, potrzebny będzie też paser.Albo.- I tak nie mamy pasera, jakbyś zapomniał.- Pracuję nad tym.- A, to dobrze.Rozumiem, o co ci chodzi: to wszystko jest ze sobą powiązane.- I jeszcze jedno: ten, kto otworzy interes, będzie nerwowy, więc powinieneś złożyć serię osobistych wizyt w działających punktach.A to jest niebezpieczne.- Ano.- Natomiast powinniśmy poszukać nowego biura.Tu dalej śmierdzi spalenizną.- Moglibyśmy.wiesz, gdzie jest biuro Larisa?- Wiem, ale on się tam nie pokazuje i nie wiemy, gdzie się zaszył.- Za to wiemy, gdzie jest jego biuro.No to tam przeniesiemy nasze.Kragar wytrzeszczył oczy, a po chwili potrząsnął głową i skomentował:- Nie ma to jak pewność siebie.W ciągu tego tygodnia Narvane często się ze mną kontaktował i dało się zauważyć, że zaczyna czuć nowe zajęcie.Po tym, co spotkało Temeka, zachowywał daleko posuniętą ostrożność, ale stopniowo kompletował listę miejsc i nazwisk.Próbowałem wyśledzić Larisa czarami, by sprawdzić, czy w ten sposób nie da się go zaatakować, ale cwaniak musiał zabezpieczyć się nie tylko przed magią, bo nic nie osiągnąłem.Znaczyło to, że naprawdę zadał sobie trud, by zebrać o mnie informacje, jako że mało który Dragaerianin poważnie traktuje czary i czarownice.Śledziliśmy tych, o których wiedzieliśmy, że dla niego pracują, próbując ustalić ich rozkłady zajęć, co mogło być przydatne w przyszłości.Kilku zaproponowaliśmy spore kwoty za informację, gdzie Laris się ukrywa, ale nie znaleźliśmy chętnych do współpracy.Zaprzyjaźnianie się z innymi wspólnikami Larisa szło nam lepiej, choć wolno.Nie otrzymaliśmy żadnych istotnych informacji, lecz wiele wskazywało na to, że możemy je otrzymać w przyszłości i to niekoniecznie dalekiej.Z pogawędek z gwardzistami dowiedzieliśmy się, że też im nie odpowiada to, co robią, i nie spodziewają się, by potrwało to długo.Też im zależało, by zacząć zarabiać za przymykanie oka na hazard, podobnie jak nam, by zacząć im znów za to płacić.Rozważyłem starannie całą sprawę.Sześć dni po tym, jak Zerika tupnęła nogą, pokazując wszystkim, że ma dość naszej wojenki, spotkaliśmy się razem z Kragarem i ochroniarzem Nielara, który doszedł do siebie po wskrzeszeniu.Nazywał się Gilizar, a wołano go Wesołek, bo podobnie jak Varg nigdy się nie uśmiechał.W przeciwieństwie jednak do Varga, który z zasady miał obojętny wyraz twarzy, Wesołek chodził po świecie z wściekłym grymasem.Kiedy wyglądał, jakby miał ochotę ugryźć, oznaczało to, że jest szczęśliwy.Kiedy był wściekły, lepiej było na jego gębę w ogóle nie patrzeć.Jego ulubioną bronią było coś, co wymyślili ludzie i co nazywało się lepip albo łamigłówką - solidny kawał metalu starannie owinięty skórą, by nie zadawał ran ciętych.Zaczynał karierę w dokach jako inkasent lichwiarza-choleryka zwanego Cerillem.Kiedy Cerill miał dość bycia rozsądnym wobec klienta, wysyłał Wesołka, a następnego dnia wysyłał kogoś innego, by dogadał się z tym, co z klienta zostało.Wesołek usiadł i spojrzał bykiem najpierw na Kragara, potem na mnie.- Posłuchaj - zagaiłem.- Nasz przyjaciel H’noc zamierza jutro wieczorem otworzyć swój burdel.Jest chroniony przez Abrora i Nephitala, a ja chcę, żebyś im pomógł.Wykrzywił się, jakbym mu proponował coś uwłaczającego.Zignorowałem to, wiedząc, że pomysł zaczyna mu się podobać, i dodałem:- Tylko nie leź w oczy klientom, bo wszystkich przestraszysz.A jakby gwardziści chcieli budę zamknąć, to im pozwólcie.Rozumiesz, co masz zrobić?Prychnął, co przyjąłem za potwierdzenie.- Dobra - zakończyłem.- Bądź tu o ósmej.To wszystko.Wstał i wyszedł bez słowa.Kragar potrząsnął głową z podziwem.- Jestem zaskoczony, że się go tak łatwo pozbyłeś, Vlad - przyznał.- Ma dla ciebie szacunek, nie ulega wątpliwości.Wzruszyłem ramionami.- Z tego co wiem, nigdy nie był na „robocie” - wyjaśniłem.Kragar chrząknął i zmienił temat.- No to jutro powinniśmy coś wiedzieć.Narvane coś odkrył?- Niewiele.Wolno mu idzie, bo ostrożny.- Nie dziwię się.Ale powinien być w stanie sprawdzić, czy Laris coś otworzył.I to bez większego ryzyka.Przyznałem mu rację i skontaktowałem się z Narvane’em.A potem westchnąłem z uczuciem:- Cholera, nie lubię tej nieświadomości! Mamy pewne dane, które dadzą się wykorzystać w przyszłości, ale nadal mało co wiemy o nim i jego interesach.Kragar pokiwał smętnie głową.- Vlad! - pojaśniał nagle.- Tak?- Morrolan!- Co „Morrolan”?- Jesteś jego konsultantem do spraw bezpieczeństwa i szefem ochrony zamku, nie? Przecież on musi mieć siatkę wywiadowczą!- I ma.Jakbyś się chciał na przykład dowiedzieć, ilu adeptów ma do dyspozycji lord Whointheheck z Domu Smoka, to będę ci mógł powiedzieć za trzy minuty, podając ich specjalności, wiek i ulubioną markę wina.Tylko że nam to nic nie pomoże.Zmartwił się.- Powinien być jakiś sposób, żeby ją wykorzystać.- wymamrotał, wpatrując się tępo w ścianę.- Jak coś wymyślisz, to daj mi znać.- A dam.Następnego dnia późnym wieczorem skontaktował się ze mną telepatycznie H’noc.- Tak?- Chciałem panu powiedzieć, że nie pojawił się jak dotąd żaden gwardzista.- Doskonale.A klienci?- Dwóch.- Jak na początek nie najgorzej.Kręcił się ktoś podejrzany? Ktoś, kto wyglądał na szpicla Larisa?- Skąd mam wiedzieć?! Panie, tu wszyscy wyglądają na podejrzanych!- No dobra.Bądź w kontakcie.Spojrzałem na Kragara, który ostatnio spędzał znacznie więcej czasu u mnie niż u siebie, i powiedziałem:- Właśnie rozmawiałem z H’nocem.Żadnych kłopotów i żadnych klientów.Kragar pokiwał głową, jakby się tego spodziewał.- Jeśli go w nocy nie zamkną, to jutro możemy zaryzykować uruchomienie pasera - zaproponował.- Jasne.Kogo?- Jest paru złodziei, którzy chcieliby się przekwalifikować
[ Pobierz całość w formacie PDF ]