[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Magiczna tarcza nie wytrzyma więcej niż jednego lub dwóch takich uderzeń, więc mądrze było zejść z linii strzału.Ku jej zdumieniu drugi atak nadszedł tuż nad podłogą - prosto w jej stronę.Liriel poderwała się na nogi i rzuciła w przeciwną stronę.Udało jej się schronić za stalagmitem.Eksplozja zasypała tunel kamieniami i pokryła drowkę warstwą fragmentów skały.Zakaszlała i wypluła kurz, lecz jej palce bezbłędnie wykonywały gesty zaklęcia.W odpowiedzi na jej magię kurz i siarkowe wyziewy zawirowały na środku tunelu i skupiły się w dużą kulę.Liriel wskazała ponuro w stronę niewidocznego czarownika, a dryfująca kula posłusznie okrążyła róg lecąc w stronę zwierzyny.Niemal bojąc się oddychać czekała na nadejście kolejnego ataku.Kiedy nic się nie stało, zaczęła skradać się powoli i ostrożnie w kierunku zakrętu.W tunelu przed nią panowała cisza, zakłócona jedynie dźwiękiem kapiącej wody gdzieś w oddali.Było to obiecujące, kula gorących oparów została zaklęta, by odnaleźć i otoczyć swoje źródło.Jeśli wszystko dobrze poszło, czarownik został spowity siarkowymi produktami swojej własnej kuli ognia.Liriel przyspieszyła kroku.Jeśli się jej udało, miała niewiele czasu, by go odnaleźć i ożywić.Tunel stawał się coraz jaśniejszy, w miarę, jak szła dalej.Nagle ścieżka stała się bardzo stroma, a Liriel zobaczyła wejście do jaskini dziwniejszej niż cokolwiek, co widziała w życiu.Lśniące grzyby pokrywały większość kamieni i wypełniały jaskinię bladoniebieskim światłem.Stalaktyty i stalagmity łączyły się w nieregularne kamienne kolumny, a wtopione w niejasne kryształy rzucały wokoło iskry światła, które kłuło w oczy.Jasna kula światła natychmiast pojawiła się w samym środku jaskini.Liriel cofnęła się, zasłaniając oślepione oczy.Jej czułe uszy wyłapały jęk i syk nadlatującego pocisku.Padła na ziemię, kiedy przemykała obok niej kolejna kula ognia.Chybiła, ale niewiele.Liriel poczuła gorąco i ostry ból, a dym i smród jej własnych nadpalonych włosów podziałał jak kopniak w żołądek.Przeturlała się na bok krztusząc się i kaszląc.Mrugnęła kilka razy, próbując odegnać iskierki i błyski, które utrudniały jej widzenie.Myśl, myśl! - zachęcała sama siebie.Do tej pory tylko reagowała, a to z pewnością prowadziło do porażki.By dać sobie nieco czasu, Liriel przywołała swoją wewnętrzną magię i rzuciła na znajdujące się przed nią magiczne światło kulę ciemności.Wyrównało to nieco szansę, lecz nie zabrało człowiekowi przewagi wzroku.W jaskini ciągle było dla niego wystarczająco dużo światła.A ona jego nadal nie widziała.Podejrzenie, które zakiełkowało w umyśle Liriel po pierwszym ataku nagle rozkwitło w pewność.On przewidywał jej reakcje.Dokładnie wiedział, jak ona odpowie.Może szkolono go, by wiedział.Zaciskając zęby z ponurą determinacją, Liriel postanowił sprawdzić, jak dobrze go przygotowano.Jej dłonie zamigotały w gestach czaru, którego nauczył j ą Gromph - rzadkiego i trudnego czaru, o którym wiedziało niewielu drowów, a jeszcze mniej umiało go używać.Nauczenie się go zabrało jej większość dnia, lecz teraz wysiłek miał się w pełni opłacić.Człowiek stał w samym środku jaskini, otoczony kręgiem kamiennych kolumn.Oszołomienie odbiło się na jego twarzy, kiedy spojrzał na swoje wyciągnięte ręce.Powód tego był oczywisty: piwafwi, które miało zapewnić mu niewidzialność pojawiło się nagle na nim w postaci lśniących fałd na jego odzianych na czerwono ramionach.Nie tylko go przygotowano, ale także wyposażono!Czarownik szybko otrząsnął się ze zdziwienia.Wziął głęboki wdech i splunął w stronę Liriel.Z jego ust wystrzeliła czarna błyskawica, po chwili następna.Oczy drowki rozszerzyły się, kiedy zobaczyła dwie żywe żmije zygzakujące w jej stronę z nadnaturalną prędkością.Liriel wyjęła zza pasa dwa małe noże i rzuciła w stronę najbliższego węża.Ostrza spadły jedno obok drugiego, krzyżując się na karku żmii i gładko odcinając jej głowę od ciała.Bezgłowy korpus węża drżał i wił się przez kilka chwil, zagradzając drogę drugiemu wężowi wystarczająco długo, by Liriel zdążyła wykonać następny rzut.Tym razem użyła tylko jednego noża.Ostrze wbiło się w otwarty pysk żmii i wyszło tyłem jej głowy w jasnej fontannie krwi.Liriel pozwoliła sobie na nikły, ponury uśmiech, obiecując sobie podziękować odpowiednio najemnikowi, który nauczył ją rzucać!Był to tylko moment opóźnienia, ale nawet tyle okazało się za długo.Ramiona czarodzieja już wykonywały gesty następnego czaru - dość znajomego.Liriel wyrwała zza swojego pasa maleńką strzałkę i splunęła na nią.W odpowiedzi na niewypowiedziane polecenie drugi składnik czaru - mała fiolka kwasu - wyleciała z otwartej torby.Złapała ją, a potem wyrzuciła oba przedmioty w powietrze.Jej palce zamigotały i natychmiast jasny płomień pomknął na spotkanie tego, który leciał w jej stronę.Kwasowe strzały zderzyły się w połowie drogi, rozsyłając po jaskini deszcz śmiercionośnych zielonych kropelek.Człowiek wyciągnął rękę.Magia strzeliła z każdego z jego palców, łącząc się w locie w olbrzymią pajęczynę.Dziwne niebieskie światło jaskini zamigotało na jej niciach i zmieniło umieszczone na niej klejące kropelki w niby diamenciki.Liriel zachwyciła się śmiertelnym pięknem pajęczyny.Słowo drowki powołało do życia kilka olbrzymich pająków, z których każdy był tak duży jak udziec rothe.Armia pająków uniosła się na srebrnych niciach w stronę sufitu jaskini, łapiąc sieć, i zabierając ją ze sobą.Liriel rozstawiła szeroko stopy i posłała w kierunku upartego człowieka całą serię kuł ognia.Tak jak oczekiwała rzucił czar, który stworzył wokół niego magiczną zaporę.Rozpoznała gesty i słowa jako dzieło drowów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]