[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jak na ironię, magiczny pieprzyk ukryty był pod naszyjnikiem!Mulander urwał kawałek ciała, rozkoszując się nagłym szarp­nięciem bólu - bo ten był maleńką śmiercią, a śmierć była potężnym źródłem jego mocy.Rzucił pieprzyk na podłogę jaskini i patrzył z niecierpliwością, jak zamknięty w nim potwór nabierał kształtu.Wielu z Czerwonych Magów potrafiło tworzyć ciemnostwory, straszliwe latające istoty, powstające w wyniku poddawania ciał żywych zwierząt magicznym torturom.Mulander doszedł jeszcze dalej.Istota, która powstała przed nim zrobiona została z jego wła­snego ciała i jego własnych koszmarów.Mulander zaczął od najbardziej przerażającej rzeczy, jaką znał -kopii swojej od dawna nie żyjącej matki czarodziejki - dając jej wielkie rozmiary i najgroźniejsze cechy drapieżników, które nawie­dzały jego sny.Wystrzępione skrzydła nietoperza z otchłani wyra­stały z ramion stworzenia, a zwierzęce pazury z ludzkich dłoni.Istota miała wampirze kły, a uda i nogi wilka, a także jadowity ogon wyverna.Jej kobiecy korpus pokrywał smoczy pancerz - w purpurze Czerwonych Magów, oczywiście.Tylko oczy, tak samo zielone jak jego własne pozostawił niezmienione.Te właśnie oczy patrzyły na drowkę - łowcę, która nagle stała się ofiarą i wypełniały się złośli­wością, znaną Mulanderowi aż za dobrze.Odruchowy dreszcz prze­biegł po plecach potężnego czarownika, który stworzył tego potwo­ra, odpowiedź, odciśniętą w jego duszy przez nędzne, dawno zapo­mniane dzieciństwo.Potwór przykucnął.Jego wilcze łapy szukały oparcia, a mięśnie potężnych ud prężyły się w przygotowaniu do skoku.Mulander nie zadał sobie trudu, by usunąć magiczną tarczę.Nadał potworowi wystarczająco dużo cech swojej matki, by ucie­szyć się z ryku bólu, kiedy magiczna tarcza pękła od uderzenia.Wiele radości sprawił mu też widok szeroko otwartych oczu drowki.Odzyskała równowagę z podziwu godną szybkością! posłała parę wirujących noży prosto w twarz potwora.Mulander poczuł przez chwilę przemożną radość, kiedy ostrza zatopiły się w znajomych, zielonych oczach.Potwór zaskrzeczał z gniewu i bólu, drąc własną twarz sowimi pazurami, próbując usunąć ostrza.Długie krwawe bruzdy pokryły jego twarz, zanim wreszcie noże brzęknęły o podłogę.Oślepiony i wściekły potwór zbliżał się do elfki, a ociekające krwią łapy szu­kały jej wszędzie.Drowka wyjęła zza pasa bolą, zakręciła nim krótko i rzuciła.Broń poleciała w stronę oślepionego stworzenia, zaciskając się ciasno na jego szyi.Potwór szarpnął skórzane więzy, charcząc.W jaskini roz­legł się ostry trzask, a zaraz po nim zgrzytliwy ryk.Dysząc głośno w poszukiwaniu swojej ofiary, potwór Mulandera rzucił się z wyciągniętymi ramionami w stronę dziewczyny.Ale drowka uniosła się w powietrze lekko i zwinnie niczym ptak, a potwór upadł na podłogę.Szybko przewrócił się na plecy, a potem wstał.Potężny hałas wypełnił jaskinię, kiedy jego skrzydła zaczęły się poruszać.Uniósł się powoli i ruszył w pościg za drowka.Czarodziejka rzuciła w jego stronę olbrzymią pajęczynę, lecz potwór rozdarł jaz łatwością.Zarzuciła go gradem strzałek śmierci, ale te odbiły się od opancerzonego ciała istoty.Drowka przywołała strumień czarnych błyskawic i rzuciła nim jak oszczepem.Ku zaskoczeniu Mulandera przebił on jedno ze skórzastych skrzydeł.Potwór zaczął kreślić wąską spiralę ku podło­dze jaskini i skrzecząc wściekle wylądował z hukiem pękających kamieni.To bez znaczenia.Magiczna bitwa odcisnęła piętno na młodej elfce.Powoli opadła na dno jaskini, w kierunku paszczy rannego, ale ciągle czekającego potwora.Jej złote oczy zalśniły szaleństwem i zwróciły się w stronę try­umfującej twarzy Mulandera.- Dosyć! - zaskrzeczała.- Wiem, czego chcesz - odeślij tę istotę, a dam ci to, czego pragniesz bez dalszej walki.Przysięgam, na wszystko co mroczne i święte! JUśmiech wrogiego zadowolenia wykrzywił twarz Czerwonego Maga.Nie wierzył w składane przez drowy przysięgi, ale wiedział, że jej czary bitewne były na wyczerpaniu.Nie był też zaskoczony, że straciła serce do walki.Dziewczyna była żałośnie młoda - wyglą­dała na jakieś dwanaście czy trzynaście lat według rachuby ludzi.Pomimo jej pochodzenia i talentu magicznego była tylko niedoświad­czoną dziewczynką, a zatem nie stanowiła dla niego wyzwania!- Rzuć mi klucz - rozkazał.- Potwór - zażądała.Mulander zawahał się, a potem wzruszył ramionami.Nawet bez magicznego tworu był lepszy niż to dziecko.Machnięciem ręki ode­słał potwora do koszmaru sennego, z którego pochodził.Lecz ru­chem drugiej dłoni stworzył kulę ognia wystarczająco dużą, by wprasować drowkę w przeciwległą ścianę jaskini i nie pozostawić z niej nic poza dymiącą plamą.Po strachu w jej oczach poznał, że rozu­miała swoje położenie.- Tutaj - on jest tutaj - powiedziała w przerażeniu dziewczyna, sięgając do torebki na pasie.Jej wysiłek zwiększany był przez strach.Oddychała urywanymi sapnięciami, a ramiona trzęsły się j ej od peł­nego przerażenia łkania.W końcu wyjęła maleńką jedwabną toreb­kę i uniosła ją w górę.- Klucz jest tutaj.Weź go, proszę i pozwól mi odejść!Czarownik zręcznie złapał rzuconą mu torebkę i wytrzasnął z niej na swoją dłoń maleńką lśniącą kulę.Bańka ochronna - zaklęcie ła­twe do rzucenia i łatwe do rozproszenia - w którym zamknięta była maleńka fiolka z zielonego szkła.A w tej fiolce złoty kluczyk, obiet­nica wolności i potęgi.Gdyby spojrzał na drowkę, mógłby się zastanowić, czemu jej oczy były suche, choć płakała, czemu nie miała już trudności z utrzymaniem się w powietrzu.Gdyby oderwał spojrzenie od tego długo oczekiwanego klucza, rozpoznałby w jej oczach chłodny try­umf.Widział już kiedyś podobny wyraz, przez chwilę, na twarzy swojego ucznia.Lecz duma już kiedyś wpędziła go w sieci zdrady i skłoniła do popełnienia błędu, który równał się wyrokowi śmierci, zamienione­mu na dożywotnią niewolę.Kiedy Mulander nareszcie zrozumiał, zorientował się, że ten błąd będzie naprawdę jego ostatnim.ROZDZIAŁ SIÓDMYRytuałLiriel Baenre wróciła do Menzoberranzan po zaledwie dwóch dniach, sponiewierana i pozbawiona kosmyka swoich bujnych bia­łych włosów, lecz przepełniona ponurą satysfakcją.Tak w każdym razie powszechnie uważano.Formalnego dowodu na to, że zabiła, zażąda się od niej dopiero w czasie ceremonii.Wszyscy członkowie Domu Shobalar zebrali się w sali tronowej Opiekunki Hinkutes'nat na ceremonii wejścia w pełnoletność.Był to obowiązek, ale większość z nich przyszła dla przyjemności oglą­dania owych makabrycznych reliktów, a także aby ożywić wspomnie­nia o własnych pierwszych ofiarach.Podobne chwile przypominały wszystkim obecnym, co to znaczy być drowem.Kiedy wybiła najczarniejsza godzina Narbondel, Liriel wystąpiła, by upomnieć się o miejsce wśród swoich.Wymagane było, aby przed­stawiła Xandrze Shobalar, swojej Pani i mentorce rytualny dowód.Przez dłuższą chwilę Liriel wytrzymała spojrzenie starszej czarodziejki, patrząc w jej oczy zimno i obojętnie - a także z niewypowiedzianą mocą i obietnicą śmierci [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • necian.htw.pl