[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. A ile właściwie masz lat? Czy wciąż mamy Stulecie Nietoperza? Tak. Och, sam nie wiem.Dziewięćdziesiąt? Może i dziewięćdziesiąt.Albo dzie-więćdziesiąt pięć? Cohen wygrzebał ze śniegu klucze i podszedł do grupy48więzniów, jeszcze bardziej przerażonych niż dotąd.Rozpiął pierwsze kajdanyi rzucił klucze oszołomionemu mężczyznie. Zjeżdżajcie stąd wszyscy poradził nie bez życzliwości. I nie dajciesię więcej złapać.Wrócił do Rincewinda. A ciebie co sprowadza do tej nory? No więc. To ciekawe przerwał mu Cohen i tym zamknął temat. Ale nie mogętak z tobą gadać przez cały dzień.Mam robotę.Idziesz czy nie? Co? Jak tam chcesz.Cohen obwiązał się w pasie łańcuchem i wsunął za niego dwa miecze. A przy okazji powiedział jeszcze. Co zrobiłeś ze SzczekającymPsem? Jakim psem? Zresztą to bez znaczenia.Rincewind powlókł się za odchodzącym starcem.Nie dlatego, że czuł się bez-pieczny w pobliżu Cohena Barbarzyńcy.Nikt nie czuł się bezpieczny, kiedy w po-bliżu był Cohen Barbarzyńca.Proces starzenia się w jego wypadku przebiegałnietypowo.Cohen zawsze był barbarzyńskim bohaterem, ponieważ barbarzyńskiebohaterstwo to jedyne, co potrafił.A kiedy się zestarzał, zrobił się twardszy, jakdąb.Lecz był człowiekiem znajomym, a zatem uspokajał.Tyle że znalazł się w nie-właściwym miejscu. Po tamtej stronie Ramtopów w moim fachu nie ma już przyszłości tłu-maczył Cohen, kiedy brnęli w śniegu. Płoty i farmy, płoty i farmy.wszędzie.Zabijesz teraz smoka, a ludzie narzekają.I wiesz co? Wiesz, co mi się przydarzy-ło? Nie.Co się przydarzyło? Przyszedł do mnie jakiś gość i powiedział, że moje zęby są obrazliwe dlatrolli.I co na to powiesz? No, są przecież zrobione z. Powiedziałem, że żaden mi się jeszcze nie poskarżył. No wiesz, a w ogóle dałeś im sza. Powiedziałem: kiedy zobaczę w górach trolla w naszyjniku z ludzkich cza-szek, życzę mu powodzenia.Krzemowa Liga Antydefamacyjna.Mogą mniepocałować.I wszędzie to samo.Pomyślałem, że spróbuję szczęścia po drugiejstronie czapy lodowej. Czy to nie jest niebezpieczne, taka wędrówka obok Osi? Kiedyś była. Cohen uśmiechnął się przerażająco. Dopóki nie opuściłeś tamtych terenów, znaczy?49 Zgadza się.A ty ciągle masz tę skrzynię na nogach? Pojawia się i znika.Ale na ogół kręci się w pobliżu.Wiesz, jak jest.Cohen zachichotał. Pewnego dnia wyrwę paskudztwu to przeklęte wieko, zapamiętaj moje sło-wa.O, są konie.Było ich pięć, wszystkie w niewielkiej depresji psychicznej i geograficznej.Rincewind obejrzał się na uwolnionych więzniów, którzy kręcili się dookołabez wyraznego celu. Nie wezmiemy chyba wszystkich pięciu koni? zapytał. Wezmiemy.Mogą nam się przydać. Ale.jeden dla mnie, jeden dla ciebie.Na co nam reszta? Na obiad, kolację i śniadanie? To trochę.nieuczciwe.Ci ludzie wyglądają na nieco.oszołomionych.Cohen parsknął lekceważąco z miną człowieka, który nigdy nie był naprawdęuwięziony, choćby nawet siedział w więzieniu. Uwolniłem ich rzekł. Po raz pierwszy w życiu są wolni.Pewnie todla nich szok.Czekają, aż ktoś im powie, co robić. No. Jak chcesz, mogę im kazać zagłodzić się na śmierć. No. Och, już dobrze.Hej, wy! Ustawić mi się, raz-dwa, ale już, rach-ciach--ciach!Cała grupka podbiegła do Cohena i stanęła wyczekująco za jego koniem. I powiem ci szczerze, nie żałuję.To kraina wielkich możliwości opo-wiadał Cohen, poganiając konia do truchtu.Nieco zakłopotani wolni ludzie po-truchtali za nim. Nie uwierzysz, ale miecze są tu zakazane.Nikomu nie wolnoposiadać broni, tylko żołnierzom, arystokratom i gwardii imperialnej.Nie mogłemuwierzyć! Ale to szczera prawda.Posiadanie miecza jest przestępstwem, więc tyl-ko przestępcy posiadają miecze.A to. Cohen rzucił pejzażowi jeszcze jedenmigotliwy uśmiech .nadzwyczajnie mi odpowiada. Ale.byłeś przecież w łańcuchach przypomniał mu Rincewind. Dobrze, że mi przypomniałeś.Tak
[ Pobierz całość w formacie PDF ]